Podobno uznanie w oczach nieprzyjaciela jest najwyższą formą zadośćuczynienia za żołnierski trud. Jeżeli tak, to polscy żołnierze broniący ojczyzny podczas kampanii 1939 r. spisali się znakomicie. Z zachowanych wspomnień Niemców walczących w Polsce wyłania się bowiem zupełnie inny obraz wojny niż z późniejszych enuncjacji machiny propagandowej Josepha Goebbelsa.
Niemieckie mass media po zakończeniu kampanii 1939 r. robiły wszystko, aby ośmieszyć pokonanego przeciwnika i jego siły zbrojne. Twierdziły, że Polacy bronili się tylko 18 dni, że walczyli fatalnie, wykazali się brakiem kompetencji i ducha bojowego. Wojna miała obnażyć prymitywizm polskiej myśli wojskowej, czego wymownym przykładem miały być rzekome szarże naszych ułanów na czołgi.
Tymczasem w relacjach żołnierzy niemieckich, a nawet w pisanych na gorąco artykułach korespondentów wojennych polscy żołnierze są przedstawiani jako bardzo wymagający przeciwnik. Twardy, znakomicie wyszkolony i przede wszystkim niezwykle groźny. Niemieccy żołnierze podkreślali patriotyzm i olbrzymią wolę walki Polaków, która momentami graniczyła wręcz z fanatyzmem.
„Polacy otworzyli ciężki ogień z karabinów maszynowych. Odłamki pocisków fruwają między drzewami, gałęzie sypią nam się na głowy. Żołądek podszedł mi do gardła – wspominał dzień 1 września pułkownik Hans von Luck. – Pociski z ckm-u trafiły znajdującego się w moim pobliżu szeregowego Uhla. Od razu padł trupem. Teraz naprawdę zaczęliśmy się bać. Zdobyliśmy trochę przestrzeni, ale musieliśmy się ukryć przed ogniem. Podziwiamy naszych przeciwników za ich narodową dumę i poświęcenie. Zasłużyli na nasz szacunek".
Dzień później niezwykle dramatyczne przeżycie stało się udziałem młodego oficera Richarda von Weizsäckera, przyszłego prezydenta Niemiec. „Doszło do starcia z polskimi oddziałami na nasypie kolejowym w Kłonowie w Borach Tucholskich – wspominał po latach. – Jako pierwszy wśród oficerów pułku poległ mój ukochany brat Heinrich. Przez całą noc czuwałem przy jego ciele, a nad ranem pochowaliśmy go wraz z innymi poległymi na skraju lasu. Moje życie już nigdy nie było takie jak przed wojną". Polska kula rozpruła Heinrichowi Weizsäckerowi tętnicę szyjną.