Niemieckie zbrodnie na ludności cywilnej w Belgii

Wielka Wojna kojarzy się bardziej z gehenną walczących w okopach żołnierzy niż z masakrami cywilów. Ale do okrutnych zbrodni dochodziło już w sierpniu 1914 r., w pierwszych dniach światowego konfliktu.

Publikacja: 13.02.2025 21:00

Karl von Bülow (1846–1921) – feldmarszałek (od stycznia 1915 r.), dowódca 2. Armii niemieckiej w cza

Karl von Bülow (1846–1921) – feldmarszałek (od stycznia 1915 r.), dowódca 2. Armii niemieckiej w czasie Wielkiej Wojny

Foto: Rudolf Dührkoop /Wikipedia

28 lipca 1914 r., równo miesiąc po zamachu w Sarajewie na austro-węgierskiego następcę tronu Franciszka Ferdynanda i jego żonę Zofię, cesarstwo Franciszka Józefa wypowiedziało wojnę Serbii. Data ta uznawana jest za symboliczny początek I wojny światowej. Już kilka dni później, na początku sierpnia, armia Cesarstwa Niemieckiego sprzymierzona z Austro-Węgrami wmaszerowała do Belgii i Luksemburga, mimo że były to państwa wówczas neutralne. Niemcy pogwałcili jednak status tych krajów, gdyż – działając zgodnie z przygotowanym kilka lat wcześniej planem Schlieffena (opracowanym w 1905 r. z myślą o prowadzeniu wojny jednocześnie z Francją i Rosją) – zamierzali dokonać ataku na Francję właśnie z terenu Belgii.

W celu nadania swoim działaniom pozoru przestrzegania wojennego prawa najpierw zwrócili się do Belgii z żądaniem przepuszczenia przez swoje terytorium wojska mającego uderzyć na Francję. Niemcom szczególnie zależało bowiem na ominięciu francuskiego systemu fortyfikacji, nazywanego systemem Séré de Rivières’a, wzniesionego w końcu XIX w. po przegranej wojnie francusko-pruskiej (1870–1871). Belgia odrzuciła jednak to ultimatum, a co więcej – zezwoliła Francji na prowadzenie ewentualnego kontrataku ze swoich ziem. Król Belgii Albert I zadeklarował stanowczo, że „rządzi narodem, nie drogą”. Do takich decyzji zobowiązywały kraj międzynarodowe traktaty, gwarantujące Belgii niepodległość i neutralność, a także obligujące Francję i Wielką Brytanię do interwencji w przypadku naruszenia tych praw. Świadomi takich ustaleń i dodatkowo rozsierdzeni odmową spełnienia swoich żądań Niemcy ogłosili, że dla nich Belgia sprzymierzyła się z Wielką Brytanią i Francją, a zatem nie czują się zobowiązani respektować dłużej jej neutralności. Rzeczywiście atak na Belgię stał się jedną z zasadniczych przyczyn, dla których Wielka Brytania postanowiła dołączyć do wojny.

Jeden z licznych plakatów z serii „Remember Belgium” przypominających o niemieckich zbrodniach na be

Jeden z licznych plakatów z serii „Remember Belgium” przypominających o niemieckich zbrodniach na belgijskiej ludności cywilnej w pierwszych miesiącach Wielkiej Wojny. Miały przekonać młodych mężczyzn do służby wojskowej. W języku polskim hasło na dole mogłoby brzmieć: „Zapisz się już dziś!”

Foto: BEW

Ofiary wśród belgijskich cywilów

Agresja wobec oficjalnie neutralnych państw wzbudziła ogromne oburzenie Europy. Jednak nie przypuszczano, że frustrację wywołaną bezkompromisową postawą belgijskiego rządu najeźdźcy zaczną wyładowywać na bezbronnych cywilach. Złudzenie, że armia cesarza Wilhelma II będzie zachowywać się wobec ludności w sposób humanitarny, rozwiały się już w pierwszych dniach okupacji. 4 sierpnia pierwsze oddziały pod dowództwem generałów Alexandra von Klucka i Karla von Bülowa przekroczyły granicę belgijską, łatwo przełamując obronę przeciwnika, a już 5 sierpnia formacje te dopuściły się mordów w walońskich miejscowościach Berneau i Soumagne, gdzie łącznie zginęło 118 osób. Pretekstem do egzekucji miała być rzekoma działalność tzw. franc-tireurs, „wolnych strzelców”, a więc po prostu partyzantów. Partyzanci rzeczywiście działali prężnie podczas wojny francusko-pruskiej w latach 70. XIX w., jednak tym razem przekonanie Niemców o obecności partyzantów było całkowicie błędne. Badacze wielokrotnie zastanawiali się, skąd zrodziła się u nich ta obawa. Francuski historyk średniowiecza i członek ruchu oporu Marc Bloch (rozstrzelany przez hitlerowców w 1944 r.) wysnuł teorię, że do takich wniosków mogły doprowadzić wroga detale belgijskiej architektury: „Wiele belgijskich domów jest wyposażonych w wąskie otwory w fasadach, które mają ułatwić tynkarzom ustawienie rusztowania. W tych niewinnych otworach żołnierze niemieccy, w 1914 r., nigdy by nie widzieli tylu luk, przygotowanych dla strzelców, gdyby ich wyobraźnia przez długi czas nie była manipulowana strachem przed partyzantami” – pisał w książce „Apologie pour l’histoire”. Prawdziwość tego założenia zdaje się potwierdzać fakt, że oprócz mordowania ludzi Niemcy masowo burzyli również domy. Najwięcej budynków zrównali z ziemią w Visé (600) i w Dinant (1100). O tym, że niemieccy żołnierze w czasie I wojny światowej byli nieustannie karmieni strachem przed niespodziewanymi atakami partyzantów, wspomina również irlandzki badacz Ian Kershaw w książce „Do piekła i z powrotem. Europa 1914–1949”: „Podczas szkolenia niemieckim żołnierzom zaszczepiano niemal paranoidalny strach przed partyzantką. Żołnierze często pod wpływem nienawiści obarczali cywilów zbiorową winą za rzekome (a w większości przypadków wyimaginowane) działania snajperów lub za incydenty, w których ostrzał własny brany był za zdradzieckie ataki od tyłu. Kolektywne kary wymierzano nawet wówczas, gdy żołnierze dobrze wiedzieli, że ich ofiary są niewinne”.

Charakter dokonywanych egzekucji wskazuje wyraźnie jednak na to, że żołnierzami kajzera (cesarza) kierowało coś więcej niż strach przed partyzantami. Ofiarami padali bowiem nie tylko młodzi mężczyźni, przedstawiający jakikolwiek potencjał militarny, lecz także kobiety i dzieci. Podczas masakry w Dinant, która nastąpiła 23 sierpnia 1914 r., zamordowano 612 mieszkańców. Najmłodszą ofiarą był zaledwie trzytygodniowy chłopiec Felix Fivet.

Czytaj więcej

Zbrodnie armii kajzera w Belgii

Krwawe pacyfikacje wsi i miasteczek

Łącznie od 5 do 26 sierpnia armia Cesarstwa Niemieckiego dokonała egzekucji blisko 5 tys. cywilów oraz zrównała z ziemią 15 tys. domów. Zbrodnie te nie miały jednolitego przebiegu. Czasami przybierały formę chaotycznych egzekucji przypadkowych osób, które uśmiercano bez sądu i jakiegokolwiek wyroku, a niekiedy Niemcy zatrzymywali określoną liczbę zakładników, których po pewnym czasie rozstrzeliwali, twierdząc, że wymierzają w ten sposób karę za kolejny „atak partyzancki”. Tę drugą formę terroru zaczęli stosować szczególnie intensywnie po zdobyciu twierdzy Namur. W miastach pojawiały się wtedy plakaty informujące o wzięciu nawet po dziesięciu zakładników z każdej ulicy. Mieli oni być rozstrzelani po pierwszym akcie wrogości wobec niemieckiego wojska. W kolejno zdobywanych miejscowościach okupanci prewencyjnie zatrzymywali więc co znaczniejszych mieszkańców, szczególnie chętnie przedstawicieli lokalnych władz oraz duchownych. Awersja Niemców wobec belgijskich duchownych mogła wynikać również z faktu, że w Belgii dominował katolicyzm, podczas gdy większość Niemców wyznawała protestantyzm. Dlatego patrzyli na katolickich księży z dużą dozą nieufności, gotowi szybko podejrzewać ich o udział w podburzaniu miejscowej ludności do aktów oporu.

Nie zachowało się wiele relacji z tych tragicznych wydarzeń. Te, którymi dysponujemy, pochodzą w większości od Niemców. Oddają jednak gehennę tamtych dni z zaskakującą szczerością. Pewien niemiecki oficer w ten sposób opisywał pacyfikację wioski Battice (6 sierpnia – 33 ofiary): „Cała wieś stała w ogniu, bydło rozpaczliwie ryczało w oborach, na pół spalone kury biegały obłędnie dookoła, a dwóch mężczyzn w chłopskich ubraniach leżało martwych”. Z kolei towarzyszący armii dziennikarz zrelacjonował pacyfikację miasteczka Herve (8 sierpnia – 72 ofiary) następująco: „Miasto zostało zmiecione z powierzchni ziemi (…). Rynek zasłany był zwłokami, wszędzie pachniało spalenizną, z kościoła została kupa kamieni”.

Okrutnych zapędów wroga nie powstrzymało nawet ujarzmienie stolicy zaatakowanego kraju. Bruksela została zdobyta 20 sierpnia 1914 r., jednak mordów na ludności cywilnej nie przerwano. Belgijski rząd, próbując ratować swoich obywateli, wydawał odezwy i manifesty nakazujące „oddanie posiadanej broni lokalnym władzom, aby nie dawać żadnego pretekstu dla środków represyjnych, które w rezultacie sprowadzą rozlew krwi, grabież czy masakrę niewinnej ludności”. Niestety, władze podbitego państwa nie były w stanie zrobić nic więcej, aby ochronić życie swoich rodaków. Jednocześnie Niemcy dokonywali zbrodni w zajmowanych przez siebie departamentach, takich jak Moza, Ardeny, Meurthe i Mozela.

Niemiecki punkt widzenia

Większość niemieckich wojskowych nie tylko nie widziała problemu w rozlewie krwi, jakiego dopuszczała się ich armia, lecz wręcz uważała go za całkowicie uzasadniony. Po zdobyciu twierdzy Liège, głównego punktu oporu Belgów, zbrodnie na ludności cywilnej kontynuowano. W dniach 20–21 sierpnia doszło do masakry mieszkańców miasteczka Andenne, w której zginęło 110 osób. Po tym wydarzeniu generał Karl von Bülow (w styczniu 1915 r. otrzymał nominację do stopnia feldmarszałka) rozkazał w sąsiednich miejscowościach rozwiesić obwieszenie o następującej treści: „Mieszkańcy Andenne po zamanifestowaniu pokojowych intencji wobec naszych oddziałów zaatakowali je w najbardziej zdradziecki sposób. Za moją zgodą dowodzący generał rozkazał, by miasteczko zrównano z ziemią, i kazał rozstrzelać 110 osób”. Przekaz komunikatu był jasny – Belgowie mieli całkowicie poddać się nieprzyjacielowi, gdyż jakakolwiek forma niesubordynacji z ich strony groziła brutalnymi represjami. Nie wiadomo, jakich „przestępstw” mieli dopuścić się mieszkańcy miasteczka Tamines, które zostało spacyfikowane zaledwie dzień później (22 sierpnia). Na rynek tego miasteczka żołnierze kajzera spędzili blisko 400 osób i zaczęli do nich strzelać – tych, którzy przeżyli egzekucję, dobijano bagnetami. W ten sposób zginęło 384 ofiar, spośród których najmłodsza miała 13 lat, a najstarsza – 84.

Szczególny charakter (ze względu na swoją kuriozalną przyczynę) miała też zbrodnia dokonana 25 sierpnia w uniwersyteckim mieście Louvain. Stacjonujących tam Niemców przeraził spłoszony koń, którego obecność powiązali absurdalnie z zagrożeniem ze strony partyzantów. Doszło do strzelaniny, w trakcie której zdezorientowani Niemcy celowali do siebie nawzajem. Winą za incydent obarczono oczywiście cywilów, a generał Walther von Lüttwitz podjął decyzję o spacyfikowaniu miasta. Zamordowano 248 osób. Bulwersującą zbrodnią na europejskim dziedzictwie materialnym stało się również podpalenie przez Niemców XIV-wiecznej biblioteki uniwersyteckiej, w której spłonęło mnóstwo bezcennych średniowiecznych manuskryptów oraz inkunabułów. Mordy, rabunki i gwałty trwały przez następne dni. 28 sierpnia w masakrowanym Louvain pojawił się amerykański dyplomata Hugh Gibson, który tak opisał później swoje wrażenia: „Domy o sczerniałych ścianach i tlących się belkach dopalały się jeszcze; chodniki były gorące, wszystko przysypane popiołem. Zwłoki ludzi i koni poniewierały się dookoła. (…) Wiele ciał było rozdętych, co świadczyło, że zmarli kilka dni temu. Różnego rodzaju szczątki, meble, butelki, podarta odzież (…) leżały porozrzucane wśród gruzu i popiołu”.

Generał Walther von Lüttwitz (1859–1942) 25 sierpnia 1914 r. wydał rozkaz o spacyfikowaniu belgijski

Generał Walther von Lüttwitz (1859–1942) 25 sierpnia 1914 r. wydał rozkaz o spacyfikowaniu belgijskiego miasta Louvain

Foto: Fotostudio Hermann Noack Wikimedia Commons

„Remember Belgium”, czyli „Pamiętaj o Belgii”

Zbrodnie na ludności cywilnej w Belgii zaczęły stopniowo wygasać wraz z proklamowaniem przez Niemców Generalnego Gubernatorstwa Belgijskiego, co nastąpiło 26 sierpnia. Na czele tego państwowego tworu stanął feldmarszałek Colmar von der Goltz. Państwa Ententy nie zamierzały jednak puścić tego aktu barbarzyństwa w niepamięć. W krajach anglosaskich, w których od dawna Niemców nie nazywano inaczej niż „Hunami”, zaczęto masowo produkować odezwy i plakaty przypominające o tych wydarzeniach. Wszystkie opatrzone były znamiennym tytułem: „Remember Belgium” (pol. „Pamiętaj o Belgii”) i przeważnie służyły zachęceniu młodych mężczyzn do służby militarnej. „Czy powinieneś stać bezczynnie, gdy takie rzeczy mają miejsce? Zaoferuj swoje usługi armii już teraz!” – głosiły apele umieszczane obok rysunków przedstawiających cesarskich żołnierzy na tle zwłok kobiet i dzieci. Na niektórych plakatach drukowano fragmenty wywiadu amerykańskiego korespondenta wojennego Alexandra Powella z niemieckim generałem Maxem von Boehnem. Na początku rozmowy Niemiec zaprzeczał, aby armia dopuszczała się zbrodni na cywilach, lecz przyparty do muru przez Powella – który poinformował go, że widział na własne oczy skutki działań armii, m.in. okaleczone ciała cywilów – generał potwierdził, że czasem kobiety i dzieci mogą ucierpieć w trakcie walk ulicznych, bo „niestety tak już jest na wojnie”. Na koniec zapewnił, że on sam „osobiście zrobił wszystko, aby chronić cywilów, nawet wysłał ostatnio kilku żołnierzy na pierwszą linię walk za atakowanie kobiet”.

Po miażdżącej fali potępienia, jaka spadła na cesarstwo w związku ze zbrodniami w Belgii, Wilhelm II postanowił „wytłumaczyć się” z nich w dość specyficzny sposób. Wystosował do prezydenta USA Woodrowa Wilsona specjalny telegram, gdzie pisał, że „serce mu krwawi z powodu nieszczęść, które dotknęły Belgię w wyniku przestępczych i barbarzyńskich działań Belgów”. Próbował obarczyć winą również… rząd belgijski, którego posunięcia rzekomo wymusiły na niemieckich wojskowych stosowanie najostrzejszych środków represji wobec „żądnej krwi ludności”.

Jak łatwo się domyślić, tak sformułowane „przeprosiny” nie odniosły oczekiwanego efektu. Pamięć o zbrodniach dokonanych w Belgii towarzyszyła żołnierzom walczącym po obu stronach barykady przez całą wojnę. O tragedii z 1914 r. zaczęły przypominać także produkcje filmowe. W 1915 r. w Wielkiej Brytanii powstał krótkometrażowy niemy film „Remember Belgium” (reżyserką była kobieta, jedna z pionierek w tym zawodzie, Ethyle Batley). Wielkim uznaniem widzów cieszył się również poruszający tę tematykę amerykański film „Serce świata” z 1918 r.

Z upływem lat obfitujących w kolejne przerażające akty ludobójstwa pamięć o krwawym belgijskim sierpniu 1914 r. zaczęła się zacierać. Niewyobrażalny ogrom zbrodni, których dopuścili się Niemcy podczas II wojny światowej, skutecznie wyparł ze zbiorowej świadomości pamięć o okrucieństwach, do jakich byli oni zdolni zaledwie 25 lat wcześniej.

28 lipca 1914 r., równo miesiąc po zamachu w Sarajewie na austro-węgierskiego następcę tronu Franciszka Ferdynanda i jego żonę Zofię, cesarstwo Franciszka Józefa wypowiedziało wojnę Serbii. Data ta uznawana jest za symboliczny początek I wojny światowej. Już kilka dni później, na początku sierpnia, armia Cesarstwa Niemieckiego sprzymierzona z Austro-Węgrami wmaszerowała do Belgii i Luksemburga, mimo że były to państwa wówczas neutralne. Niemcy pogwałcili jednak status tych krajów, gdyż – działając zgodnie z przygotowanym kilka lat wcześniej planem Schlieffena (opracowanym w 1905 r. z myślą o prowadzeniu wojny jednocześnie z Francją i Rosją) – zamierzali dokonać ataku na Francję właśnie z terenu Belgii.

Pozostało jeszcze 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia świata
Angkor – skarb światowej kultury
Historia świata
Baszszar Al-Asad – zbrodniarz wojenny
Historia świata
Ameryka i Kanada: miłość na zawsze?
Historia świata
Milion grobów nad Orontesem
Historia świata
Atomowe cesarstwo