Stalin był bardzo ciekaw tego nowego amerykańskiego prezydenta. Wiedział, że był kiedyś sprzedawcą męskiej galanterii i pochodził z zapyziałego miasteczka, gdzieś z pogranicza stanów Missouri i Kansas. Radziecki dyktator nie odczuwał przy nim kompleksu niższości jak przy Winstonie Churchillu, który był wnukiem 7. księcia Marlborough, czy przy potomku bogatego nowojorskiego rodu Rooseveltów.
Choć doskonale wiedział, że nowy amerykański prezydent jest wrogiem komunizmu, to szanował jego wyraziste stanowisko ideologiczne. Stalin lubił takich ludzi. Najbardziej brzydził się obłudnikami i lizusami. Być może dlatego nie czuł się najlepiej przy Franklinie D. Roosevelcie, którego prawdziwego światopoglądu nie był w stanie odgadnąć. Stalin tylko siebie uważał za prawdziwego komunistę. Wszelkiej maści lewacy zachodni budzili w nim pogardę i politowanie. Truman, jako zadeklarowany antykomunista z głębokiej amerykańskiej prowincji, spodobał mu się od pierwszego wejrzenia.