Przed dekadą „Rzeczpospolita” informowała: „Wrak legendarnego polskiego okrętu podwodnego »Orzeł« prawdopodobnie odnaleziono na Morzu Północnym. Na obiekt natknęła się załoga niszczyciela ORP »Czajka«. Zgadza się długość i niektóre elementy konstrukcji. Na Morze Północne z misją rozpoznania go płynie okręt ratowniczy Polskiej Marynarki Wojennej ORP »Lech«, na jego pokładzie znajdują się hydrografowie oraz nurkowie. Wrak zostanie sfilmowany, dokładnie zmierzony i poddany szczegółowym oględzinom”.
Niestety, radość okazała się przedwczesna. Jednakże tym pasjonatom – hydrografom, nurkom – jesteśmy winni uznanie, wdzięczność i szacunek. Ale też winni jesteśmy samym sobie umiejscowienie tych poszukiwań w szerszym kontekście. Wraków swoich okrętów, z obu wojen światowych, szukają też inni, ostatnie doniesienia o ich sukcesach z pewnością utwierdzą polskich pasjonatów, że szukać warto, mimo upływu czasu.
Czytaj więcej
Tylko w ciągu ostatniego roku miały miejsce trzy – zakończone powodzeniem – spektakularne akcje poszukiwania okrętów podwodnych.
We wrześniu 2023 r. podczas specjalnie zorganizowanej konferencji prasowej szef belgijskiej prowincji Flandre-Occidentale (Flandria Zachodnia), Carl Decaluwé, pochwalił się tym, że archeolog podwodny Tomas Termote zdołał w tym roku zidentyfikować dwie jednostki uznawane dotychczas za nieznane. Oba wraki spoczywają na głębokości 12 metrów, dwie mile morskie (niespełna cztery kilometry) od portu Zeebrugge.
W tak zwanych normalnych warunkach, przy normalnej dla tego regionu pogodzie, widoczność pod wodą jest bardzo słaba, mimo niewielkiej głębokości. Jest to spowodowane praktycznie ciągłym pogłębianiem torów wodnych prowadzących do portu. Działania takie wzbijają z dna osad, powstaje z niego zawiesina ograniczająca widoczność do minimum. W maju tego roku miał miejsce sprzyjający splot okoliczności: brak deszczu, brak wysokiej fali, korzystny układ wiatrów, duże nasłonecznienie – wszystko to razem znacząco poprawiło widoczność pod wodą.