Zabójczo dobry bigos Tillie Klimek, najsłynniejszej czarnej wdowy

Tillie Klimek wyróżniała się nieprzeciętnym talentem kucharskim i zdolnością przepowiadania daty czyjejś śmierci. Obie te umiejętności łączył arszenik i mordercze skłonności najsłynniejszej czarnej wdowy i seryjnej zabójczyni w dziejach amerykańskiej Polonii.

Publikacja: 15.06.2023 21:00

State Street, Chicago w USA, ok. 1900 r. Tramwaje i piesi na jednej z głównych ulic handlowych w cen

State Street, Chicago w USA, ok. 1900 r. Tramwaje i piesi na jednej z głównych ulic handlowych w centrum miasta. Chicago upodobali sobie polscy emigranci

Foto: The Print Collector/Getty Images

Tillie nie znosiła starego Fido, psa sąsiadów. Cały czas ujadał i działał jej na nerwy. Pewnego dnia odwiedziła jego właścicieli i zapowiedziała, że zwierzak długo nie pożyje, bo miała bardzo realistyczny sen, w którym zdechł. Wizja okazała się prorocza, niebawem Fido umarł w męczarniach, ale uznano to za zbieg okoliczności. Tylko Tillie wiedziała, że było inaczej.

Dużo później przypomniano sobie także o innej przedziwnej historii, która swego czasu krążyła po polskiej dzielnicy w Chicago. Tillie odwiedziła sklep z tkaninami, szukając czarnego materiału na suknię.

Czytaj więcej

USA: Jeffrey Dahmer twierdził, że śmierć innych pozwala mu nie czuć się samotnym

„To na pogrzeb męża” – wyjaśniła Tillie obsługującej ją sprzedawczyni. „Bardzo mi przykro. Proszę przyjąć moje najszczersze kondolencje” – odpowiedziała właścicielka sklepu i trochę z ciekawości zapytała: „A kiedy małżonek umarł?”. „Za dwa tygodnie” – odparła Tillie, wsunęła paczkę z materiałem pod pachę i spokojnym krokiem skierowała się ku wyjściu, pozostawiając sprzedawczynię w niemym osłupieniu.

Dokładnie 14 dni później na kilku okolicznych tablicach ogłoszeniowych pojawiły się klepsydry informujące o śmierci Józefa Mitkiewicza, owego pechowego męża, którego dotyczyła niezwykła rozmowa w sklepie z materiałami w Chicago.

Proroczy sen

Otillie „Tillie” Klimek urodziła się jako Teofila Gburek w 1876 r. w Polsce, w małej mieścinie gdzieś na terenie zaboru pruskiego. Kiedy miała zaledwie rok, jej rodzice postanowili wyemigrować do Stanów Zjednoczonych. Zamieszkali w Chicago, największym skupisku amerykańskiej Polonii, w polskiej dzielnicy Near Northwest Side – zwanej Polish Downtown. W Ameryce Teofila stała się Otillie, a z czasem po prostu Tillie. Już w dzieciństwie zasłynęła z wielkiego talentu kucharskiego. Przyrządzany przez nią bigos oraz wypieki ponoć nie miały sobie równych w całej dzielnicy. W tradycyjnej, konserwatywnej społeczności, a taką z pewnością była chicagowska Polonia, miejsce kobiety było przy dzieciach i w kuchni.

Być może kulinarne umiejętności Tillie pozwoliły jej szybko znaleźć męża – już w wieku 14 lat wzięła ślub z nieźle sytuowanym Polakiem Józefem Mitkiewiczem. Para doczekała się dwójki dzieci, ale ich związek nie należał do udanych. Józef traktował Tillie przedmiotowo i potrafił z byle powodu urządzać karczemne awantury. Jednak dopiero po ponad 24 latach wspólnego życia z Mitkiewiczem Tillie postanowiła zakończyć ten toksyczny związek. Nie brała pod uwagę rozwodu – w owych czasach nie była to łatwa sprawa do przeprowadzenia, szczególnie dla kobiety. Znalazła inne, w jej mniemaniu prostsze i skuteczniejsze rozwiązanie. Zaczęła jawnie i głośno rozpowiadać, że miała smutny proroczy sen, w którym widziała swojego męża martwego, zapamiętała nawet, jaki to był dokładnie dzień. Ku zdumieniu wszystkich Józef Mitkiewicz zmarł dokładnie we wskazanym przez nią terminie. Lekarze orzekli, że przyczyną zgonu była choroba serca.

Otillie „Tillie” Klimek urodziła się jako Teofila Gburek w 1876 r., w małej mieścinie gdzieś na tere

Otillie „Tillie” Klimek urodziła się jako Teofila Gburek w 1876 r., w małej mieścinie gdzieś na terenie zaboru pruskiego. Kilkadziesiąt lat później w USA została morderczynią

George Rinhart/Corbis/Getty Images

Tillie była ponownie wolna i dodatkowo bogatsza o tysiąc dolarów wypłacone jej przez towarzystwo ubezpieczeniowe z polisy męża. Choć dobiegała czterdziestki, miała wielki apetyt na życie, którym zamierzała odtąd pokierować samodzielnie. A jeśli ktoś stanie jej na drodze, no cóż, miała już na to sprawdzony sposób. Przekroczywszy zbrodniczy Rubikon, nie zamierzała się cofać i zawracać sobie głowy wyrzutami sumienia.

Trumna z przeceny

Tillie lubiła mężczyzn i chociaż nie była zbyt urodziwa, to nie miała problemu ze znajdowaniem kolejnych partnerów. Żałobę po pierwszym mężu nosiła krótko, bo po zaledwie dwóch miesiącach stanęła na ślubnym kobiercu z innym Polakiem, Janem Ruskowskim. Tym razem nie zamierzała czekać 24 lat. Po raz kolejny została wdową już kilka miesięcy później, w maju 1914 r. Oczywiście wcześniej przyśniła jej się śmierć męża, o czym nie omieszkała powiadomić jak najwięcej osób. Ruskowski zostawił jej łącznie, w gotówce oraz z ubezpieczenia, około dwóch tysięcy dolarów. Jeszcze zanim jej drugi małżonek zakończył żywot, związała się z Józefem Guszkowskim. Konkubent pani Gburek vel Mitkiewicz vel Ruskowski nie dał się jednak usidlić i kiedy naciskała na małżeństwo, po prostu ją porzucił. Zapewne dał się jednak zaprosić na pożegnalny obiad, bo zmarł w tym samym, zadziwiająco pechowym dla partnerów Tillie, 1914 roku.

Niewiele wiadomo o kolejnym kochanku czarnej wdowy z Polish Downtown. Prawdopodobnie nosił nazwisko Meyers, ale zniknął w nieznanych okolicznościach i w 1923 r. został uznany za osobę zaginioną. Mieszkał razem z Tillie w mieszkaniu przy 924 N. Winchester, tym samym, do którego wprowadził się niebawem jej trzeci mąż, Franciszek Kupczyk. Niepokojące sny Tillie szybko wróciły. Kobieta miała coraz mniej skrupułów – nie tylko opowiadała o nich sąsiadom, ale zaczęła znęcać się nad Franciszkiem. Złowrogie „To nie potrwa już długo” lub „Wkrótce umrzesz” słyszał z jej ust niemal codziennie, a ze znajomymi żartowała, że zostały mu „ledwie dwa cale życia”. Kiedy podupadł na zdrowiu, nabyła trumnę („cena była okazyjna – 30 dol. – i szkoda było nie skorzystać”), którą trzymała w piwnicy. Siedząc przy łożu śmierci męża, własnoręcznie wykonała żałobny kapelusz, który stał się jej znakiem rozpoznawczym. Franciszek zasnął snem wiecznym w 1921 r. Ubezpieczyciel wypłacił wdowie kolejny tysiąc dolarów. Podczas późniejszego procesu świadkowie zeznali, że w pokoju, w którym zmarły leżał na marach, Tillie włączyła gramofon z wesołą muzyką.

Czytaj więcej

Jaką płeć ma terroryzm?

Polacy w Chicago mieli do niej coraz bardziej ambiwalentny stosunek. Bogobojna i przesądna społeczność w swojej naiwności wierzyła w „nadprzyrodzone moce” Tillie, uparcie odrzucając bardziej logiczne wytłumaczenie, że potrafiła przewidzieć daty zgonu swoich bliskich, gdyż po prostu miała z tym coś wspólnego. Powszechnie wiedziano, że „miała wizję” ciężkiej choroby, która dotknęła rodzinę jej kuzynostwa. W ciągu kilku następnych lat troje kilkunastoletnich dzieci Zakrzewskich zmarło w męczarniach. I chyba nie jest możliwe, że nikt nie wiedział o kłótni Tillie z kuzynostwem na kilka dni przed złowrogą przepowiednią. Podobno tylko jedna z sąsiadek, Róża Chudzińska, zaczęła podejrzewać, że „wieszczy dar” Gburek musi mieć coś wspólnego z nagłymi zgonami jej małżonków. Tillie zareagowała błyskawicznie – ogłosiła, że przyśniła się jej śmierć Róży, i... zaprosiła ją na wesele z Franciszkiem, za którego akurat wtedy wychodziła za mąż. Choć wydaje się to niepojęte, sąsiadka zaproszenie skwapliwie przyjęła. Kilka dni później to jej nazwisko widniało na rozwieszonych w Near Northwest Side klepsydrach.

Mieszkańcy Polish Downtown uznali wszystkie te przypadki za tyleż niesamowite, co przerażające. Wielu z nich, widząc nadchodzące z naprzeciwka złowrogie „medium”, za które już powszechnie uważano Tillie, wolało przejść na drugą stronę ulicy lub skryć się w bramie. Nikt nie chciał, nawet przypadkowo, poznać dokładnej daty swojej śmierci. Czarna wdowa nie przejmowała się tym, wręcz przeciwnie, nadal chętnie częstowała wszystkich swoim słynnym bigosem, śniła profetyczne sny o śmierci bliskich i żyła coraz bardziej dostatnio.

Zbrodnia niedoskonała

Pomimo coraz gorszej reputacji wśród amerykańskiej Polonii Tillie nie miała kłopotów ze znalezieniem kolejnego adoratora. Był nim następny dobrze sytuowany Polonus – Józef Klimek. Kiedy jego rodzina dowiedziała się, kogo Klimek zamierza poślubić, wszyscy zgodnie próbowali wybić mu to z głowy. „Ona jest dobrą kobietą, a ja jestem zdrowym mężczyzną i zamierzam zachować zdrowie na długie lata” – wykrzyczał w złości pewny siebie Józef. I postawił na swoim – w 1921 r. Tillie została panią Klimek. Niedługo po tym, jak małżonkowie podpisali dokument o wspólnocie majątkowej i umowę ubezpieczenia na życie, Józef zaczął podupadać na zdrowiu. Uratowała go czujność rodziny. Tillie uparcie odmawiała zawiezienia męża do szpitala, aby skonsultować jego pogarszający się stan z lekarzami, lecz kiedy pewnego dnia wyszła na zakupy, brat Klimka niemal siłą zaciągnął chorego na badania. Wyniki były wstrząsające – wykazały, że od dłuższego czasu do posiłków Józefa ktoś musiał dodawać spore ilości arszeniku. Natychmiastowe płukanie żołądka i inne zabiegi medyków uratowały mu życie. Jeszcze tego samego dnia aresztowano Tillie Klimek. „Następnym, dla którego chcę ugotować obiad, jesteś ty” – powiedziała do aresztującego ją oficera chicagowskiej policji. 

Podczas przesłuchania przyznała się, że podtruwała męża, ponieważ pił i zdradzał ją z innymi kobietami. Liczyła, że przyznając się do tego konkretnego przestępstwa, odciągnie uwagę policji i prokuratury od innych podejrzanych zdarzeń, które można było z nią powiązać. Stanowczo zaprzeczyła także, aby miała coś wspólnego ze zgonami pozostałych małżonków. Śledczy nie uwierzyli i nakazali przeprowadzenie kilku ekshumacji. Zarówno w ciele Mitkiewicza, Ruskowskiego, jak i Kupczyka wykryto bardzo duże stężenie arszeniku.

Na zdjęciu: Tillie Klimek przesłuchiwana przez policję Chicago. Po głośnym procesie (1923 r.) został

Na zdjęciu: Tillie Klimek przesłuchiwana przez policję Chicago. Po głośnym procesie (1923 r.) została skazana na dożywocie

Chicago Police

A potem na światło dzienne zaczęły wychodzić inne przerażające fakty, a lista potencjalnych ofiar chicagowskiej trucicielki z polskimi korzeniami zaczęła się wydłużać. Jej ofiarą padali niewierni kochankowie, nielubiani sąsiedzi, kobiety, o które była zazdrosna, dzieci i okoliczne zwierzęta. Duża liczba zabójstw kazała prowadzącym śledztwo wysnuć przypuszczenie, że sprawa Tillie to tylko czubek góry lodowej i że wśród amerykańskiej Polonii w Chicago działa gang trucicielek. Klimkową zaczęto nazywać „wysoką kapłanką kliki Sinobrodego”, nawiązując do znanego z literatury seryjnego zabójcy żon. W trakcie śledztwa aresztowano wiele innych Polek, którym zarzucono zabójstwa mężów, ale ostatecznie prawie wszystkie zwolniono. Poza jedną, Nellie Kulik, kuzynką Tillie. Pogrążyła ją zresztą sama główna oskarżona, twierdząc, że kiedy miała już dosyć swojego trzeciego męża Franciszka, to właśnie Nellie dała jej silną trutkę na szczury, wskazując rozwiązanie problemu. Jak było naprawdę, nie sposób stwierdzić, ale ostatecznie to Tillie Klimek i Nellie Kulik zasiadły na ławie oskarżonych podczas głośnego procesu, który rozpoczął się w 1923 r.

Cukierki z arszenikiem

Obie kobiety oskarżono o 20 prób otrucia, z których 13 zakończyło się śmiercią ofiary. Modus operandi był zawsze podobny – Tillie najczęściej „śniła” czyjąś śmierć, a potem sama lub z pomocą kuzynki częstowała bohatera swoich wizji bigosem, zupą jarzynową lub wypiekami, do których dodawała swoją „specjalną przyprawę” – arszenik. Rozdawała także zatrute cukierki. W taki sposób próbowała pozbyć się m.in. swojej sąsiadki Róży Szplitt, której zarzuciła flirtowanie z jej mężem Józefem Klimkiem, oraz siostry swojego pierwszego konkubenta Józefa Guszkowskiego, z którą się wcześniej pokłóciła. Od pewnego momentu Klimek i Kulik nie miały już żadnych skrupułów – potrafiły zamordować pierwszego męża Kulik Wojciecha Sztrymera, ale także dzieci z tego małżeństwa, bliźniaki Zofię i Benjamina, a nawet dwuletnią wnuczkę Kulik, Dorotę. Nic więc dziwnego, że rodzony syn Kulik zdecydował się zeznawać przeciw własnej matce, a głównym oskarżycielem Tillie był jej ostatni małżonek i zarazem niedoszła ofiara Józef Klimek. „Kazała mi się ubezpieczyć na większą kwotę. Niczego nie podejrzewałem, pomimo że zupa i inne posiłki smakowały dziwnie. A potem zachorowałem” – zeznawał podczas procesu i wraz z prokuratorem żądał dla swojej żony kary śmierci.

Obie oskarżone przed sądem urządzały szopki – zrywały się z miejsc, wykrzykiwały zdania i hasła na przemian po polsku i łamaną angielszczyzną, rzucały groźby i przekleństwa, by za chwilę błagać o litość. Twardo nie przyznawały się do zarzucanych im czynów. Pewnego dnia Tillie wpadła w udawany trans i oświadczyła, że miała wizję, iż nigdy nie zawiśnie na stryczku. I akurat ta przepowiednia okazała się prawdziwa. Pomimo wielu dowodów i jednoznacznych zeznań świadków seryjnej trucicielce udowodniono bez żadnych wątpliwości tylko jedno morderstwo – Franciszka Kupczyka. Jako pierwsza kobieta w historii okręgu Cook została skazana na dożywocie (jej wspólniczce Nellie Kulik zasądzono jedynie rok więzienia). Zmarła 20 listopada 1936 r. w więzieniu Joliet na zawał serca.

Tillie nie znosiła starego Fido, psa sąsiadów. Cały czas ujadał i działał jej na nerwy. Pewnego dnia odwiedziła jego właścicieli i zapowiedziała, że zwierzak długo nie pożyje, bo miała bardzo realistyczny sen, w którym zdechł. Wizja okazała się prorocza, niebawem Fido umarł w męczarniach, ale uznano to za zbieg okoliczności. Tylko Tillie wiedziała, że było inaczej.

Pozostało 97% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia świata
Czy Konstytucja 3 maja była drugą ustawą zasadniczą w historii świata?
Historia świata
Jakie były początki Święta 1 Maja?
Historia świata
Cud nad urną. Harry Truman, cz. IV
Historia świata
Niemieckie „powstanie” przeciw Hitlerowi. Dziwny zryw w Bawarii
Historia świata
Popychały postęp i były źródłem pomysłów. Jak powstawały akademie nauk?
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił