10 października 1776 Maurycy Beniowski został obwołany przez tubylców królem Madagaskaru. W związku z rocznicą tego wydarzenia przypominamy tekst, który ukazał się w lipcu w "Rzeczy o Historii".
Maurycego Augusta Beniowskiego obudziły trzy następujące po sobie wystrzały z dział. Podróżnik nie był jednak zaskoczony. Wiedział, że te salwy oznaczają, iż właśnie dzisiaj, 10 października 1776 r., nadszedł jego wielki dzień. Po raz pierwszy, od kiedy przybył na Madagaskar, a spędził tu już długie trzy lata, włożył miejscowy ubiór – powłóczystą białą szatę, jaką nosili miejscowi władcy zwani rohandrianami. O szóstej rano do jego namiotu wszedł Raffangour, wódz plemienia Sambarywów, i kilku innych znaczniejszych władców malgaskich. „Poprowadzono mnie zatem na obszerną i piękną równinę, którą wokoło otaczał lud w liczbie co najmniej trzydziestu tysięcy. (...) Na czele stali szefowie, a pośrodku niewiasty. Gdym wszedł pomiędzy ten lud, powitał mnie okrzyk radosny" – pisze w swoim słynnym „Pamiętniku" Beniowski. Przemówił Raffangour, ponieważ jako najstarszy wiekiem wódz to właśnie on przewodniczył uroczystościom. Kwiecistym językiem przypomniał historię Malgaszów, walki, jakie między sobą toczyli od czasów, kiedy zabrakło jednego władcy, ucisk, jaki cierpieli ze strony Francuzów. Następnie poprosił Beniowskiego o przyjęcie godności ampansakaby, czyli najwyższego władcy, panującego nad wszystkimi malgaskimi rohandrianami. Beniowski oczywiście się zgodził, wypełniając ustalenia powzięte wspólnie z rohandrianami w ciągu kilku poprzednich dni. Pozostało jeszcze dopełnienie kilku rytuałów.