Istnieje 25 sprzecznych teorii na temat pochodzenia człowieka, który przedstawiał się jako Krzysztof Kolumb. Sam opisałem kilka lat temu na łamach miesięcznika „Uważam Rze Historia” i tygodnika „Rzecz o Historii” hipotezę o powiązaniach rodzinnych Kolumba z dynastią Jagiellonów, opartą na niezwykle wnikliwych badaniach portugalskiego historyka Manuela Rosy.
Należy jednak uznać, że wyniki najnowszych badań genetycznych szczątków żeglarza i jego krewnych, przeprowadzone przez zespół hiszpańskich naukowców pod kierownictwem José Antonio Lorente’a, profesora medycyny sądowej na Uniwersytecie w Granadzie, oraz historyka Marcialo Castro, zamykają dyskusję na temat polsko-litewskiego pochodzenia Kolumba. Po długim oczekiwaniu na pozwolenie udało im się ekshumować fragmenty szczątków ludzkich znajdujących się w imponującym sarkofagu, umieszczonym w prawej części transeptu sewilskiej katedry.
Każdemu polecam odwiedzić to miejsce. Grobu Kolumba nie uda się nie zauważyć. Nad płytą główną są umieszczone cztery alegoryczne postacie przedstawiające władców czterech królestw wchodzących w skład Hiszpanii za życia Kolumba: Kastylii, Aragonii, Nawarry i Leonu. Jest to dzieło rzeźbiarza Arturo Melidy, pierwotnie zainstalowane w katedrze w Hawanie, ponieważ tam kiedyś znajdował się grób Kolumba.
Problem w tym, że nie tylko w Hawanie. Wcześniej był jeszcze w dwóch innych miejscach. Wielki podróżnik nie zaznał bowiem po śmierci spokoju i podróżował tak jak za życia – przemierzając ocean.
Wędrowiec za życia i po śmierci
Krzysztof Kolumb, człowiek, którego znamy z podręczników historii, zmarł 20 maja 1506 r. w Valladolid. Dlaczego akurat w tym mieście? Czy coś go łączyło z dawną siedzibą królów Kastylii i Leonu? Nie. Od śmierci katolickiej królowej Izabeli Kastylijskiej Kolumb nieustannie podążał za dworem wędrownym króla Ferdynanda Aragońskiego. Liczył na audiencję, której nigdy nie uzyskał. Gwałtowna śmierć nadeszła przypadkowo w Valladolid. Wielki żeglarz miał w dniu swojej śmierci dopiero 55 lat. Od powrotu z Indii Zachodnich był zmęczony i rozczarowany życiem. Nie wiemy, w jakim miejscu pożegnał się ze światem. Przypuszcza się, że ze względu na wędrówkę za dworem królewskim mógł umrzeć w jakimś skromnym przydrożnym zajeździe, choć bardziej prawdopodobne jest, że gościł w domu swojego przyjaciela, marynarza Gila Garcíi.