Tuż po drugiej w nocy, gdy większość mieszkańców rejonu Ghuta w okolicach Damaszku spała, na gęsto zaludniony obszar spadł grad rakiet wypełnionych śmiercionośnym środkiem paralityczno-drgawkowym. Pierwsze rakiety wylądowały w mieście Zamalka we wschodniej Ghucie. Trzy godziny później, tuż przed świtem, nastąpił kolejny atak, na Moadamiję, miasto na zachód od Ghuty. Rakiety wystrzelone z terytorium kontrolowanego przez reżim Al-Asada, około pięciu kilometrów dalej na północ, były wypełnione sarinem, bezbarwnym i bezwonnym gazem paraliżującym. Większość mieszkańców dowiedziała się o ataku dopiero wtedy, gdy głośniki, niektóre umieszczone na minaretach meczetów, zaczęły nadawać ostrzeżenia, wzywając wszystkich do opuszczenia domów i ucieczki. Dla niektórych alarm przyszedł zbyt późno. Setki Syryjczyków – w tym wiele kobiet i dzieci – zginęło od gazu, gdy spali w swoich łóżkach. Inni upadli, próbując uciec ze swoich domów, z pianą na ustach, gdy sarin zaczął działać. „Wszędzie widziałem śmierć” – powiedział Braa Abdulrahman, naoczny świadek, który pamięta, jak wśród zwłok swojej rodziny znalazł sąsiada. „Zginęły całe rodziny. Umieszczali numery na czołach wszystkich ciał, dopóki każde z nich nie zostało rozpoznane przez krewnego. Niektórych ofiar nigdy nie zidentyfikowano, ponieważ zginęła cała rodzina”.
Czytaj więcej
Ledwie 12 dni trwał marsz rebeliantów na Damaszek. Nieoczekiwanie syryjska dyktatura upadła prawie bez walki. Co się stało z dyktatorem?
Broń chemiczna reżimu Al-Asada
Atak reżimu Al-Asada na Ghutę z użyciem broni chemicznej 21 sierpnia 2013 roku był wyrazem zarówno desperacji Baszszara, by pokonać siły rebeliantów otaczających miasto, jak i jego gotowości do podejmowania ryzyka w ekstremalnych okolicznościach. Ghuta, obszar zamieszkany głównie przez sunnitów z klasy robotniczej, położony zaledwie kilka kilometrów na wschód i południe od centrum Damaszku, stał się ważnym bastionem rebeliantów od pierwszych dni powstania, kiedy prawie cała ludność opowiedziała się po stronie opozycji antyrządowej. Na początku 2012 roku enklawie kontrolowanej przez rebeliantów udało się odciąć Damaszek od okolicznych wsi, co pozbawiło go niezbędnych dostaw. Przez ponad rok siły rządowe przeprowadzały ataki rakietowe, by wyprzeć rebeliantów, podczas gdy zachodnia Ghuta była oblegana przez rząd od wiosny 2013 roku. Tydzień, w którym reżim zdecydował się zrobić użytek ze swojego arsenału broni chemicznej, zbiegł się z przybyciem do Syrii zespołu inspektorów ONZ, którzy mieli zbadać zarzuty o użycie przez reżim broni chemicznej podczas poprzedniego ataku.
Dokonując ataku na Ghutę, gdy inspektorzy byli bezpiecznie zakwaterowani w hotelu Four Seasons w centrum miasta, reżim Baszszara miał nadzieję oszukać świat zewnętrzny, że to nie siły prorządowe, ale rebelianci używają zakazanej broni. Ten podstęp miał sprowokować międzynarodową reakcję. Baszszar podejmował skalkulowane ryzyko między innymi dlatego, że w poprzednim roku prezydent Stanów Zjednoczonych Obama, odpowiadając na twierdzenia, że reżim Al-Asada używa broni chemicznej w innych częściach kraju, ostrzegł, że użycie takiej broni będzie uznane przez jego administrację za przekroczenie „czerwonej linii”, co najprawdopodobniej doprowadzi do podjęcia działań przez USA.
Czytaj więcej
Szybki upadek syryjskiego dyktatora, który jeszcze kilkanaście dni temu wydawał się nienaruszalny, to wydarzenie wyjątkowe nie tylko dla Bliskiego Wschodu. Czy po wielkiej radości Syryjczyków musi nadejść rozczarowanie, jakiego doświadczyły inne arabskie narody pozbywające się dyktatorów?