Otto Skorzeny – wielki oszust, który zmyślił większość swoich wyczynów wojennych

Człowiek nazywany „pierwszym komandosem Hitlera” zmyślił ogromną część swoich wyczynów wojennych, a jego udział w operacji uwolnienia Mussoliniego był występem komediowym.

Publikacja: 12.09.2024 21:00

Hotel Campo Imperatore położony w sercu masywu Gran Sasso, gdzie więziony był Duce. Hotel został zbu

Hotel Campo Imperatore położony w sercu masywu Gran Sasso, gdzie więziony był Duce. Hotel został zbudowany na wysokości ponad 2000 m n.p.m.

Foto: Toni Schneiders/Bundesarchiv

Obersturmbannführer Otto Skorzeny był kimś, kogo się bano jeszcze długo po wojnie. W wielu publikacjach przedstawiano go niemal jak bondowskiego złoczyńcę i człowieka kierującego siatką zaprawionych w boju dywersantów z SS biorących udział w tajnej wojnie pomiędzy supermocarstwami. Ludzie Skorzenego mieli organizować zamachy stanu na kilku kontynentach, organizować działania partyzanckie w Afryce Północnej i szkolić bezpieki latynoskich reżimów. Niektórzy szli o wiele dalej w swoich podejrzeniach. Piotr Goszczyński, dziennikarz łódzkiego „Głosu Robotniczego”, na fali marcowej propagandy pisał, że izraelski generał Mosze Dajan, architekt zwycięstwa w wojnie sześciodniowej 1967 r., to tak naprawdę przebrany Otto Skorzeny, „znany specjalista od morderstw i porwań z SS”. Samego Skorzenego taka sława mogła zdumieć, ale i cieszyć. Był to bowiem żywy dowód na to, że rozpoczęta przez niego w czasie wojny operacja autokreacyjna odnosi nadspodziewane sukcesy. Dzięki wprawionej przez siebie w ruch machinie kłamstw Skorzeny wszedł do historii jako istota niemal półboska, jako „pierwszy komandos Hitlera” i błyskotliwy dowódca wojskowy. Początkiem tego mitu była oczywiście akcja uwolnienia Benita Mussoliniego przeprowadzona we wrześniu 1943 r.

Kariera mechanika

Otto Skorzeny urodził się w 1908 r. w Wiedniu, w dość zamożnej rodzinie. Jego ojciec był fabrykantem, architektem i oficerem rezerwy artylerii armii austro-węgierskiej. Zdecydowana większość ludzi wymawiała jego nazwisko rodowe jako „Skorceny”. Wśród nielicznych ludzi wymawiających je poprawnie – jako „Skożeny” – był Austriak: Adolf Hitler. Rodzina Ottona Skorzenego wywodziła się bowiem ze wsi Skorzęcin w powiecie gnieźnieńskim.

W latach 1926–1931 przyszły „pierwszy komandos Hitlera” studiował inżynierię w Wyższej Szkole Technicznej w Wiedniu. Na uczelni mocno zaangażował się w działalność pangermańskich bractw studenckich. To z tamtego okresu życia pochodziła wielka szrama, jaką miał na policzku. Był to ślad udziału w pojedynku szermierczym, czy raczej bezmyślnej studenckiej bijatyce na szpady. W tamtych czasach nawiązał również znajomości z wieloma ludźmi, którzy później będą robić kariery w ruchu nazistowskim. Sam przystąpił do austriackiego odłamu NSDAP w 1932 r. Stał się wywrotowcem dążącym do likwidacji swojego państwa i włączenia go do niemieckiej Rzeszy. Ta działalność bardzo mocno mu się później opłaciła. Po anszlusie był bowiem uznawany za jednego ze „starych zasłużonych bojowników”.

Czytaj więcej

Jak Otto Skorzeny ratował Mussoliniego: Cztery minuty na Gran Sasso

Gdy wybuchła wojna, Skorzeny zgłosił się na ochotnika do Luftwaffe. Chciał zostać pilotem, ale nie spełniał warunków (m.in. miał już ponad 30 lat), przyjęto go więc jedynie na fliegera (szeregowego) w jednostce zapasowej łączności w Wiedniu. Rozczarowany Skorzeny użył swoich koneksji partyjnych, by w lutym 1940 r. uzyskać przeniesienie do Waffen-SS. Początkowo służył w batalionie rezerwy dywizji SS Leibstandarte Adolf Hitler w Berlinie-Liechtenfeld. Na początku maja 1940 r. awansował do stopnia Unterscharführera i został skierowany do służby w ciężkiej artylerii dywizji SS Totenkopf. Służył tam jako mechanik, podczas kampanii francuskiej słyszał więc wojnę jedynie z oddali i nie brał udziału w bezpośrednich akcjach bojowych. Był chyba jednak dobrym mechanikiem, bo dostawał kolejne awanse i w styczniu 1941 r. był już Untersturmführerem (porucznikiem) w jednostce artylerii wchodzącej w skład dywizji SS Das Reich. Wraz z nią brał udział w kwietniu w 1941 r. w inwazji na Jugosławię. Później chwalił się, że sam jeden wziął do niewoli 100 jugosłowiańskich żołnierzy, ale nie potwierdzają tego dokumenty. Po kolejnym awansie wziął udział wraz ze swoją dywizją w inwazji na ZSRR. Wciąż jako mechanik. 26 sierpnia 1941 r. został jednak odznaczony Krzyżem Żelaznym drugiej klasy – za wyciągnięcie pojazdu z rowu pod ogniem nieprzyjaciela, podczas walk na przyczółku pod Jelnią. W styczniu 1942 r. ewakuowano go do Niemiec. Niektóre źródła podają, że został ciężko ranny w ostrzale sowieckiej artylerii. W rzeczywistości jednak trafił do szpitala z powodu kolki żołądkowej.

Po wyjściu ze szpitala służył w batalionie zapasowym w Weimarze-Buchenwaldzie jako instruktor dla mechaników samochodowych. Z jakiegoś powodu nie wrócił do swojej dotychczasowej jednostki na froncie. Czyżby go tam z jakiegoś powodu nie chciano czy też sam się znudził służbą frontową? Musiał mieć dużo wolnego czasu, gdyż często wówczas przebywał w berlińskich knajpach, gdzie spotykał się z dawnymi towarzyszami z austriackiego odłamu NSDAP. Jeden z jego kolegów z tamtych czasów, Ernst Kaltenbrunner, został szefem Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy (RSHA). To on załatwił Skorzenemu stanowisko w SD (wywiadzie zagranicznym SS), kierowanym przez Waltera Schellenberga.

SS próbowała wówczas stworzyć własne siły specjalne będące konkurencją dla podległej Abwehrze jednostki dywersyjnej Brandenburg. Na początku 1942 r. w ramach SS sformowano więc specjalną jednostkę szkoleniową w koszarach w Oranienburgu, położonych blisko obozu koncentracyjnego Sachsenhausen. Później ten oddział przeniósł się do pobliskiej miejscowości Friedenthal i zaczął być oficjalnie nazywany SS-Sonderlehrgang zbV Friedenthal. Kierował nim początkowo holenderski esesman Pieter van Vessem, a w liczącej około 100 ludzi jednostce służyło wielu członków SS z Holandii, volksdeutschów z innych krajów, strażników z obozów koncentracyjnych i byłych członków Einsatzgruppen. Szkolenie kiepsko szło, podobnie jak próby pierwszych działań dywersyjnych, dlatego Schellenberg uznał, że jego siły specjalne potrzebują nowego dowódcy. W wyniku nacisków Ernsta Kaltenbrunnera wybór padł na Skorzenego. Pod koniec kwietnia 1943 r. awansowano go na Hauptsturmführera i mianowano dowódcą jednostki Friedenthal, przemianowanej na SS-Jäger-Bataillon 502. Przeszedł prosty kurs szpiegostwa, ale nie zapewniono mu szkolenia spadochronowego ani żadnego kursu walki. Do 502. ściągnął kilku kolegów z Austrii i z jednostek naprawiających pojazdy. W całym batalionie tylko dwóch oficerów i kilku podoficerów miało wcześniej realne doświadczenie bojowe. Jeden z oficerów nie zakwalifikował się do jednostek frontowych, gdyż był za niski. Tego typu ludzie tworzyli najsławniejszą jednostkę specjalną III Rzeszy. Ich debiutem bojowym stała się akcja uwolnienia Mussoliniego.

Czytaj więcej

Arabska zimna wojna ze swastyką w tle

Na ratunek Duce

Benito Mussolini przestał być dyktatorem Włoch w nocy z 24 na 25 lipca 1943 r. Obalili go sami faszyści zasiadający w Wielkiej Radzie Faszystowskiej, którzy demokratycznie przegłosowali odsunięcie go od władzy. Duce jakoś specjalnie przeciwko temu nie protestował. Miał świadomość tego, że wojna jest przegrana, i prawdopodobnie chciał się udać na polityczną emeryturę. Niezależnie od tego, jakie były jego plany, spiskowcy nie pozwolili mu ich zrealizować. Po wyjściu z posiedzenia Wielkiej Rady Faszystowskiej został aresztowany. 25 lipca na czele nowego rządu stanął generał Pietro Badoglio, który przekonywał Niemców, że chce kontynuować sojusz z nimi. Hitler słusznie jednak podejrzewał, że Badoglio szuka porozumienia z aliantami. Szykował się więc do militarnej okupacji Włoch i do odbicia Mussoliniego z aresztu.

Operacja uwolnienia Duce otrzymała kryptonim „Eiche” („Dąb”). Miała ona zostać przeprowadzona głównie siłami podległych Luftwaffe i doświadczonych spadochroniarzy generała Kurta Studenta. Na życzenie Hitlera włączono do niej również 502. Batalion Skorzenego. Początkowo ów specjalny oddział SD miał za zadanie zlokalizować miejsce przetrzymywania Mussoliniego. Skorzeny podążał więc za plątaniną różnych prawdziwych i fałszywych tropów, ale nie udało mu się zrealizować zadania. Dopiero niemiecki radiowywiad ustalił, że Duce może być przetrzymywany w hotelu Campo Imperatore położonym w sercu masywu Gran Sasso. Hotel został zbudowany na wysokości ponad 2000 m n.p.m. Prowadziła do niego łatwa do uszkodzenia kolejka linowa. Ale zrzucenie tam spadochroniarzy byłoby bardzo ryzykowne. Rozrzedzone powietrze sprawiłoby, że spadaliby oni zbyt szybko, a podmuchy wiatru mogły ich łatwo rzucić w górskie przepaście. Obok hotelu był też jednak płaski teren dogodny do lądowania szybowców. Postanowiono więc, że akcję wykona oddział spadochroniarzy podległy Studentowi. 502. Batalion miał w tym czasie jedynie „zabezpieczyć” żonę Mussoliniego. Takie ustalenia nie satysfakcjonowały jednak SS. Wymuszono więc, by ludzie Skorzenego też brali udział w tej akcji – jako obserwatorzy i ochroniarze Duce po jego uwolnieniu.

Podczas desantu komandosów Skorzenego włoscy policjanci nie mieli ochoty stawiać oporu. Na zdjęciach

Podczas desantu komandosów Skorzenego włoscy policjanci nie mieli ochoty stawiać oporu. Na zdjęciach widać, jak po akcji uwolnienia Duce (w płaszczu i kapeluszu) fraternizują się z Niemcami. Skorzeny (z lornetką na piersiach) stoi tuż przy Mussolinim

Toni Schneiders/Bundesarchiv

Akcję przeprowadzono 12 września 1943 r. Zaplanował ją i dowodził nią niemal całkiem już zapomniany major spadochroniarzy Harald Mors. W stronę Gran Sasso leciało dziewięć szybowców transportowych DFS 230 (ponadto dwa szybowce rozbiły się przy starcie, bo pas startowy został wcześniej uszkodzony w wyniku amerykańskiego bombardowania). Na ich pokładach było 82 spadochroniarzy i 26 esesmanów z 502. Batalionu. Był z nimi też generał Fernando Soleti, dowódca włoskich karabinierów. Jednocześnie 300 spadochroniarzy zajmowało dolną stację kolejki linowej. Około godziny 14 szybowce zaczęły lądować w pobliżu hotelu Campo Imperatore. Podczas lotu ich formacja trochę się pomieszała, w efekcie szybowiec Skorzenego wylądował jako pierwszy (Skorzeny twierdził później, że sam wyrwał stery pilotowi z rąk; nie mógł jednak tego zrobić, gdyż przedział pasażerski był oddzielony barierą od kabiny pilota). Wybiegł z niego generał Soleti i zaczął krzyczeć do pilnujących tego obiektu karabinierów: „Nie strzelać!”.

Zaskoczeni Włosi nie strzelali. Gdyby jednak nie posłuchali swojego zwierzchnika, to urządziliby masakrę ludziom Skorzenego. Ci bowiem po wyjściu z szybowca bezmyślnie stali obok niego w zwartej grupie i zastanawiali się, co robić. Skorzeny rzucił się w stronę hotelu, mijając zdziwionego włoskiego policjanta. Z szybowca zapomniał wziąć... broni. Pomylił drzwi do hotelu i wszedł do tylnego pomieszczenia radiowego. Pogapił się chwilę na zaskoczonego włoskiego radiotelegrafistę, po czym postanowił obiec hotel. Po drodze miał problem z psem uwiązanym na łańcuchu i z pokonaniem murku wysokiego na 1,5 m (Skorzeny miał 195 cm wzrostu). Gdy dobiegł do głównych drzwi, zauważył, że blokuje je prowizoryczna barykada zrobiona z mebli. Kazał więc jednemu ze swoich ludzi wdrapać się po rynnie na piętro. Komandos z SS miał z tym jednak problem. Ludzie Skorzenego zaczęli więc forsować meblową barykadę. W końcu zziajany Skorzeny wbiegł do pokoju, w którym trzymano Mussoliniego, i oznajmił: „Duce, przysłał mnie Führer, jest Pan wolny!”.

Czytaj więcej

Most Ludendorffa. Dlaczego zniszczono most na Renie

W całej akcji zginęły tylko dwie osoby – włoski leśniczy i karabinier uczestniczący w obronie dolnej stacji kolejki linowej. Wśród Niemców byli ranni oraz kontuzjowani podczas lądowania. Wcześniej prognozowano, że poniosą oni straty dochodzące do 80 proc. Decydujące okazało się jednak to, że włoscy policjanci nie mieli ochoty stawiać oporu. Na zdjęciach z tej akcji widać ich fraternizujących się z Niemcami i radośnie noszących bagaże Mussoliniego. Niemcy uznali, że nie warto ich nawet rozbrajać. Owi policjanci im się nie poddali – oni po prostu zmienili strony. Oficerowie karabinierów pilnujący Mussoliniego służyli później w bezpiece Włoskiej Republiki Socjalnej.

Duce wsiadł do lekkiego samolotu łącznikowego Fieseler „Storch”, którym miał zostać ewakuowany. Do tego samolotu samowolnie wpakował się również Skorzeny. W normalnych warunkach „Storch” potrzebował 80 m rozbiegu, by wystartować. Przy rozrzedzonym wysokogórskim powietrzu droga ta jednak wydłużała się do 200 m. Obecność w samolocie dodatkowego ciężaru, jakim był Skorzeny, mocno utrudniała start. Podczas odrywania się od ziemi samolot uderzył lewym kołem w skałę, a później ostro runął w przepaść. Tylko mistrzowskie umiejętności pilota pozwoliły mu się wznieść z powrotem. O 16.15 „Storch” zdołał wylądować w bazie Pratica di Mare, gdzie obaj pasażerowie przesiedli się do bombowa He-111, który zabrał ich do Wiednia. Tam Skorzenego przyjął sam Hitler, pogratulował mu sukcesu, wręczył awans i odznaczył Krzyżem Rycerskim Krzyża Żelaznego. Rozpoczęła się potężna kampania propagandowa przedstawiająca Skorzenego jako nazistowskiego superherosa. Rankiem 14 września niemieckie radio podało, że Mussolini został w brawurowej akcji uwolniony przez niego i przez „komandosów z SS”. Mors i Student byli wściekli, że całkowicie pominięto udział ich ludzi.

Otto Skorzeny (1908–1975) – austriacki oficer niemieckich jednostek SS, dowódca kilku operacji koman

Otto Skorzeny (1908–1975) – austriacki oficer niemieckich jednostek SS, dowódca kilku operacji komandosów. Na zdjęciu: Otto Skorzeny jako świadek podczas procesów norymberskich, listopad 1945 r.

Domena publiczna/wikipedia

Żywot mitu

Po rajdzie na Gran Sasso część ludzi z 502. Batalionu wysłano do Danii, gdzie współtworzyli tzw. Grupę Petersa, czyli szwadron śmierci, który zabił 102 Duńczyków podejrzewanych o związki z ruchem oporu. SD planowała natomiast dalsze spektakularne akcje, w których mieli zostać wykorzystani ludzie Skorzenego. W ich szeregi wcielono też doświadczonych dywersantów z jednostki Brandenburg. Z planów porwania generała de Gaulle’a oraz zabicia Stalina, Roosevelta i Churchilla w Teheranie nic jednak nie wyszło. Przeprowadzona 25 maja 1944 r. próba pojmania marszałka Tity, czyli desant spadochronowy na Dvar, również była fiaskiem. Komandosi z SS ponieśli ciężkie straty, a Tito zdołał im uciec (przestraszył się jednak na tyle, że na wiele miesięcy zaszył się na wyspie Vis pod ochroną Brytyjczyków; Niemcy natomiast z poczuciem triumfu pokazywali zdobyty jego mundur marszałkowski). Jedynym sukcesem odniesionym przez dywersantów Skorzenego w 1944 r. była operacja Panzerfaust, czyli zamach stanu na Węgrzech przeprowadzony w październiku 1944 r. Podobnie jak w Gran Sasso odniesiono zwycięstwo nad zdezorientowanym sojusznikiem.

W grudniu 1944 r. podczas ofensywy w Ardenach Skorzeny dowodził 150. Brygadą Pancerną mającą udawać… jednostkę amerykańską. Dostała ona zdobyczne shermany i jeepy, a wcielano do niej żołnierzy i marynarzy znających angielski. W praktyce udało się do niej ściągnąć tylko 10 żołnierzy znających amerykański slang i 50 znających dobrze angielski, ale nie w wersji amerykańskiej. Ci najbardziej sprawni językowo trafili do specjalnej grupy dywersantów noszących amerykańskie mundury i działających na tyłach sił wroga. Zdołali oni wywołać szpiegomanię wśród Amerykanów, ale bardzo często wpadali na słabej znajomości amerykańskiego slangu. Z 44 wróciło tylko 8. Aż 18 zostało rozstrzelanych przez Amerykanów, a reszta poległa w walkach.

Skorzeny nie potrafił prowadzić natarcia brygadą pancerną, dlatego jego oddział poniósł ciężkie straty. W styczniu 1945 r. bronił Schwedt nad Odrą, co o mało nie skończyło się dla niego sądem polowym. Mimo to dostał tzw. Liście Dębu do Krzyża Rycerskiego.

Otto Skorzeny w styczniu 1945 r. bronił Schwedt nad Odrą, co o mało nie skończyło się dla niego sąde

Otto Skorzeny w styczniu 1945 r. bronił Schwedt nad Odrą, co o mało nie skończyło się dla niego sądem polowym. Mimo to dostał tzw. Liście Dębu do Krzyża Rycerskiego

Bundesarchiv

W kwietniu 1945 r. porzucił swoje wojska pod pozorem rozkazu tworzenia partyzantki Werwolfu. Zaszył się w Bawarii, gdzie Amerykanie aresztowali go w maju. W 1948 r. uciekł z więzienia i wyemigrował do Hiszpanii, gdzie dalej kreował swoją legendę. Współpracował z zachodnioniemieckim wywiadem BND i donosił do Mosadu na swoich dawnych nazistowskich kolegów. Zmarł w 1975 r. w Madrycie, ale jego fałszywa legenda nadal żyje.

Korzystałem m.in. z książki Roberta Forczyka „Rescuing Mussolini. Gran Sasso 1943”

Obersturmbannführer Otto Skorzeny był kimś, kogo się bano jeszcze długo po wojnie. W wielu publikacjach przedstawiano go niemal jak bondowskiego złoczyńcę i człowieka kierującego siatką zaprawionych w boju dywersantów z SS biorących udział w tajnej wojnie pomiędzy supermocarstwami. Ludzie Skorzenego mieli organizować zamachy stanu na kilku kontynentach, organizować działania partyzanckie w Afryce Północnej i szkolić bezpieki latynoskich reżimów. Niektórzy szli o wiele dalej w swoich podejrzeniach. Piotr Goszczyński, dziennikarz łódzkiego „Głosu Robotniczego”, na fali marcowej propagandy pisał, że izraelski generał Mosze Dajan, architekt zwycięstwa w wojnie sześciodniowej 1967 r., to tak naprawdę przebrany Otto Skorzeny, „znany specjalista od morderstw i porwań z SS”. Samego Skorzenego taka sława mogła zdumieć, ale i cieszyć. Był to bowiem żywy dowód na to, że rozpoczęta przez niego w czasie wojny operacja autokreacyjna odnosi nadspodziewane sukcesy. Dzięki wprawionej przez siebie w ruch machinie kłamstw Skorzeny wszedł do historii jako istota niemal półboska, jako „pierwszy komandos Hitlera” i błyskotliwy dowódca wojskowy. Początkiem tego mitu była oczywiście akcja uwolnienia Benita Mussoliniego przeprowadzona we wrześniu 1943 r.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia świata
Czy Meksyk zawdzięcza niepodległość Napoleonowi?
Historia świata
Polacy i Turcy: przeciwnicy, ale nie wrogowie
Historia świata
Überkuh, czyli nadkrowa Hitlera. Pradawne zwierzęta miały pokazać potęgę Niemiec
Historia świata
Krystyna Skarbek - szpieg wszech czasów, polski skarb w Londynie
Historia świata
Zadziwiająca koalicja opowiadająca się za dyktaturą. Prosowiecki rząd generała Rómmla