Generalicja Królestwa Polskiego
W krótkim okresie istnienia Księstwa Warszawskiego – państwie, które wyrosło z wojny i w wojnie miało szanse na dalsze istnienie oraz rozwój – generałowie, pokryci ranami, ale też „okryci wstęgami i krzyżami”, zyskali niezwykłe miejsce w hierarchii społecznej, znacząco wpływając na życie polityczne, społeczne i towarzyskie. Wielu generałów, np. Jana Henryka Dąbrowskiego czy Karola Kniaziewicza, stawiano za wzór moralnej postawy i patriotyzmu, a naczelnego wodza – księcia Józefa Poniatowskiego – po zwycięskiej wojnie z Austrią w 1809 r., uważano za niekwestionowanego przywódcę narodu, ideał rycerza i uosobienie honoru.
Upadek Napoleona w marcu 1814 r. zmusił polską generalicję do podjęcia decyzji, czy należy pozostać w wojsku i przyjąć opiekę, którą oferował Polakom cesarz Rosji Aleksander I. Stosunkowo nieliczni od razu uznali, że „Kto miał zaszczyt służyć Napoleonowi, temu wolno służyć tylko Panu Bogu do mszy świętej”. Nie widzieli możliwości pełnienia obowiązków w ojczyźnie, która znalazła się ścisłym związku z Rosją. Jednak większość generałów, zwłaszcza ci, którzy całe dotychczasowe życie związali byli z wojskiem, zdecydowała się przyjąć ofertę Aleksandra. Część być może szczerze wierzyła, że utworzone w 1815 r. Królestwo Polskie będzie namiastką niezależnej ojczyzny, część nie wyobrażała sobie życia poza armią i chciała spokojnie dosłużyć wieku weterana, kilkunastu dostrzegło szansę na dalszy rozwój kariery.
Pałac Saski i plac Saski w latach 40. XIX w. Przed pałacem Pomnik oficerów-lojalistów poległych w Noc Listopadową. Graf. M. Scholtza
Służba w armii Królestwa Polskiego pod surową, a nierzadko barbarzyńską, komendą księcia Konstantego, szybko zweryfikowała wiele oczekiwań, zwłaszcza w pierwszych latach istnienia Królestwa. W ciągu kilku miesięcy szeregi opuścił Karol Kniaziewicz i schorowany Jan Henryk Dąbrowski. Z kolei Józef Chłopicki, w wyniku konfliktu z Konstantym, demonstracyjnie sam sobie narzucił areszt domowy i podał się do dymisji. Taka postawa przyniosła mu wielkie uznanie wśród mieszkańców Warszawy, co tylko potwierdzało wysoką pozycję, jaką zasłużeni generałowie mieli w społeczeństwie. Nieliczni, m.in. Franciszek Żymirski czy Stanisław Trębicki, potrafili zachować godność i wierność pewnym ideałom, innych – jak surowo i nie do końca sprawiedliwie ocenił wybitny badacz powstania listopadowego Wacław Tokarz – „Konstanty złamał, zdemoralizował i zdyskredytował w oczach kolegów, uczynił narzędziami własnych kaprysów i mściwości”. Nie można jednak zarzucić im braku patriotyzmu czy poczucia odpowiedzialności. Byli jednak i tacy, którzy w swej gorliwości w służbie i oddaniu Rosji stali się obiektem niechęci, a nawet nienawiści. Dotyczyło to m.in. Wincentego Krasińskiego, Aleksandra Rożnieckiego, Józefa Rautenstraucha, a przede wszystkim jednonogiego Józefa Zajączka, cesarskiego namiestnika Królestwa Polskiego, o którym mówiono, że walcząc u boku Napoleona w bitwie nad Berezyną utracił nogę razem z honorem.
Noc listopadowa – bunt czy powstanie?
Wybuch powstania 29 listopada 1830 r. postawił polskich generałów w obliczu niezwykle trudnego, a dla niektórych – wręcz tragicznego – wyboru. Z dzisiejszej perspektywy być może łatwo przychodzi nam oceniać ich postawy i potępiać za to, że nie stanęli od razu na czele narodowego zrywu, tak jak tego pragnęli uczestnicy Sprzysiężenia Podchorążych. Zapominamy, że ci, którzy wzniecili powstanie, nie mieli ani sprecyzowanych planów działania, ani – jak pisze Tokarz – „większego poczucia odpowiedzialności za jutro”. Tak też zapewne widziało zryw wielu generałów. „Półgłówki zrobiły burdę” – miał powiedzieć w Noc listopadową Chłopicki – „którą wszyscy ciężko przypłacić mogą. Mieszać się do tego nie należy”. Nie przyjął oferowanego mu dowództwa i całą noc spędził w towarzystwie podobnie myślących mu osób, paląc fajkę i klnąc tych, którym „piątej klepki nie staje”, a którzy porwali się na wojnę z Rosją. Jednak kilka dni później nikt mu nie wypominał tej postawy. Stanął na czele powstania jako dyktator, uwielbiany jako „wojak dzielny, śmiały”. I choć dyktatura skończyła się porażką, to wszedł do panteonu bohaterów narodowych, znakomicie dowodząc pod Grochowem w lutym 1831 r., dając przykład osobistej odwagi i chwalebnie przelewając krew za ojczyznę.