Tytoń – indiańska zemsta na Europejczykach

16 listopada obchodzimy Światowy Dzień Rzucania Palenia Tytoniu. To doskonała okazja, żeby przypomnieć skąd się wziął najbardziej zabójczy nałóg w historii ludzkości.

Publikacja: 12.11.2024 15:24

Panowie palący papierosy i grający w tryktraka w tawernie. Obraz Dircka Halsa z 1627 r.

obraz

Panowie palący papierosy i grający w tryktraka w tawernie. Obraz Dircka Halsa z 1627 r.

Foto: wikimedia commons

Na początku XXI wieku raporty WHO informowały, że wskutek chorób spowodowanych paleniem lub żuciem tytoniu rocznie umierało 4 mln osób. W ostatniej dekadzie te straszne statystyki wzrosły dwukrotnie.

Nie jest kwestią przypadku, że na Światowy Dzień Rzucania Palenia Tytoniu wybrano datę 16 listopada. Tego bowiem dnia w 1492 roku po raz pierwszy w zapiskach wyprawy Krzysztofa Kolumba wspomniano o tej dziwnej roślinie, której zrolowane i wysuszone liście palili karaibscy tubylcy.

Zwyczaj pana Nicota

Początkowo tytoń nie przypadł do gustu członkom wyprawy Krzysztofa Kolumba. Wdychanie śmierdzącego dymu uznali za przejaw barbarzyństwa i głupoty. O jakże dobrze byłoby dla potomnych, gdyby ten pogląd utrzymał się do dzisiaj. Niestety, w 1559 roku na dwór portugalski przybył nowy francuski ambasador Jean Nicot Sieur de Villemain, który bardzo zainteresował się roślinami sprowadzanymi przez Portugalczyków z ich kolonii w Nowym Świecie. Jedna roślina zwróciła jego szczególną uwagę. Przywieziono ją z Peru, gdzie nazywano ją Petun. Podobno Indianie przykładali ją jako okład do wrzodziejących ran. Interesujący się medycyną Nicot postanowił wypróbować ją we francuskim szpitalu, a jej nasiona wysłał w prezencie dla królowej matki Katarzyny Medycejskiej.

Okłady z liści tej rośliny rzeczywiście zdawały się być bardzo skuteczne na zmiany wrzodowe skóry. Ale czy mogły także wspomagać procesy leczenia i gojenia od „wewnątrz”? Pierwsze próby zjedzenia liści zakończyły się ciężki zatruciami. Wyrzucono więc liście na śmietnik. Jak to jednak bywa w historii, przypadek musiał sprawić, że ktoś podniósł wyschnięte liście, starł je na proszek i szczyptę wciągnął nosem. Niektórzy uważają, że był to sam wspomniany pan ambasador Jean Nicot. Okazało się, że czynność ta nie tylko sprawiała mu przyjemność, ale też „rozjaśniała” umysł.

I to od jego nazwiska nazwano wciąganie nosem szczypty tabaki „zwyczajem Nicota”. Zwyczaj ten bardzo rozpowszechnił się wśród francuskiej arystokracji, która zaraziła nim swoich krewnych we wszystkich krajach Europy.

„Cudowne lekarstwo na wszystkie dolegliwości”

W 1577 roku lekarz hiszpański lekarz i botanik Nicolas Monardes ogłosił w swojej książce pt. „Radosne wieści z nowo odkrytego świata”, że tytoń jest rośliną leczącą aż 20 chorób, zaczynając od migreny aż po dnę moczanową, febrę, puchlinę wodną, a nawet ból zębów.

Za jak cudowną roślinę uznano tytoń świadczy nadanie jej łacińskiej nazwy „Sacra herba”, czyli „święte zioło”. Brytyjski lekarz Jonh Gerard zapisał w swoim notesie, że „przez niektórych nazywana jest także Nicotiana”. W taki oto sposób mało znany ambasador francuski przy dworze portugalskim Jean Nicot Sieur de Villemain rozsławił swoje nazwisko. Nicot przemieniono w słowo nikotyna, którą nazwano alkaloid zawarty w liściach owej indiańskiej rośliny. Przeróbka fonetyczna słów Nicot i nikotyna zaowocowało znaną do dzisiaj nazwą „tytoń”.

Interesujący się medycyną ambasador Nicot postanowił wypróbować liście tytoniu w szpitalu, a jego nasiona wysłał w prezencie dla królowej matki Katarzyny Medycejskiej.

Ale za palenie tytoniu nie ponosi odpowiedzialności ów Francuz, tylko wspomniany Brytyjczyk John Gerard. To on jako pierwszy przyjrzał się uważnie co z tytoniem robią Indianie. Na podstawie tych obserwacji zapisał w swoim „Zielniku”; „Wysuszone liście pali się w fajce, dym wciąga się do brzucha, a potem wypuszcza nozdrzami”.

„Palenie obowiązkowe!”

Nikt tak bardzo nie podtrzymał entuzjazmu i podziwu dla „leczniczych” właściwości tytoniu jak lekarz angielski Nicholas Culpeper, który w 1653 roku napisał w swojej książce pt. „Complete Herbal”: „Pochodzi owa roślina z Indii Zachodnich, ale uprawiamy ją w naszych ogrodach”. Culpeper wymienił następnie całą długą listę chorób, które można zwalczać za pomocą wdychania dymu ze spalonych liści tej rośliny. Twierdził nawet, że posiekane liście zmieszane z wieprzowym smalcem zabijają wszy, leczą otyłość, koją ból zębów oraz łagodzą stany zapalne kości i stawów. Podkreślał przy tym jednak, że jest to substancja tak silna, że łyżka destylowanego olejku z tytoniu może zabić kota.

Tytoń przywieziono do Europy z Peru, gdzie nazywano go Petun. Podobno Indianie przykładali jego liście jako okład do wrzodziejących ran. 

Culpeper rozpowszechniał także pogląd, że w czasie londyńskiej epidemii dżumy w latach 60. XVII wieku żaden palacz nie zachorował na tę chorobę. Uznano to za dowód na wyjatkowe właściwoci lecznicze tytoniu i pod groźbą kary cielesnej nakazano w ramach prewencji medycznej palić tytoń uczniom szkół męskich. Dopiero niemiecki botanik Augustus Quirinus Rivinus obalił rewelacje Culpepera ogłaszając, że „podczas podczas epidemii dżumy w Lipsku zmarło wielu, którzy palili tytoń”.

Jednak ziarno zasiane przez Culpepera zaczęło przynosić straszne żniwo. Tytoń, wcześniej znany jedynie pod postacią tabaki, traktowanej zresztą jako droga używka dla zgnuśniałej arystokracji, stał się za sprawą poglądów głoszonych przez Culpepera używką, która coraz bardziej zaczęła uzależniać narody. Droga i wymagająca dobrej gleby roślina indiańska zaczęła wypierać uprawy tak potrzebnych w owych czasach roślin jadalnych. Dzisiaj jest drugą obok bawełny najczęściej uprawianą na świecie rośliną niejadalną. Doskonałe gleby, które mogłyby wyżywić miliony głodujących na świecie rodzą czystą truciznę, której sama uprawa i zbiory są bardzo niebezpieczne dla zdrowia ludzi przy nich pracujących.

Tylko w Polsce palenie papierosów powoduje przedwczesną śmierć 67 tys. osób rocznie. Niektóre choroby są spowodowane niemal wyłącznie używaniem wyrobów tytoniowych. Tak jest w przypadku ponad 90 proc. przypadków raka płuc.

Na początku XXI wieku raporty WHO informowały, że wskutek chorób spowodowanych paleniem lub żuciem tytoniu rocznie umierało 4 mln osób. W ostatniej dekadzie te straszne statystyki wzrosły dwukrotnie.

Nie jest kwestią przypadku, że na Światowy Dzień Rzucania Palenia Tytoniu wybrano datę 16 listopada. Tego bowiem dnia w 1492 roku po raz pierwszy w zapiskach wyprawy Krzysztofa Kolumba wspomniano o tej dziwnej roślinie, której zrolowane i wysuszone liście palili karaibscy tubylcy.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia świata
Ameryce naprawdę zagrażał komunizm
Historia świata
Przewodnik średniowiecznego obieżyświata: zwiedzanie Jerozolimy
Historia świata
Tysiąc kilometrów adrenaliny na Karakorum Highway
Historia świata
Chiński smok w złotych kajdanach partii
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Historia świata
Rozwój sieci neuronowych jako narzędzia sztucznej inteligencji, cz. II