Kraszewski wcześniej nie miał specjalnego doświadczenia prasowego, był jedynie współpracownikiem „Tygodnika Petersburskiego”. Przejawiał jednak wielkie ambicje dziennikarskie, chociaż na przeszkodzie w ich realizacji stały dwa problemy: carska cenzura i brak środków finansowych. Władze rosyjskie niechętnie udzielały bowiem zezwoleń na wydawnictwa periodyczne, wszędzie doszukując się nieprawomyślności i spisków. Dlatego łatwiej było uzyskać pozwolenie na wydawanie tytułów ukazujących się nieregularnie, gdyż wykluczało to utworzenie się stałego kręgu odbiorców. Poza tym przedsięwzięcie było dość kosztowne i raczej nie należało liczyć na zwrot poniesionych nakładów. Konieczny był zatem wydawca, który mógł pokryć deficyt z innych dochodów. Właśnie taką osobą okazał się wileński księgarz Krystian Teofil Glücksberg. W ramach rywalizacji z firmą wydawniczą rodziny Zawadzkich szukał sposobów mających zapewnić mu reklamę i rozpoznawalność na rynku.
Umowa została zawarta pod koniec lipca 1840 roku i Kraszewski podjął się dostarczenia w ciągu roku sześciu tomów tekstu, z których każdy miał zawierać minimum 10 arkuszy wydawniczych. Glücksberg zobowiązał się nie ingerować w treść materiałów i zaoferował honorarium w wysokości 300 rubli, czyli 7,5 tysiąca euro. Ponadto wziął na siebie kontakty z cenzurą oraz obowiązek dostarczania Kraszewskiemu zagranicznych książek i czasopism, które po wykorzystaniu miały być księgarzowi oddawane. Umowa mogła zostać przedłużona, a Glücksberg zobowiązał się, że w wypadku zerwania współpracy nie będzie używał tytułu czasopisma.
„Athenaeum” trafiło na właściwy czas
Pod koniec lat 30. [XIX w.] na ziemiach litewskich i ruskich dawnej Rzeczypospolitej działała znaczna liczba pisarzy poszukujących możliwości publikowania w prasie. „Tygodnik Petersburski” miał zbyt niewielką objętość, poza tym jako gazeta o charakterze społeczno-politycznym nie zawierał materiałów literackich. Wprawdzie Zawadzcy w Wilnie wydawali „Wizerunki”, ale ich pismo miało typowo naukowy charakter i na jego łamach rzadko pojawiała się beletrystyka. Poza tym osoba Kraszewskiego powinna stanowić gwarancję sukcesu.
Czytaj więcej
Pan Twardowski (postać, którą znamy z legendy) istniał naprawdę. Najwięcej dowodów łączy go z Krakowem, do którego dotarł z rodzinnej Norymbergi. Uważano go za czarownika, ale był też intrygantem.
„Koniecznie go wydawać muszę – pisał Glücksberg do pisarza – bo w dzisiejszym stanie rzeczy, kiedy zakład mój jest tak rozległy, (…) jak ja mogę obejść się bez pisma literackiego? Jest to jedyny środek ochronny od napaści, od złości antagonistów etc. Dlatego Zawadzcy wydają »Wizerunki«, a ja »Athenaeum«”.