Reklama

Co się kryje za "Bocianami" Chełmońskiego

Józef Chełmoński, reprezentant realizmu w polskim malarstwie, był niezwykle przenikliwym obserwatorem natury. W swych obrazach podkreślał symbiotyczne złączenie losu człowieka z przyrodą.

Publikacja: 12.09.2019 16:13

Co się kryje za "Bocianami" Chełmońskiego

Foto: Muzeum Narodowe w Warszawie

Choć właśnie zbliża się jesień, to wiosna jest tą porą roku, której pierwszych oznak za każdym razem wyglądamy z utęsknieniem: soczyście zielonych traw, kwiatów, pąków na drzewach i powracających ptaków – zwłaszcza bocianów, które w polskiej tradycji stały się synonimem corocznego odradzania się przyrody, gwarantem szczęścia i symbolem narodzin. Przed nastaniem ery industrializacji i elektryfikacji to pory dnia i roku wyznaczały rytm życia człowieka. Ludzie, szczególnie na wsi, wstawali wraz ze świtem, a swą pracę kończyli o zachodzie słońca. Poziom ich aktywności wynikał bezpośrednio z pory roku: po srogiej zimie wiosną budzili się do życia – tego wymagała uprawiana przez nich ziemia.

Ilustracja przysłowia

„Bociany" Chełmońskiego są ucieleśnieniem powiedzenia „Jak przylecą bociany, pierwszy zagon zorany". Oryginał obrazu możemy podziwiać w warszawskim Muzeum Narodowym wśród „Zbiorów sztuki polskiej do 1914 r.". Ten olej na płótnie o wymiarach 150 x 198 cm Chełmoński namalował w 1900 r., gdy mieszkał we wsi Kuklówka koło Grodziska Mazowieckiego.

Na pierwszym planie widzimy dwie postaci: chłopa siedzącego na świeżej i usłanej drobnymi kwiatami trawie oraz prawdopodobnie jego syna stojącego u jego boku – zapewne już ponadsiedmioletniego, bo jego włosy są przycięte powyżej ramion. To nawiązanie przez Chełmońskiego do starosłowiańskiego rytuału postrzyżyn, czyli przejścia syna spod opieki matki pod władzę ojca: wraz z obcięciem włosów chłopcom, którzy ukończyli „siedem wiosen", nadawano imię; w ten symboliczny sposób stawali się oni częścią wspólnoty i tym samym zaczynali współuczestniczyć w pracach wykonywanych przez mężczyzn.

Syn z „Bocianów" przyniósł ojcu posiłek – w tzw. dwojakach, które widzimy oparte na nogach włościanina. Lewą ręką chłop przytrzymuje dwojaki, w prawej trzyma drewnianą łyżkę. W złączonych glinianych dzbanach najprawdopodobniej znajdują się ugotowane przez żonę ziemniaki lub kasza oraz zsiadłe mleko, bo właśnie takie proste i tanie potrawy na co dzień jadali chłopi. Okołopołudniowy posiłek jest tylko krótką przerwą w pracy – na prawo od postaci Chełmoński namalował parę wołów zaprzęgniętych do pługa, widać też część zaoranego pola przygotowywanego w ten sposób do wiosennego siewu.

Ale chłop, zamiast jeść, skupia swą uwagę na kluczu bocianów, który kołuje nad głowami obu postaci. Ptaki krążą w poszukiwaniu bezpiecznych siedlisk – jedno z gotowych gniazd widać na wysokiej topoli rosnącej wśród wiejskich chat. Chłopiec z zaciekawieniem obserwuje ten ptasi taniec na błękitnym niebie. Oczy włościanina zaś wyrażają nadzieję: być może jedna z bocianich par zechce zamieszkać przy jego domu, co wróżyłoby rodzinie pomyślność przez kolejny rok.

Reklama
Reklama

Tylko pozornie Chełmoński pokazuje tu wieś od strony nieefektownej, codziennej, prozaicznej, dla niektórych nawet brzydkiej (brudne i gołe stopy chłopa, jego spocona i ogorzała od słońca twarz, proste, kryte strzechą wiejskie chaty). Artysta z wielkim talentem uchwycił nastrój chwili – lot ptaków czy zapatrzenie grupy postaci – i połączył go z detalem krajobrazu, jego barwami i statycznością.

Kiedy Chełmoński malował „Bociany", już od dawna był artystą cieszącym się uznaniem krytyków i kolekcjonerów sztuki.

Józef, syn Józefa

To imię w rodzie Chełmońskich przekazywano męskiemu potomkowi z pokolenia na pokolenie. Wiemy, że dziadek artysty, także Józef, pełnił funkcję osobistego sekretarza Michała Hieronima Radziwiłła. Natomiast Józef Marian Chełmoński herbu Prawdzic urodził się 7 listopada 1849 r. w Boczkach Chełmońskich, w powiecie łowickim. Akt chrztu spisano w kolegiacie łowickiej 27 kwietnia 1850 r. w obecności ojca – Józefa Adama Chełmońskiego, księdza Józefa Rojewskiego, wikarego kolegiaty w Łowiczu, i włościanina Stanisława Kurackiego. Chrzestnymi byli: Antoni Chełmoński oraz Florentyna Łoskowska.

Izabela z Łoskowskich Chełmońska urodziła syna, mając 24 lata. O matce przyszłego artysty mówiono, że była osobą o dużej kulturze, rozmiłowaną w sztuce i literaturze. Ojciec malarza, właściciel folwarku Boczki i wójt gminny, miał talent muzyczny i malarski: grał na skrzypcach oraz rysował szkice okolic, np. Nieborowa czy Teresina. Z kolei dziadek ze strony matki, Wincenty Łoskowski, był oficerem w armii napoleońskiej i m.in. brał udział w oblężeniu Saragossy. W Boczkach Józef Marian mieszkał aż do wyjazdu do Warszawy (potem wielokrotnie wracał w rodzinne strony).

Ten przyszły przedstawiciel realizmu w malarstwie rozpoczął swoją edukację w 1867 r. w warszawskiej Klasie Rysunkowej, gdzie uczył się do 1872 r. Równocześnie pobierał nauki w prywatnej pracowni Wojciecha Gersona. W latach 1872–1875 studiował w monachijskiej Akademii Sztuk Pięknych i to wówczas nawiązał bliski kontakt z polskim środowiskiem monachijczyków, m.in. ze Stanisławem Witkiewiczem, Maksymilianem Gierymskim, Józefem Brandtem i Adamem Chmielowskim. Józef Chełmoński był członkiem monachijskiego Kunstvereinu, z którym wspólnie wystawiał swoje obrazy. Ale to podróże na Podole i Ukrainę (1782, 1874–1875) w dużej mierze ukształtowały jego artystyczną postawę.

W 1875 r. Chełmoński wyjechał do Paryża, gdzie zyskał dużą popularność za sprawą oryginalnej tematyki swoich obrazów (polska wieś, np. „Przed deszczem"; końskie zaprzęgi, np. „Trójki" i „Czwórki"). W latach 1884–1892 nawiązał współpracę z tamtejszym „Le Monde Illustré", w którym zamieszczał swoje rysunki. Obrazy prezentował na Salonach Paryskich – chętnie były kupowane zarówno przez europejskich, jak i amerykańskich kolekcjonerów. Ale, jak czytamy w tekście Ireny Kossowskiej na portalu Culture.pl, „Osiągnąwszy techniczną wirtuozerię i swój specyficzny styl malowania, Chełmoński popadł w manierę; pozbawiony bezpośredniego kontaktu z ojczystym krajem wspomagał pamięć fotografiami, szkicami i notatkami sprzed lat (np. »Wspomnienie z podróży po Ukrainie«, 1877 r.). Powstały jednakże w okresie paryskim dzieła należące do kanonu polskiego realizmu, takie jak nostalgiczna w wyrazie »Noc na Ukrainie zimą« (1877 r.), bezbłędnie zakomponowany »Targ na konie w Bałcie« (1879 r.) i zmonumentalizowana, pędząca wprost na widza »Czwórka. Po stepach« (1881 r.)".

Reklama
Reklama

Rodzinne dramaty i tajemnice

W 1887 r. malarz powrócił do Warszawy, ale nie sam – z liczną rodziną, z którą początkowo zamieszkał u państwa Umińskich przy ulicy Widok. Jeszcze w 1878 r. Chełmoński poślubił Marię Korwin-Szymanowską (uroczystość odbyła się w kościele w Lesznie). Małżonkowie wychowywali cztery córki: Marię, Zofię, Jadwigę i najmłodszą Wandę (urodzona w 1888 r. Hanna zmarła, podobnie jak pierworodny syn Józef – a stało się to w posiadłości rodziny Łoskowskich w Janowicach – nie przeżył nawet roku; w 1889 r. zmarł syn Tadeusz).

Kłopoty rodzinne, kłótnie z żoną (łącznie ze stosowaniem wobec niej przemocy) oraz śmierć młodszych dzieci – wszystko to skłoniło Chełmońskiego do częstszych wyjazdów do pracowni pod Grodziskiem, do Kuklówki. W 1889 r. malarz kupił tam dworek, w którym mieszkał aż do śmierci w 1914 r. (pochowany został na cmentarzu w Żelechowie). Już w 1894 r. małżeństwo Chełmońskich de facto się rozpadło. Trzy starsze córki zostały z ojcem, a najmłodszą Wandę (ur. w 1889 r.) Maria zabrała ze sobą do Warszawy. Pani Chełmońska pracowała m.in. w redakcji „Bluszczu", a w 1901 r. opublikowała „Album biograficzny zasłużonych Polaków i Polek w XIX wieku".

Tylko najmłodsza Wanda odziedziczyła po ojcu talent malarski. Początkowo brała prywatne lekcje u znanych malarzy, a w 1914 r. wyjechała z matką do Paryża, gdzie ukończyła Akademię Sztuk Pięknych i Historię Sztuki na Sorbonie. Znała m.in. Olgę Boznańską (panie wzajemnie się sportretowały – portret Wandy w sukni balowej znajduje się w zasobach Muzeum Narodowego w Poznaniu; portret Olgi namalowany przez Wandę to obecnie własność warszawskiego Muzeum Narodowego).

Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości zarówno Maria, jak i jej córka Wanda – wówczas już żona oficera armii Hallera – powróciły do ojczyzny i zamieszkały w Poznaniu. Wraz z wybuchem II wojny światowej rozpoczęła się ich tułaczka – zostały przesiedlone w okolice Ostrowca Świętokrzyskiego. Szczęśliwie August Łempicki, właściciel majątku w Gierczycach, zaopiekował się Marią, jej córką Wandą i wnuczką Krystyną – cenił prace Chełmońskiego, dlatego kobiety zamieszkały w dworze Łempickich. Jak napisała Aleksandra Gromek-Gadkowska (www.gadkowski.pl), która dotarła do Krystyny Boczkowskiej – wspomnianej wyżej wnuczki artysty – „Mimo troskliwej opieki Maria Chełmońska nie doczekała wyzwolenia. Zmarła 10 lutego 1942 r. Jej pogrzeb był bardzo uroczysty. (...) Trumna Marii, żony Józefa Chełmońskiego, spoczęła w krypcie kaplicy grzebalnej rodziny Łempickich na miejscowym cmentarzu". Aż do przypadkowego odkrycia dokonanego przez Aleksandrę Gromek-Gadkowską tylko najbliższa rodzina znała miejsce pochówku Marii Chełmońskiej.

Historia
Jak się zaczął i skończył Skype
Historia
Paweł Łepkowski: Okupacyjne fantazje Hitlera
Historia
Języki na wymarciu. Co pomoże im przetrwać - dzieci czy AI?
Historia
Kim naprawdę był Hans Kloss
Historia
Jakie tajemnice skrywa jeszcze więzienie przy Rakowieckiej w Warszawie
Materiał Promocyjny
Firmy coraz częściej stawiają na prestiż
Reklama
Reklama