„Athenaeum” Józefa Ignacego Kraszewskiego

Kraszewski (...) najczęściej kojarzy się jako autor ogromnej liczby powieści (232 tytuły), ale zajmował się również innymi dziedzinami literatury. Pisał opowiadania, utwory poetyckie, dramaty sceniczne oraz prace z dziedziny historii i sztuki. (...) Cały czas był dziennikarzem i tłumaczem, do tego uprawiał krytykę literacką. W dziejach Wilna zapisał się jako twórca i redaktor jednego z najbardziej ambitnych czasopism literackich jego czasów – „Athenaeum”.

Publikacja: 25.11.2024 16:45

Józef Ignacy Kraszewski (1812–1887) – polski pisarz, publicysta, wydawca, historyk, encyklopedysta,

Józef Ignacy Kraszewski (1812–1887) – polski pisarz, publicysta, wydawca, historyk, encyklopedysta, działacz społeczny i polityczny

Foto: Wikimedia/CC BY-SA 4.0

Kraszewski wcześniej nie miał specjalnego doświadczenia prasowego, był jedynie współpracownikiem „Tygodnika Petersburskiego”. Przejawiał jednak wielkie ambicje dziennikarskie, chociaż na przeszkodzie w ich realizacji stały dwa problemy: carska cenzura i brak środków finansowych. Władze rosyjskie niechętnie udzielały bowiem zezwoleń na wydawnictwa periodyczne, wszędzie doszukując się nieprawomyślności i spisków. Dlatego łatwiej było uzyskać pozwolenie na wydawanie tytułów ukazujących się nieregularnie, gdyż wykluczało to utworzenie się stałego kręgu odbiorców. Poza tym przedsięwzięcie było dość kosztowne i raczej nie należało liczyć na zwrot poniesionych nakładów. Konieczny był zatem wydawca, który mógł pokryć deficyt z innych dochodów. Właśnie taką osobą okazał się wileński księgarz Krystian Teofil Glücksberg. W ramach rywalizacji z firmą wydawniczą rodziny Zawadzkich szukał sposobów mających zapewnić mu reklamę i rozpoznawalność na rynku.

Umowa została zawarta pod koniec lipca 1840 roku i Kraszewski podjął się dostarczenia w ciągu roku sześciu tomów tekstu, z których każdy miał zawierać minimum 10 arkuszy wydawniczych. Glücksberg zobowiązał się nie ingerować w treść materiałów i zaoferował honorarium w wysokości 300 rubli, czyli 7,5 tysiąca euro. Ponadto wziął na siebie kontakty z cenzurą oraz obowiązek dostarczania Kraszewskiemu zagranicznych książek i czasopism, które po wykorzystaniu miały być księgarzowi oddawane. Umowa mogła zostać przedłużona, a Glücksberg zobowiązał się, że w wypadku zerwania współpracy nie będzie używał tytułu czasopisma.

„Athenaeum” trafiło na właściwy czas

Pod koniec lat 30. [XIX w.] na ziemiach litewskich i ruskich dawnej Rzeczypospolitej działała znaczna liczba pisarzy poszukujących możliwości publikowania w prasie. „Tygodnik Petersburski” miał zbyt niewielką objętość, poza tym jako gazeta o charakterze społeczno-politycznym nie zawierał materiałów literackich. Wprawdzie Zawadzcy w Wilnie wydawali „Wizerunki”, ale ich pismo miało typowo naukowy charakter i na jego łamach rzadko pojawiała się beletrystyka. Poza tym osoba Kraszewskiego powinna stanowić gwarancję sukcesu.

Czytaj więcej

O tym, jak Twardowski przestał być Niemcem

„Koniecznie go wydawać muszę – pisał Glücksberg do pisarza – bo w dzisiejszym stanie rzeczy, kiedy zakład mój jest tak rozległy, (…) jak ja mogę obejść się bez pisma literackiego? Jest to jedyny środek ochronny od napaści, od złości antagonistów etc. Dlatego Zawadzcy wydają »Wizerunki«, a ja »Athenaeum«”.

Zarówno Kraszewski, jak i Glücksberg zamierzali wypuszczać pismo w miarę regularnie, a wszelkie przesunięcia czasowe miały na celu wyłącznie ominięcie wymogów cenzury. Niestety, szybko okazało się, że obaj panowie znacznie różnią się w poglądach na profil czasopisma. Glücksberg myślał o pozycji bardziej literackiej niż naukowej i chciał publikować utwory krajowych autorów oraz szkice z życia prowincji. Nie wykluczał wprawdzie artykułów naukowych, ale miałyby one stanowić tylko uzupełnienie.

Kraszewski snuł inną koncepcję. Zresztą nawiązywał do tego tytuł czasopisma, gdyż identycznie nazywały się periodyki wychodzące w Londynie i Moskwie. Pierwszy z nich zgromadził aż sześć tysięcy abonentów, co potwierdzało jego ogromną popularność. Nazwę Athenaeum nosił też klub literacko-naukowy w Kopenhadze.

Pisarz chciał skierować czasopismo w stronę ambitnej literatury, mając nadzieję na powtórzenie sukcesu francuskich „Revue des Deux Mondes” i „Revue de Paris”. Na ich łamach publikowali najwybitniejsi literaci i naukowcy z całej Europy, a Kraszewski pragnął zapełnić łamy swojego periodyku utworami najlepszych autorów z ziem litewsko-ruskich dawnej Rzeczypospolitej. W tym celu nawiązał współpracę z Michałem Grabowskim, Henrykiem Rzewuskim, księdzem Ignacym Hołowińskim i Józefem Korzeniowskim. Zaprosił też wielu innych pisarzy ze wszystkich ziem polskich, a część materiałów miał dostarczać osobiście.

Kraszewski zaplanował cztery działy czasopisma: historia, literatura, sztuka i krytyka oraz rozmaitości. Sześć tomów kosztowało 6 rubli (150 euro), a przesyłane drogą pocztową o rubel więcej. Oznaczało to, że konieczna będzie znaczna liczba prenumeratorów, by pismo nie przynosiło strat.

Trudny debiut

W pierwszych numerach „Athenaeum” najważniejsi współpracownicy faktycznie zamieszczali swoje najlepsze ówczesne utwory (poza Kraszewskim). Pan redaktor zdecydowanie jednak postawił na historię, co nie spodobało się większości zespołu. Po kilku pierwszych numerach uznano też, że pismu brakuje określonego profilu i prezentuje się jak „zbieranina okruchów”. Kraszewski nie zgadzał się z tą oceną, a poza tym kategorycznie odmówił nadania pismu bardziej katolickiego charakteru, twierdząc, że może to zrazić nie tylko potencjalnych autorów, lecz także część subskrybentów.

W efekcie już w pierwszym roku działalności doszło do poważnych nieporozumień między flagowymi autorami. Ksiądz Hołowiński był zawiedziony brakiem tematyki katolickiej, a Rzewuski i Grabowski mieli za złe redaktorowi publikowanie materiałów stawiających w złym świetle magnaterię polską z czasów saskich (szczególnie zbulwersowała ich recenzja „Opisu obyczajów” Jędrzeja Kitowicza). W tej sytuacji Kraszewski odmówił zamieszczenia recenzji „Mieszanin obyczajowych” Rzewuskiego, uznając, że utwór atakuje wartości narodowe i popiera politykę zaborcy.

„Oczy mi się powoli otwierają – skarżył się w liście do jednego z przyjaciół – widzę, czegom dotychczas widzieć nie chciał, że ja jestem oszukany. (…) Ocukrowałem tę odmowę jak mogłem i ozdobiłem, a jednak się pogniewał i grozi mi odstępstwem od »Athenaeum«! Między chęcią utrzymania tego pisma na jak najlepszej stopie, a potrzebą niekłócenia się z sumieniem moim – wybór niewątpliwy. Cenię kolaborację [współpracę – S.K.] Rzewuskiego i kompanii (bo to jest kompania, która pewnie mnie z pryncypałem swoim jednocześnie opuści), ale czyliż podobna tak sprzedawać swoje współpracownictwo? Bo to już nie pierwszy raz i różne mi warunki podawano”.

Czytaj więcej

Esterka, artyści i festiwal filmowy

Kraszewski miał rację – Rzewuski z Grabowskim planowali przekształcić „Athenaeum” w pismo o linii prorządowej i wzmocnić akcenty religijne. Kraszewski nie zamierzał tego zaakceptować, ale też nie brał pod uwagę proponowanej przez Glücksberga lżejszej formy tytułu. Pragnął bowiem uczynić z czasopisma przegląd naukowo-literacki z przewagą publikacji o charakterze historycznym. Uważał bowiem, że Polacy z ziem litewsko-ruskich powinni być dumni ze swojej historii i nigdy nie zapominać o dniach chwały narodowej.

Nie najlepiej rokowało to stronie finansowej całego przedsięwzięcia. Tym bardziej że Kraszewski unikał publikowania na łamach „Athenaeum” swoich nowych powieści, tłumacząc, iż umowę na ich druk posiada firma Zawadzkiego…

Finanse i nie tylko

Glücksberg faktycznie miał powody do niepokoju. Wprawdzie każdy tytuł potrzebował czasu, by stać się rozpoznawalną marką i zdobyć mocną pozycję na rynku wydawniczym, ale „Athenaeum” właściwie nigdy nie zyskało szerszej popularności. W 1843 roku odnotowano tylko 252 subskrybentów, a w kolejnych latach ich liczba sukcesywnie spadała. Co gorsza, nie wszyscy odbiorcy regularnie wywiązywali się z zobowiązań finansowych, a od niektórych nigdy nie udało się wyegzekwować płatności. Ponadto poza prenumeratą cena rocznika była o dwa ruble wyższa, co skutecznie ograniczało dopływ czytelników z kręgów inteligencji.

W praktyce oznaczało to, że dochód ze sprzedaży „Athenaeum” nawet nie zwracał kosztu druku. W 1846 roku deficyt wynosił 230 rubli (5750 euro). Choć dla Glücksberga nie była to zbyt wysoka kwota, to straty notowały tendencję wzrostową.

Problemem „Athenaeum” były też terminy wydawnicze. Wprawdzie pismo nie mogło być periodykiem, ale ukazywało się wyjątkowo nieregularnie. Kraszewski mieszkał w Gródku na Wołyniu, co oznaczało, że proces korespondencji z wydawcą trwał dość długo. A gdy cenzura odrzuciła jakiś artykuł, przygotowanie i nadesłanie materiału zastępczego dodatkowo wydłużało oddanie pisma do druku. Inny problem niosły ze sobą nowe działy – filozofia i religia, które spowodowały, że „Athenaeum” podlegało dodatkowej cenzurze duchownej. Glücksberg też czasami nie wywiązywał się z terminów wydawniczych i Kraszewski narzekał, że przygotowane materiały tracą na aktualności. Tym bardziej że dla odbiorców pisma ważne były regularna informacja i bieżące opinie autorów periodyku. A jak wiadomo – „nic więcej nie zniechęca czytelników jak długie oczekiwanie pisma”.

Gorzej, że Kraszewski pozostawał odporny na wszelkie sugestie dotyczące unowocześnienia treści czasopisma. Odrzucał lekką beletrystykę, w zamian publikując artykuły o „snycerstwie, muzyce czy malarstwie”, które ziemianie z Kresów uważali za nudne i niepotrzebne. I gdy wreszcie dostali wyczekany nowy numer, okazywało się, że jego znaczna część kompletnie ich nie interesuje.

Zdarzały się jednak jeszcze większe problemy. Na skutek nieporozumień z autorami niektóre utwory drukowane w odcinkach pozostawały niedokończone i na nic zdawały się nawet głosy oburzonych odbiorców. Całkowicie zgadzał się z nimi Glücksberg, uważając, że polityka wydawnicza Kraszewskiego doprowadzi do upadku pisma. Wskazywał na stołeczne periodyki – „Bibliotekę Warszawską” i „Pielgrzyma” – w których zamieszczano bieżące przeglądy literackie cieszące się ogromną popularnością. Proponował też rozszerzenie działu beletrystyki kosztem poważnych naukowych artykułów preferowanych przez Kraszewskiego. Ten jednak pozostawał głuchy na wszelkie rady i z uporem maniaka publikował materiały, z których znaczna część nie interesowała nikogo poza nim samym. Pisarz miał wielkie ambicje i zamierzał uczynić z pisma „pomnik ruchu umysłowego”. Pragnął, by periodyk inicjował dyskusje intelektualne, i z tego powodu zamieszczał na jego łamach artykuły o filozofii, a szczególnie o poglądach Georga Hegla. Przy okazji Kraszewski zupełnie nie zwracał uwagi na fakt, że system niemieckiego filozofa nie wzbudzał zainteresowania w środowiskach ziemiańskich.

Czytaj więcej

Druskienniki: Ulubiony kurort Marszałka Józefa Piłsudskiego

Inaczej rzecz się miała z pozostałymi tematami regularnie poruszanymi na łamach „Athenaeum” – zniesienie pańszczyzny i uwłaszczenie chłopów wyjątkowo interesowały polskie dwory. Z tego powodu żadne czasopismo nie mogło pominąć tych kwestii, a na łamach prasy regularnie pojawiały się odpowiednie polemiki. Kraszewski przedstawiał bardzo zróżnicowane opinie, które faktycznie mogły wywołać dyskusje wśród czytelników. Osobiście unikał jasnej deklaracji, ale można było odnieść wrażenie, że zamieszczając artykuły innych autorów, informuje jednocześnie o swoich poglądach. Przy okazji publikował utwory literackie przedstawiające stosunki na polskiej wsi w jak najgorszym świetle. Odrzucał też zarzut, że zamierza bronić dotychczasowego porządku rzeczy. Tłumaczył, że jako uczciwy wydawca po prostu prezentuje różne opinie na ten temat.

„Wcale nie myślimy bronić panów – wyjaśniał – od których najwięcej złego przyszło, którzy szlachtę na sługi swoje i domowników przerobiwszy, odjęli jej uczucie godności własnej i spodlili, którzy zdemoralizowali tych, co ich zwali panami braćmi, a w ostatku ciążyli okrutnie biednemu ludowi”.

Z dużym odzewem spotkał się zamieszczony w „Athenaeum” utwór „Rywale” Władysława Syrokomli. Opowieść o chłopskim inteligencie była atakiem na pańszczyznę, a autor zauważał, że zdarzały się też przypadki (wprawdzie nieczęste), gdy poddani górowali intelektem nad swoimi panami.

„Jeżeli macie robić z poddanymi, co się wam podoba – apelował Syrokomla – to przynajmniej pilnie strzeżcie, aby ani jeden promyk oświaty na nich nie padł, bo inaczej będzie im nader boleśnie odczuwać nad sobą wasze sprawiedliwe niezaprzeczone prawa”.

Publikując artykuły na temat uwłaszczenia, Kraszewski wyrażał też zainteresowanie kulturą ludową ziem litewsko-ruskich. Jednak bardzo wstrzemięźliwie traktował słowianofilstwo, które nabierało coraz większego znaczenia w rosyjskiej propagandzie. Najwyraźniej uznawał trend za zdradę sprawy narodowej i dlatego go pomijał.

Ostatnie lata

Chociaż pisarzowi udało się zebrać grupę całkiem niezłych współpracowników, pismo nadal traciło subskrybentów. Oświatowy program Kraszewskiego – który pragnął, by „Athenaeum” stało się forum dyskusyjnym zastępującym brak wyższej uczelni na ziemiach litewsko-ruskich – nie spotkał się z uznaniem odbiorców. Czytelnicy oczekiwali rozrywki na znacznie niższym poziomie, niż to oferował pisarz. Wreszcie Glücksberg stwierdził, że ma już dosyć strat – i wycofał się projektu. Pisarz nie był tym zbytnio zaskoczony, zresztą od pewnego czasu prowadził już rozmowy z Feliksem Zawadzkim. Księgarz uznał bowiem, że w piśmie redagowanym przez Kraszewskiego istnieje jednak pewien potencjał, który można wykorzystać.

Początkowo Kraszewski chciał wydawać „Athenaeum” na własną rękę i w tym celu planował zawiązanie spółki złożonej z dziewięciu inwestorów, z których każdy miał wnieść po 300 rubli (7500 euro). Plany spełzły jednak na niczym, ale ostatecznie pojawiło się dwóch udziałowców. Adolf Dobrowolski, współwłaściciel domu handlowego w Odessie, wniósł 900 rubli, natomiast zamożny ziemianin z Wołynia, Józef Drzewiecki – 1500. Ten ostatni przejawiał zresztą ambicje literackie i na łamach „Athenaeum” pragnął publikować własne utwory. Finanse od udziałowców były tym bardziej potrzebne, gdyż Zawadzki wprawdzie zgadzał się na wydawanie pisma Kraszewskiego, ale na koszt pisarza. Doświadczony wydawca doskonale wiedział, że nadeszły lata popularności gazet codziennych i bardziej ambitne periodyki będą przynosić straty. Zawadzki zobowiązał się do druku i kolportażu „Athenaeum” oraz do prowadzenia księgowości. W zamian zażądał 50 egzemplarzy czasopisma, a zysk z ich sprzedaży miał przypaść wyłącznie jemu. Byłyby kolportowane tylko na terenie Królestwa Kongresowego, zaś Kraszewski zadbał, by nikt nielegalnie nie powielał gazety. Na każdej składał bowiem podpis z adnotacją, że „egzemplarze nieopatrzone jego podpisem prawnie poszukiwać będzie”.

Pod skrzydłami Zawadzkiego rozrósł się dział historyczny „Athenaeum”. Przy okazji pojawiało się coraz więcej przekładów, drukowano relacje z podróży do egzotycznych krajów, co zawsze cieszyło się dużą popularnością, oraz publikowano sporo utworów Syrokomli i samego Kraszewskiego. To akurat nie powinno specjalnie dziwić, gdyż Zawadzki zachowywał prawa autorskie do powieści pisarza. Zmienił się też zestaw autorów publikujących w „Athenaeum”. Odeszli Rzewuski i Grabowski, a najważniejszym literatem stał się właśnie Syrokomla, którego kilka opowiadań było najjaśniejszymi punktami ostatnich numerów czasopisma.

Tytuł jednak nadal słabł i liczba prenumeratorów spadła poniżej 120. Niedobory pisarz pokrywał wraz z członkami spółki, ale straty systematycznie rosły. W ostatnich latach wynosiły już około 500 rubli rocznie, co raczej nie nastrajało optymistycznie. Kraszewski jednak walczył o przetrwanie pisma i w kolejnych numerach umieszczał nawet motto: „Powoli, a stale”. Na niewiele się to zdało – po wstrząsach Wiosny Ludów „Athenaeum” wydawało się reliktem poprzedniej epoki. I co gorsza, niespecjalnie szanowanym. Nigdy bowiem nie zostało przeglądem naukowym ani wiodącym pismem literackim. Nigdy też nie wypracowało zdecydowanego profilu, który mógłby spowodować, że czytelnicy pozostaną z tytułem na dobre i na złe. W efekcie, gdy liczba prenumeratorów skurczyła się do stu, Kraszewski zdecydował o zamknięciu projektu.

„Zanadto rozpraszało siły – pisał Adam Zawadzki do Kraszewskiego – i zajmowało wiele czasu mogącego się tak pożytecznie na inne prace obrócić. Samo materialne zajęcie się redakcją, korespondencja z kolaborantami, sortowanie, przepisywanie nieraz cudzych artykułów, noty, uwagi, ileż to zajęło jałowego trudu, nie przynosząc żadnego materialnego zysku”. Zawadzki pozostawał biznesmenem, który nie zamierzał dokładać do interesu. Nawet jeżeli stratami obciążał Kraszewskiego, to jego pracownicy i tak zajmowali się czasopismem, które nie przynosiło efektów finansowych ani reklamy. A takiego marnotrawstwa poważny przedsiębiorca nie mógł już aprobować.

Kraszewski niebawem przeniósł się nad Wisłę i tam został współpracownikiem „Gazety Warszawskiej”, a potem redaktorem „Gazety Polskiej” (nazwę zmieniono później na „Gazetę Codzienną”). Zdecydowanie zwiększył liczbę czytelników drugiego tytułu, co sugeruje, że doświadczenie, jakie zdobył, wydając „Athenaeum”, nie poszło jednak na marne.

Fragment książki Sławomira Kopra „Najbliższe Kresy. Ostatnie polskie lata”, która ukazała się nakładem wydawnictwa Fronda. Pierwszy śródtytuł, a także wszelkie skróty pochodzą od redakcji.

Książka Sławomira Kopra „Najbliższe Kresy. Ostatnie polskie lata”

Książka Sławomira Kopra „Najbliższe Kresy. Ostatnie polskie lata”

Foto: materiały prasowe

Kraszewski wcześniej nie miał specjalnego doświadczenia prasowego, był jedynie współpracownikiem „Tygodnika Petersburskiego”. Przejawiał jednak wielkie ambicje dziennikarskie, chociaż na przeszkodzie w ich realizacji stały dwa problemy: carska cenzura i brak środków finansowych. Władze rosyjskie niechętnie udzielały bowiem zezwoleń na wydawnictwa periodyczne, wszędzie doszukując się nieprawomyślności i spisków. Dlatego łatwiej było uzyskać pozwolenie na wydawanie tytułów ukazujących się nieregularnie, gdyż wykluczało to utworzenie się stałego kręgu odbiorców. Poza tym przedsięwzięcie było dość kosztowne i raczej nie należało liczyć na zwrot poniesionych nakładów. Konieczny był zatem wydawca, który mógł pokryć deficyt z innych dochodów. Właśnie taką osobą okazał się wileński księgarz Krystian Teofil Glücksberg. W ramach rywalizacji z firmą wydawniczą rodziny Zawadzkich szukał sposobów mających zapewnić mu reklamę i rozpoznawalność na rynku.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia Polski
Marszałek kryminalista. Historia Michała Roli-Żymierskiego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Historia Polski
Historia PRL. Jak Polacy pili w pracy
Historia Polski
Stan wojenny: wspomnienie
Historia Polski
Stan wojenny: ostrożnie z jednoznaczną oceną!
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Historia Polski
Baza Polaków poległych za granicą będzie uzupełniana