„Siedmiu łajdaków”? – generałowie zabici w Noc listopadową

W poniedziałek 29 listopada 1841 r. na placu Saskim w Warszawie władze rosyjskie odsłoniły pomnik ku czci siedmiu wysokich rangą oficerów polskich, zabitych przez powstańców podczas Nocy listopadowej w 1830 r. Na pomniku umieszczono napis „POLAKOM w dniu 17/29 Listopada 1830 roku poległym za wierność swojemu MONARSZE”. Pomnik od razu stał się jednym z wielu symboli rosyjskich rządów w Warszawie i natychmiast został znienawidzony przez mieszkańców stolicy. Nienawiść ta przelała się również na postaci, którym został poświęcony. Nawiązując do umieszczonych na monumencie ośmiu lwów i czterech dwugłowych carskich orłów, na warszawskich ulicach powtarzano, że „Ośmiu lwów, czterech ptaków, pilnuje siedmiu łajdaków”. Kim byli zabici oficerowie i czy rzeczywiście zasłużyli na to miano?

Publikacja: 28.11.2024 17:44

Pomnik lojalistów na Placu Saskim w Warszawie

Pomnik lojalistów na Placu Saskim w Warszawie

Foto: M. Pusch/Wikimedia Commons/domena publiczna

Generalicja Królestwa Polskiego

W krótkim okresie istnienia Księstwa Warszawskiego – państwie, które wyrosło z wojny i w wojnie miało szanse na dalsze istnienie oraz rozwój – generałowie, pokryci ranami, ale też „okryci wstęgami i krzyżami”, zyskali niezwykłe miejsce w hierarchii społecznej, znacząco wpływając na życie polityczne, społeczne i towarzyskie. Wielu generałów, np. Jana Henryka Dąbrowskiego czy Karola Kniaziewicza, stawiano za wzór moralnej postawy i patriotyzmu, a naczelnego wodza – księcia Józefa Poniatowskiego – po zwycięskiej wojnie z Austrią w 1809 r., uważano za niekwestionowanego przywódcę narodu, ideał rycerza i uosobienie honoru.

Upadek Napoleona w marcu 1814 r. zmusił polską generalicję do podjęcia decyzji, czy należy pozostać w wojsku i przyjąć opiekę, którą oferował Polakom cesarz Rosji Aleksander I. Stosunkowo nieliczni od razu uznali, że „Kto miał zaszczyt służyć Napoleonowi, temu wolno służyć tylko Panu Bogu do mszy świętej”. Nie widzieli możliwości pełnienia obowiązków w ojczyźnie, która znalazła się ścisłym związku z Rosją. Jednak większość generałów, zwłaszcza ci, którzy całe dotychczasowe życie związali byli z wojskiem, zdecydowała się przyjąć ofertę Aleksandra. Część być może szczerze wierzyła, że utworzone w 1815 r. Królestwo Polskie będzie namiastką niezależnej ojczyzny, część nie wyobrażała sobie życia poza armią i chciała spokojnie dosłużyć wieku weterana, kilkunastu dostrzegło szansę na dalszy rozwój kariery.

Pałac Saski i plac Saski w latach 40. XIX w. Przed pałacem Pomnik oficerów-lojalistów poległych w No

Pałac Saski i plac Saski w latach 40. XIX w. Przed pałacem Pomnik oficerów-lojalistów poległych w Noc Listopadową. Graf. M. Scholtza

Foto: WSiP

 Służba w armii Królestwa Polskiego pod surową, a nierzadko barbarzyńską, komendą księcia Konstantego, szybko zweryfikowała wiele oczekiwań, zwłaszcza w pierwszych latach istnienia Królestwa. W ciągu kilku miesięcy szeregi opuścił Karol Kniaziewicz i schorowany Jan Henryk Dąbrowski. Z kolei Józef Chłopicki, w wyniku konfliktu z Konstantym, demonstracyjnie sam sobie narzucił areszt domowy i podał się do dymisji. Taka postawa przyniosła mu wielkie uznanie wśród mieszkańców Warszawy, co tylko potwierdzało wysoką pozycję, jaką zasłużeni generałowie mieli w społeczeństwie. Nieliczni, m.in. Franciszek Żymirski czy Stanisław Trębicki, potrafili zachować godność i wierność pewnym ideałom, innych – jak surowo i nie do końca sprawiedliwie ocenił wybitny badacz powstania listopadowego Wacław Tokarz – „Konstanty złamał, zdemoralizował i zdyskredytował w oczach kolegów, uczynił narzędziami własnych kaprysów i mściwości”. Nie można jednak zarzucić im braku patriotyzmu czy poczucia odpowiedzialności. Byli jednak i tacy, którzy w swej gorliwości w służbie i oddaniu Rosji stali się obiektem niechęci, a nawet nienawiści. Dotyczyło to m.in. Wincentego Krasińskiego, Aleksandra Rożnieckiego, Józefa Rautenstraucha, a przede wszystkim jednonogiego Józefa Zajączka, cesarskiego namiestnika Królestwa Polskiego, o którym mówiono, że walcząc u boku Napoleona w bitwie nad Berezyną utracił nogę razem z honorem. 

Noc listopadowa – bunt czy powstanie?

Wybuch powstania 29 listopada 1830 r. postawił polskich generałów w obliczu niezwykle trudnego, a dla niektórych – wręcz tragicznego – wyboru. Z dzisiejszej perspektywy być może łatwo przychodzi nam oceniać ich postawy i potępiać za to, że nie stanęli od razu na czele narodowego zrywu, tak jak tego pragnęli uczestnicy Sprzysiężenia Podchorążych. Zapominamy, że ci, którzy wzniecili powstanie, nie mieli ani sprecyzowanych planów działania, ani – jak pisze Tokarz – „większego poczucia odpowiedzialności za jutro”. Tak też zapewne widziało zryw wielu generałów. „Półgłówki zrobiły burdę” – miał powiedzieć w Noc listopadową Chłopicki – „którą wszyscy ciężko przypłacić mogą. Mieszać się do tego nie należy”. Nie przyjął oferowanego mu dowództwa i całą noc spędził w towarzystwie podobnie myślących mu osób, paląc fajkę i klnąc tych, którym „piątej klepki nie staje”, a którzy porwali się na wojnę z Rosją. Jednak kilka dni później nikt mu nie wypominał tej postawy. Stanął na czele powstania jako dyktator, uwielbiany jako „wojak dzielny, śmiały”. I choć dyktatura skończyła się porażką, to wszedł do panteonu bohaterów narodowych, znakomicie dowodząc pod Grochowem w lutym 1831 r., dając przykład osobistej odwagi i chwalebnie przelewając krew za ojczyznę.

Czy wyżsi oficerowie zabici przez powstańców w Noc listopadową byli podobni do Chłopickiego? Warto przyjrzeć się ich postawie i przynajmniej spróbować ocenić ich działania, zanim wszystkim przypnie się łatkę zdrajców.

Generał armii Królestwa Polskiego w otoczeniu sztabu. Rys. B. Gembarzewski

Generał armii Królestwa Polskiego w otoczeniu sztabu. Rys. B. Gembarzewski

Foto: WSiP

Pierwszy z rąk podchorążych zginął gen. Maurycy Hauke i towarzyszący mu płk Filip Meciszewski. Urodzony w 1773 r. Maurycy Hauke służbę wojskową rozpoczął w wieku 14 lat, wstępując do Szkoły Artylerycznej, założonej w Warszawie przez hrabiego Aloisa Friedricha von Brühla. Ukończył ją w maju 1792 r. – w sam raz, by zdążyć na wojnę w obronie Konstytucji 3 maja. W powstaniu kościuszkowskim był już podporucznikiem i walczył w obronie Warszawy. Po upadku insurekcji uniknął niewoli. Pomagał ojcu w prowadzeniu Instytutu Pedagogicznego (prywatnej szkoły dla chłopców), a także doskonalił swoją wiedzę inżynieryjną, dokonując pomiarów gruntów ziemskich. Praca w cywilu jednak szybko mu się znudziła. Wyruszył do Italii, by wstąpić w szeregi Legionów Polskich. Odznaczył się w czasie szturmu legionistów na miasteczko Terracina, za co otrzymał stopień porucznika, ale i przypłacił ciężką raną. Po kapitulacji Mantui trafił do niewoli austriackiej. W 1800 r. wrócił do szeregów i wszedł do sztabu gen. Jana Henryka Dąbrowskiego. Twórca i wódz Legionów cenił u Haukego doświadczenie, wiedzę i znajomość języków. Gdy w 1806 r. na ziemiach polskich rozpoczęto odbudowę Wojska Polskiego, Dąbrowski uczynił z niego szefa sztabu Legii Poznańskiej i awansował na pułkownika. W kolejnym roku Hauke otrzymał stopień generała brygady. W 1809 r. wziął udział w wojnie z Austrią, po czym powierzono mu dowództwo ważnej strategicznie twierdzy w Zamościu. Był to znakomity wybór i generał doskonale wywiązał się z powierzonego zadania. Po klęsce Napoleona w Rosji, kierowany przez Haukego zamojski garnizon od lutego do listopada 1813 r. skutecznie stawiał opór oblegającym twierdzę wojskom rosyjskim, zapisując piękną kartę w dziejach Wojska Polskiego.

W 1815 r. generał rozpoczął służbę w armii Królestwa Polskiego. Uważany za jednego z najzdolniejszych i najlepiej wykształconych szybko awansował, Pełnił funkcję kwatermistrza generalnego wojska, dowódcy korpusu artylerii i inżynierii, radcy stanu, dyrektora generalnego w Komisji Rządowej Wojny, a w 1816 r. powierzono mu Ministerstwo Wojny. Od 1829 r. nosił tytuł hrabiowski oraz piastował godność senatora Królestwa. Do dzisiaj przyjmuje się, że była to forma nagrody za wierną (a nawet zbyt gorliwą) służbę, a zwłaszcza za udział w Sądzie Wojennym Najwyższym, przed którym postawiono spiskowców należących do Wolnomularstwa Narodowego. Nie wpłynęło to jednak na popularność Haukego w armii.

Wieczorem 29 listopada 1830 r. Hauke wraz z pułkownikiem Filipem Meciszewskim wracał konno do mieszkania w pałacu Saskim. Obok w powozie jechała żona generała. W okolicach Pałacu Namiestnikowskiego doszło do spotkania z idącymi w stronę Starego Miasta powstańcami. Na widok zasłużonego weterana podchorążowie rzucili się do jego konia z okrzykiem „Generale, poprowadź nas!”. Zdumiony i zaskoczony sytuacją Hauke, zdecydował się przemówić do żołnierzy. Prawdopodobnie widział w nich jedynie buntowników, których wybryk może przynieść katastrofalne skutki dla całego społeczeństwa. Nazwał przy tym ich wybryk głupotą. Być może doszło do szamotaniny, a któryś z podchorążych chciał przytrzymać generalskiego konia. W tej sytuacji płk Meciszewski, traktując podchorążych jak niebezpiecznych buntowników i obawiając się o los generała, zdecydował się użyć broni. Wystrzelił z pistoletu, raniąc jednego z powstańców. Odpowiedziano mu ogniem. Trafiony Hauke stoczył się na bruk, nieopodal figury lwa strzegącego wejścia do pałacu. Na ciele generała znaleziono potem aż 19 ran. Powstańcy zerwali z zakrwawionych zwłok ordery rosyjskie, pozostawiając jedynie polskie i francuskie, w tym krzyż Virtuti Militari i Legię Honorową.

Zdobycie Arsenału. Walki o Arsenał miały decydujące znaczenie dla powodzenia akcji powstańczej. W cz

Zdobycie Arsenału. Walki o Arsenał miały decydujące znaczenie dla powodzenia akcji powstańczej. W czasie ich trwania zabity został gen. Ignacy Blumer. Mal. M. Zaleski

Foto: WSiP

Obok zwłok Haukego na bruku pozostał także trup Meciszewskiego. Pułkownik w chwili śmierci miał 44 lata. Karierę wojskową rozpoczął w armii austriackiej, w której szeregach uczestniczył w wojnie przeciw Księstwu Warszawskiemu w 1809 r. Po zakończeniu walk zdołał uzyskać dymisję i zamienił biały mundur cesarski na zielony mundur polskiego artylerzysty. Ponieważ jego specjalizacją była inżynieria wojskowa, w Księstwie Warszawskim przydzielono go do prac fortyfikacyjnych w Toruniu, Modlinie i Zamościu. W 1813 r. wszedł w skład załogi Modlina i od lutego do grudnia walczył w obronie tej twierdzy.

Po upadku Księstwa Warszawskiego Meciszewski początkowo poświęcił się karierze naukowej i rozpoczął pracę na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie jako wykładowca geometrii wykreślnej, mechaniki i matematyki stosowanej. Szybko jednak zrezygnował z cywilnego życia i wstąpił do armii Królestwa Polskiego. Jako specjalista od „broni uczonych”, wykładał w Zimowej Szkole Artylerii oraz w Korpusie Kadetów w Kaliszu, a także był autorem prac z zakresu fortyfikacji (wydane w 1825 r. dzieło „Fortyfikacya Polowa” zadedykował „Jego Cesarzowiczowskiey Mości Wielkiemu Xięciu Rossyi Konstantemu Naczelnemu Wodzowi”). Oprócz zajęć z podchorążymi Meciszewski był też szefem sztabu dywizji artylerii i sztabu Korpusu Inżynierów.

Kolejną ofiarą powstańców był Józef Nowicki – jeden z najstarszych wiekiem generałów polskich. Urodził się w 1766 r. Służbę wojskową rozpoczął w 1783 r., wstępując do kawalerii narodowej. Brał udział w walkach w obronie Konstytucji 3 maja i w czasie insurekcji kościuszkowskiej 1794 r. W powstaniu dosłużył się rangi brygadiera, ale gdy po 12 latach ponownie wstąpił do Wojska Polskiego, przyjęto go do szeregów w randze podpułkownika. W armii Księstwa Warszawskiego Nowicki przebywał w cieniu innych, choć piastował ważne stanowiska, m.in. szefa sztabu 7. dywizji Wielkiej Armii, broniącej w 1813 r. Gdańska przed Rosjanami. Po utworzeniu Królestwa Polskiego pod berłem Aleksandra I objął funkcję sekretarza generalnego Komisji Rządowej Wojny, którą pełnił do końca życia. Szlify generalskie uzyskał dopiero w 1818 r.

W noc wybuchu powstania Nowicki wracał powozem do domu. Na ulicy Senatorskiej pojazd został zatrzymany przez idących w stronę Arsenału powstańców. Na pytanie, kto jest w powozie, przestraszony bądź zaspany stangret odpowiedział, że „Generał ….wicki”. W panującym hałasie i w emocjach nazwisko nie zostało wyraźnie dosłyszane… Lewicki!? Znienawidzony rosyjski generał Michaił Lewicki, który kierował tajną policją rosyjską w Królestwie i był komendantem wojskowym Warszawy? W stronę powozu natychmiast oddano kilkanaście strzałów, które okazały się śmiertelne dla Nowickiego. Umierającego zaniesiono do jego mieszkania na Miodowej, gdzie zmarł po kilku godzinach. Generał zginął zatem w wyniku pomyłki, nie mając nawet szans na to, aby poprzeć lub potępić insurgentów.

Śmierć sędziwego Nowickiego prawdopodobnie przesądziła o losie kolejnego generała – Stanisława Trębickiego – najmłodszego dowódcy, który został zabity tej nocy przez rodaków. Trębicki w chwili śmierci liczył jedynie 38 lat. Służbę w wojsku rozpoczął w wieku 14 lat jako kadet w dowodzonym przez Stanisława („Stasia”) Potockiego 2. pułku piechoty Księstwa Warszawskiego. Bardzo szybko awansował – mając 20 lat był już majorem. Walczył przeciw Austrii w 1809 r., brał udział w wyprawie na Moskwę w 1812 r. oraz uczestniczył w kampanii niemieckiej 1813 r., podczas której Napoleon przyznał mu Legię Honorową.

W 1815 r. Trębicki wstąpił do wojska Królestwa Polskiego. Początkowo otrzymał przydział do elitarnego pułku grenadierów, ale wkrótce awansował na podpułkownika i został adiutantem wielkiego księcia Konstantego. Mimo stosunkowo młodego wieku, w 1828 r. otrzymał awans na generała brygady. Awans nikogo nie dziwił, bowiem Trębicki uchodził za bardzo zdolnego oficera, wyróżniającego się na tle innych polskich generałów. Wtedy także Konstanty powierzył mu nadzór nad Szkołą Podchorążych Piechoty. Nowo mianowany generał sumiennie starał się wywiązać z tego obowiązku, unowocześniając metody nauczania i wprowadzając do programu zajęć elementy sztuki operacyjnej oraz podstawy nauk ścisłych. Był szanowany i lubiany przez podchorążych. W noc listopadową generał napotkał swoich podopiecznych nieopodal kościoła św. Krzyża na Krakowskim Przedmieściu. Uradowani spotkaniem podchorążowie wezwali generała do objęcia komendy i pokierowaniem dalszych działań. Trębicki zdecydowanie odmówił poparcia buntu, ale obiecał, że jeśli podchorążowie wrócą do koszar, wstawi się za nimi u księcia Konstantego. Wobec takiej postawy powstańcy siłą zmusili go, aby poszedł z nimi. Trzymany pod ręce szedł w pierwszym szeregu. Można było odnieść mylne wrażenie, że przyłączył się do insurgentów. Generał zapewne był świadkiem śmierci Haukego, Meciszewskiego i Nowickiego. Widok zabijanych kolegów musiał nim dogłębnie wstrząsnąć. Podczas kolejnej wymiany zdań z coraz bardziej zdesperowanymi podchorążymi, generał stracił panowanie nad sobą. Zwyzywał otaczających go młodych ludzi od bandy gówniarzy i drani. Tego było już dla nich za wiele. Huknęły strzały (mówiono potem, że w plecy), błysnęły bagnety i ciało generała runęło na ulicę. Leżało w rynsztoku do rana.

Noc listopadowa. Starcie podchorążych i cywilnych spiskowców z kawalerią rosyjską pod pomnikiem król

Noc listopadowa. Starcie podchorążych i cywilnych spiskowców z kawalerią rosyjską pod pomnikiem króla Jana III Sobieskiego nieopodal Łazienek. W tle widać łunę podpalonego browaru na Solcu, co miało być sygnałem do wybuchu powstania. Mal. W. Kossak

Foto: WSiP

Przy Arsenale, na placu Bankowym i placu Saskim…

W kolejnych godzinach dopełnił się los generała Ignacego Blumera i generała Stanisława Potockiego. Blumer (a właściwie O’Blummer) wywodził się ze starej szlachty irlandzkiej o wojskowych tradycjach. Jego dziadek, pułkownik brytyjski, służył też w wojskach rosyjskich. Przyszły generał urodził się w 1773 r. na Podolu. Do wojska polskiego wstąpił w wieku 18 lat. Kampanię 1792 r. i 1794 r. odbył w szeregach kawalerii, ale już po wstąpieniu do Legionów Polskich znalazł się w oddziałach piechoty i na stałe związał swe losy z tym rodzajem broni. We Włoszech dosłużył się rangi kapitańskiej. Na San Domingo odznaczył się w walkach z czarnoskórymi powstańcami. Wraz z kilkunastoma towarzyszami udało mu się uniknąć zagłady, która spotkała na wyspie większość wysłanych tam Polaków. Nie mogąc od razu wrócić do Europy, Blumer został na krótko kapitanem statku korsarskiego na Morzu Karaibskim.

W 1807 r. wrócił na ziemie polskie i wstąpił do armii Księstwa Warszawskiego. Wziął udział w wojnie z Austrią w 1809 r. i z Rosją w 1812 r. W czasie tej kampanii, dowodząc 3. pułkiem piechoty odznaczył się niezwykłą odwagą pod Możajskiem, ale przede wszystkim pod Winkowem (Tarutino), gdzie dzięki zachowaniu zimnej krwi i utrzymaniu dyscypliny w szeregach, wyprowadził swój pułk z okrążenia i tym samym uratował od pewnej zagłady. Wyczyn ten został uznany za jedno z najwybitniejszych osiągnięć w historii Wojska Polskiego. „Z bagnetem nadstawionym, szli z trąb, bębnów grzmotem, A słońce im promieniem przyświecało złotym” – pisał o tym wyczynie poeta Antoni Górecki. W następnym roku Blumer wyróżnił się podczas obrony Modlina przed Rosjanami, do końca opowiadając się przeciw kapitulacji.

W armii Królestwa Polskiego Blumer w 1818 r. otrzymał awans generalski. Był zwolennikiem surowej dyscypliny w wojsku i przeciwnikiem działań, które mogłyby być sprzeczne z przysięgą żołnierską, złożoną Aleksandrowi, jako królowi Polski. Z tego powodu, jako członek Sądu Wojennego Najwyższego, przyczynił się do skazania na katorgę mjr. Waleriana Łukasińskiego. Nie przysporzyło mu to popularności w wojsku i społeczeństwie, ale jednak – wbrew wielu opiniom – nie było powodem nienawiści. Sam Blumer w przesłaniu do syna tak przedstawił motywy działania, którymi starał się kierować w życiu: „Pamiętaj, żeś się Polakiem urodził, kochaj więc Twoją Ojczyznę i króla... Nie szczędź krwi ani majątku dla obrony tej ziemi, na której się urodziłeś, nie gwałć nigdy przysięgi... Uderzaj z odwagą na nieprzyjaciela”.

Blumer został zabity w rejonie Arsenału. Padł z ręki żołnierzy 5. pułku piechoty liniowej, nad którymi chciał objąć komendę i zaprowadzić do koszar. Nie chciano go słuchać, ale próba obezwładnienia mierzącego prawie 190 cm generała się nie udała. W tej sytuacji któryś z oficerów – być może był to jeden z przywódców Sprzysiężenia Podchorążych Józef Zaliwski – rozkazał zastrzelić Blumera. Generał został trafiony w pierś i dobity bagnetami. Na jego ciele znaleziono ślad po kuli i dwie rany kłute.

Niedługo potem śmierć dosięgła Stanisława Potockiego, nazywanego powszechnie „Stasiem”. Fredro w swoich wspomnieniach pisał, że to „Dobry Polak, dobry żołnierz, dobry kolega był powszechnie lubiany”. Generał urodził się w 1776 r. W młodości stał się wzorem dla postaci ubogiego studenta Bardosa – jednego z bohaterów pierwszej polskiej opery narodowej „Cud mniemany, czyli Krakowiacy i Górale” Wojciecha Bogusławskiego. Służbę wojskową rozpoczął w 1789 r. w artylerii koronnej, uzyskując w następnym roku stopień podporucznika, a dwa lata później – porucznika. Tuż przed wybuchem insurekcji kościuszkowskiej trafił do więzienia za udział w spisku antyrosyjskim. Więzienie opuścił po wyparciu Rosjan z Warszawy i natychmiast wstąpił w szeregi wojsk powstańczych. Walczył podczas oblężenia Warszawy w lecie 1794 r. i w obronie Pragi. Po upadku powstania i krótkim pobycie na emigracji wrócił do stolicy, gdzie stał się bliskim towarzyszem ks. Józefa Poniatowskiego i stałym bywalcem zabaw w pałacu Pod Blachą. W oczach wielu mu współczesnych dalszą karierę wojskową zawdzięczał znajomości z księciem Józefem – najpierw dowództwo 2. pułku piechoty Księstwa Warszawskiego, a potem awans generalski. Potocki okazał się jednak odważnym i zdolnym dowódcą, a nie karierowiczem. Dzielnie walczył w wojnie z Austrią w 1809 r. oraz w wojnie z Rosją w 1812 r. W armii Królestwa Polskiego dosłużył się stopnia generała piechoty, czyli najwyższego stopnia wojskowego. Kochał podległych mu żołnierzy, miał do nich stosunek wręcz ojcowski, za co żołnierze odpłacali mu przywiązaniem i wyrazami sympatii. Gdy podchorążowie spotkali go na placu Trzech Krzyży (był pierwszym napotkanym generałem), natychmiast rzucili się ku niemu. Całowali go po rękach i padli do nóg z błaganiem, aby stanął na ich czele. Zaskoczony generał zwrócił się do nich tak, jak to miał w zwyczaju: „Dzieci, co robicie? Uspokójcie się!”. Nie uwierzył porucznikowi Piotrowi Wysockiemu, że całe wojsko jest poderwane do boju, i nie zamierzał przyłączyć się do buntu. Widząc jego nieprzejednaną postawę, podchorążowie z rozdartymi sercami pozwolili mu odjechać w stronę Belwederu.

Mogiła gen. Ignacego Blumera na warszawskich Powązkach

Mogiła gen. Ignacego Blumera na warszawskich Powązkach

Foto: A. Dusiewicz

Potocki zdając sobie sprawę z konsekwencji, jakie może wywołać wybuch powstania i negatywnie oceniając szanse na powodzenie ruchu, zdecydował się pojechać w miejsca, gdzie trwały walki i nakłonić zbuntowane oddziały do powrotu. Na placu Bankowym został zaatakowany przez uzbrojony tłum. Poturbowany, bez kapelusza, dojechał na róg ulicy Senatorskiej i Bielańskiej. Tutaj dosięgła go kula. Trudno jednoznacznie powiedzieć, kto ją wystrzelił. Jedna hipoteza przyjmuje, że strzał padł z szeregów powstańczych, druga mówi o rosyjskim szpiegu. Z kolei w dramacie „Noc listopadowa” Stanisław Wyspiański przedstawił śmierć Potockiego w wyniku postrzału, do którego doszło podczas wymiany ognia między powstańcami a rosyjskim patrolem. Śmiertelnie rannego generała przeniesiono do mieszkania Jana Łubieńskiego na Senatorskiej, gdzie skonał po kilku godzinach. „Śmierć jego 29 listopada 1830 r.” – pisał Fredro – „okropna, bo z rąk tych, których od lat tylu zwykł swymi dziećmi nazywać, jeśli była koniecznością, to nie mniej bolesno dotknęła jego kolegów”.

Ostatnim z zabitych tej nocy generałów był Tomasz Siemiątkowski. Urodzony w 1786 r., karierę wojskową rozpoczął w 1806 r. na fali patriotycznego entuzjazmu wywołanego klęska Prus w wojnie z Napoleonem. Jako przedstawiciel majętnej rodziny szlacheckiej od razu otrzymał stopień oficerski. W 1807 r. w szeregach 5. pułku strzelców konnych walczył pod Gdańskiem i Frydlandem. Brał udział wyprawie na Moskwę. W 1813 r. został pułkownikiem 15. pułku ułanów. Bił się m.in. pod Lipskiem, a po klęsce cesarza w bitwie narodów poprowadził swój pułk do Francji.

Na ziemie polskie powrócił w 1814 r. W armii Królestwa Polskiego początkowo objął dowództwo elitarnego pułku strzelców konnych gwardii. W 1817 r. złożył dymisję ze względów zdrowotnych, jednak po trzech latach powrócił do czynnej służby. Rozpoczął pracę w Sztabie Głównym, co w 1826 r. przyniosło mu awans generalski. Powierzono mu, choć bez formalnej nominacji, obowiązki szefa sztabu.

Wybuch walk w Warszawie zastał Siemiątkowskiego w pałacu Saskim, gdzie znajdowało się jego mieszkanie służbowe. Na rozkaz wielkiego księcia Konstantego przystąpił do organizowania obrony pałacu, skupiając pod swoją komendą oddziały, które nie przyłączyły się do powstańców. Choć w Warszawie od kilku godzin trwały walki (m.in. o pobliski Arsenał), a na placu Saskim także dochodziło do sporadycznej wymiany ognia, Siemiątkowski prawdopodobnie zamierzał uczynić wszystko, aby nie przelewać polskiej krwi. Nie wyobrażał sobie jednak sprzeniewierzenia się przysiędze. Dlatego, gdy koło północy w okolicach pałacu Saskiego pojawiły się grupy powstańców i uzbrojonych cywilów, Siemiątkowski ruszył ku nim konno. Jedne relacje podają, że chciał negocjować i namówić zbuntowane oddziały do powrotu do koszar, według innych przekazów obrzucił nadchodzących obelgami. W odpowiedzi padł strzał, który śmiertelnie ranił generała. Przeniesiono go do pałacu Saskiego, gdzie po kilku godzinach skonał.

Czy na pewno „łajdacy”?

W czasie Nocy listopadowej z rąk powstańców zginęło siedmiu wyższych oficerów: Nowicki zginął przez pomyłkę, Trębicki został zwyczajnie zamordowany, Hauke, Potocki, Blumer i Meciszewski zostali zabici, bo nie tylko nie chcieli przyłączyć się do powstańców, ale i czynnie nakłaniali ich do opamiętania i powrotu do koszar. Jedynie Siemiątkowski podjął się walki z powstańcami, choć i on w pewnym momencie próbował z nimi negocjować. Bilans strat wśród polskiej kadry mógł być jednak zdecydowanie wyższy. Śmierci cudem uniknął m.in. jednonogi płk Józef Sowiński, późniejszy bohaterski obrońca szańca wolskiego. Niewiele brakowało, aby podobny los spotkał płk. Ludwika Bogusławskiego, dowódcę 4. pułku piechoty liniowej. Tego samego, który trzy miesiące później w bitwie o Olszynkę Grochowską z narażeniem życia osobiście prowadził w bój swoich żołnierzy. Twardo broniąc powierzonej sobie pozycji, tak zagrzewał do walki tych, którzy w Noc listopadową chcieli go zabić: „Do oficerów strzelaj, zwolna mierz, w sam łeb pal; chciałeś rewolucji, teraz dobrze zabijaj, bo jak nie zwyciężym, bieda będzie!”.

Jak więc ocenić postawę zabitych generałów? Każdy z nich właściwie całym swoim życiem udowodnił, że kocha ojczyznę i jest gotowy walczyć o jej wyzwolenie. Każdy mógł zaświadczyć o swoim patriotyzmie bliznami po ranach lub najwyższymi odznaczeniami przyznawanymi za zasługi w boju – byli wszak uhonorowani i Orderami Virtuti Militari, i krzyżami Legii Honorowej.

Próba oceny ich postawy z perspektywy popowstaniowej jest jednoznaczna – wystąpili przeciw uczestnikom zrywu narodowego. Jednak wieczorem 29 listopada sprawa nie od razu była tak oczywista. Wystąpienie podchorążych wyglądało na bunt zdesperowanej młodzieży, bunt, który mógł zadać cios kruchej autonomii Królestwa Polskiego, państwa będącego dla dużej części Polaków pewną – niedoskonałą, ale jednak – namiastką państwowości. Trzeba pamiętać, że cesarz Aleksander, twórca Królestwa, witany był w 1815 r. w Warszawie jak wybawiciel. Na jego cześć zbudowano kościół św. Aleksandra na placu Trzech Krzyży i na jego cześć powstał hymn „Boże, coś Polskę”, w którym śpiewano „Naszego Króla zachowaj nam Panie!”. Nastroje te zmieniły się wprawdzie do 1830 r., ale nie aż tak, aby masowo chwytać za broń.

Grobowiec Potockich na Powązkach. Z lewej strony znajduje się tablica poświęcona pochowanemu tutaj g

Grobowiec Potockich na Powązkach

Grobowiec Potockich na Powązkach. Z lewej strony znajduje się tablica poświęcona pochowanemu tutaj gen. Stanisławowi Potockiemu: „Tu spoczywają zwłoki Stanisława Potockiego jenerała piechoty wojsk polskich. Zgon jego był wyobraźnią życia, gdyż tak spokojnie umarł, jak ten, którego żadna zgryzota sumienia nie dręczyła, a na chwilę przed skonaniem te ostatnie słowa wyrzekł: „Byłem zawsze cnotliwym człowiekiem i dobrym Polakiem”.

Foto: A. Dusiewicz

Cesarz rosyjski (od 1825 r. Mikołaj I) był jednocześnie powszechnie uznawanym przez większość Polaków królem Polski. Rota przysięgi wojskowej brzmiała wówczas następująco: „Przysięgam Panu Bogu Wszechmogącemu w trójcy Świętej Jedynemu, iż Najjaśniejszemu Mikołajowi I Cesarzowi Wszech Rosji i Królowi Polskiemu, Panu naszemu Miłościwemu i Jego następcom, wiernie służyć i w pokoju lub wojnie tak się sprawować będę, jak wojskowemu Honor kochającemu przystoi; (…). Nie tylko zaś wszystko, co by ku zdradzie lub szkodzie Jego Cesarsko-Królewskiej Mości i Ojczyźnie mojej zmierzać miało, przestrzegać i oddalać przyrzekam, lecz oraz w każdym zdarzeniu dla dobra ich chwały przelewać krew i życie poświęcać za uroczysty przyjmuję obowiązek”. Podchorążowie bez wątpienia przysięgę złamali, co dla generałów było nie do pomyślenia. Ci, którzy w późniejszym okresie przystąpili do powstania, uczynili to dopiero po tym, jak wielki książę Konstanty oficjalnie zwolnił Wojsko Polskie z przysięgi.

Postawę generałów mogły tłumaczyć także ich doświadczenia z przeszłości. Z jednej strony zdawali sobie sprawę, że wojna z Rosją, potęgą, której nie dał rady sam Napoleon – „Bóg Wojny”, w obecnej sytuacji może zakończyć się jedynie klęską. Takie wyjaśnienie nie wydaje się do końca przekonujące i powstało w latach późniejszych. Zabici generałowie mieli przecież albo kilka chwil, albo kilka godzin na podjęcie decyzji. Zdecydowanie bardziej na ich postawę (zwłaszcza tych, którzy mieli czas na działanie, czyli dla Potockiego, Blumera i Siemiątkowskiego) mogła mieć pamięć o losie rosyjskich dekabrystów. Przecież pierwsze chwile powstania listopadowego były bardzo podobne do powstania wznieconego w Petersburgu w 1825 r.! Tam również doszło do buntu młodych oficerów i wyprowadzenia części wojsk z koszar, ale wobec braku poparcia ludności (a tak było w pierwszych godzinach także w Warszawie) oddziały wierne Mikołajowi I zmasakrowały powstańców. Namawiając wojsko do powrotu do koszar generałowie chcieli zapobiec ewentualnej masakrze i surowym represjom, które mogły dotknąć nie tylko wojsko, ale i całe społeczeństwo. To, że represje nie nastąpiły od razu, jest „zasługą” księcia Konstantego, który nie użył wszystkich sił rosyjskich do stłumienia powstania i tym samym umożliwił jego rozprzestrzenienie się.

Czy zabici zasłużyli zatem na miano „łajdaków”? Zdecydowanie nie, o czym świadczy nie tylko pochowanie ich w godny sposób (Potocki, Trębicki, Blumer na Powązkach, Hauke w kościele oo. Kapucynów), ale i umożliwienie ich rodzinom udziału w powstaniu (trzech synów Haukego wzięło udział w walce). Dopiero po dziesięciu latach i okresie prześladowań popowstaniowych nastroje uległy zmianie. Wynikały one w znacznym stopniu z upamiętnienia poległych oficerów poprzez wystawienie „pomnika hańby” w Warszawie w 1841 r. Za budowę i umieszczenie nazwisk poległych odpowiadał gen. Józef Rautenstrauch, który po powstaniu był jednym z najbardziej gorliwych Polaków w służbie rosyjskiej i być może chciał w ten sposób zdobyć większe względy u cesarza Mikołaja I. To dzięki temu w powszechnej świadomości działania i decyzje, które podjęli 29 listopada 1830 r. Hauke, Meciszewski, Trębicki, Blumer, Potocki i Siemiątkowski oraz przypadkowo zabity Nowicki, stały się przykładem zdrady i ślepej wierności Rosji.

Na zakończenie warto przytoczyć refleksję prof. Mariana Zagórniaka, który tak ocenił skutki wydarzeń Nocy listopadowej: „Śmierć wybitnych generałów polskich z rąk spiskowców zaciążyła niewątpliwie na późniejszych losach wojny polsko-rosyjskiej, gdyż pozbawiła armię Królestwa Polskiego kilku jej najlepszych dowódców”.

Wybrana bibliografia:

Bielecki R., Belwederczycy i podchorążowie, Warszawa 1989;

Bortnowski W., Łuna nad Solcem 1830. Blaski i cienie nocy listopadowej, Warszawa 1982;

Fredro A., Trzy po trzy, Warszawa 2023;

Kieniewicz S., Zahorski A., Zajewski Wł., Trzy powstania narodowe: kościuszkowskie, listopadowe i styczniowe, Warszawa 1994;

napoleon.org.pl/index.php/festum-omnium-sanctorum/pamiatki-napoleonskie-w-polsce/624-ignacy-aleksander-blumer, dostęp: 28.11.2024.

Powstanie Listopadowe 1830–1831. Dzieje wewnętrzne – Militaria – Europa wobec powstania, red. Wł. Zajewski, Warszawa 1980;

Tarczyński M., Generalicja powstania listopadowego, Warszawa 1980;

Tokarz W., Sprzysiężenie Wysockiego i Noc Listopadowa, Warszawa 1980;

Tokarz w., Wojna polsko-rosyjska 1830 i 1831, Warszawa 2021;

Wysocki P., Pamiętnik Piotra Wysockiego o powstaniu 29 listopada 1830 roku, t. 1–2, Paryż 1867;

Zgórniak M., Polska w czasach walki o niepodległość (1815–1864), Kraków 2001.

Generalicja Królestwa Polskiego

W krótkim okresie istnienia Księstwa Warszawskiego – państwie, które wyrosło z wojny i w wojnie miało szanse na dalsze istnienie oraz rozwój – generałowie, pokryci ranami, ale też „okryci wstęgami i krzyżami”, zyskali niezwykłe miejsce w hierarchii społecznej, znacząco wpływając na życie polityczne, społeczne i towarzyskie. Wielu generałów, np. Jana Henryka Dąbrowskiego czy Karola Kniaziewicza, stawiano za wzór moralnej postawy i patriotyzmu, a naczelnego wodza – księcia Józefa Poniatowskiego – po zwycięskiej wojnie z Austrią w 1809 r., uważano za niekwestionowanego przywódcę narodu, ideał rycerza i uosobienie honoru.

Pozostało 98% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia Polski
Stary bóg Hus, Juliusz Cezar i Kazimierz Odnowiciel
Historia Polski
„Athenaeum” Józefa Ignacego Kraszewskiego
Historia Polski
Był mur w Warszawie. Rocznica zamknięcia bram getta
Historia Polski
Człowiek, który przemienił upokorzenie w triumf
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Historia Polski
Zapomniane królestwo
Materiał Promocyjny
Bank Pekao SA z ofertą EKO kredytu mieszkaniowego