7 czerwca 1927 r. sowiecki połpred (pełnomocny przedstawiciel) w Rzeczypospolitej Piotr Wojkow przybył na warszawski dworzec główny. O godz. 9.00 na peron wjechał pociąg Berlin–Moskwa, którym podróżował ambasador ZSRS w Wielkiej Brytanii Arkadij Rozengolc.
Wojkow powitał kolegę w wagonie, a następnie obaj udali się do dworcowej restauracji na kawę. Po kilkuminutowej rozmowie wyszli ponownie na peron i spacerowym krokiem zbliżali się do składu. Zbliżał się odjazd planowany na godz. 9.55. Po drodze musieli przejść obok ławki, na której siedział mężczyzna najwidoczniej znużony oczekiwaniem na pociąg...
Za miliony!
W chwili gdy Wojkow i Rozengolc zbliżyli się do młodego człowieka, ten niespodziewanie wstał. Ruszył w kierunku dyplomatów, wyciągając z kieszeni rewolwer. Napastnik oddał do sowieckiego połpreda pierwszy strzał, krzycząc: „Umrzyj za Rosję! Za miliony ludzi!”.
Czytaj więcej
Gribojedow miał na imię Aleksander. Niektórzy, starsi, pamiętają go z bon motu Janusza Szpotańskiego, który w czasach stalinizmu studiował na Uniwersytecie Warszawskim: „Szekspir to Gribojedow angielskiej literatury". Jak twierdziły ówczesne podręczniki: „Jego kreacje są genialne, jego pamięć jest nieśmiertelna". Inni mogą pamiętać, że był ambasadorem Rosji w Teheranie i został tam zlinczowany w 1829 roku przez tłum rozwścieczony podpisanym właśnie korzystnym dla Rosji traktatem w Turkmenczaj.
Rozengolc natychmiast zeskoczył na torowisko i ukrył się pod wagonami. Natomiast zaskoczony Wojkow nie miał tyle refleksu. Zdołał jedynie odskoczyć w bok, następnie odwrócił się i zaczął uciekać. Zamachowiec nie zrezygnował i ruszył za ofiarą w pogoń, oddając kolejne strzały. Biegnąc, sowiecki dyplomata również wydostał z płaszcza pistolet. Oparł się o wagon i odpowiedział ogniem. Wywiązała się krótka strzelanina, po której Wojkow zaczął się osuwać na peron niemal prosto w ramiona zbliżającego się policjanta. Był to przodownik Jasiński, który nadbiegł zaalarmowany kanonadą. Na pomoc ruszyli inni stróże prawa patrolujący dworzec. Widząc zbliżających się policjantów, napastnik odrzucił broń, podniósł ręce do góry i dobrowolnie się poddał. Natomiast Wojkow po udzieleniu pierwszej pomocy został przewieziony karetką pogotowia do Szpitala Dzieciątka Jezus. Mimo natychmiastowej reanimacji i operacji usunięcia dwóch pocisków zmarł tego samego dnia o godz. 10.40. Zabójcą okazał się 19-letni Borys Kowerda. Zapytany podczas aresztowania o to, do kogo strzelał – odparł: „Pomściłem Rosję”. Natomiast podczas dalszego przesłuchania oświadczył, że zabił Wojkowa nie za to, że reprezentował bolszewicki reżim, który wymordował miliony jego rodaków, tylko dlatego, że późniejszy dyplomata był jednym z katów, którzy dziewięć lat wcześniej zabili cara Mikołaja II wraz z całą rodziną.