Rzeczpospolita: Mamy kolejny etap sporu o Wyspy Kurylskie. Premier Rosji Dmitrij Miedwiediew zapowiedział wysłanie oddziałów wojsk rosyjskich na Kuryle, a w odpowiedzi wyjazd do Moskwy odwołał szef japońskiego MSZ. Pod znakiem zapytania stoi również wizyta prezydenta Władimira Putina w Tokio...
Witold Rodkiewicz: Dla społeczeństwa japońskiego to bardzo ważna sprawa. Japonia po II wojnie światowej nie podpisała z ZSRR traktatu pokojowego i dziś uzależnia nawiązanie normalnych stosunków z Rosją właśnie od rozwiązania problemu tych czterech wysp położonych najbliżej japońskiej wyspy Hokkaido: Kunaszir, Szikotan, Iturup i Habomai. W przeszłości administracyjnie była to część prefektury Hokkaido.
Od kiedy trwa ten spór?
Od 1945 roku, czyli od kiedy Związek Sowiecki zajął cały łańcuch Wysp Kurylskich. Potem w traktacie z San Francisco z 1951 roku Japonia formalnie zrzekła się Kurylów na rzecz ZSRR. Jednak Japończycy twierdzą dziś, że cztery wymienione wyspy nie należały do archipelagu kurylskiego, a więc nigdy się ich nie wyrzekli. A okupacja, najpierw radziecka, później rosyjska, jest po prostu bezprawna.
Po rozpadzie ZSRR próbowano jakoś problem rozwiązać?
Gdy w roku 1992 Rosja wycofywała się z polityki imperialnej, administracja Borysa Jelcyna była gotowa na negocjacje na temat wysp. Ale wtedy w Rosji zaczęły narastać problemy wewnętrzne. Opozycja oskarżyła Jelcyna o kupczenie rosyjską ziemią i rozmowy z Japonią nie doszły do skutku.