Gdy w 1949 r. rozeszła się wieść o mianowaniu sowieckiego marszałka Konstantego Rokossowskiego marszałkiem Polski i nowym ministrem obrony narodowej, pojawiły się dowcipy, że „marszałek Koniew za chwilę poczuje się Czechem”. Powszechnie zdawano sobie sprawę, że ten awans nie wróży nic dobrego. Miał służyć przygotowaniu Ludowego Wojska Polskiego do III wojny światowej. Wraz z Rokossowskim przybyła do PRL chmara sowieckich generałów, którzy na powrót przejmowali stanowiska dowódcze od Polaków. Szalała Informacja Wojskowa wsadzająca do swoich katowni oficerów o coraz wyższych rangach. Tysiące młodych ludzi o „niewłaściwym” pochodzeniu pracowało niewolniczo w Wojskowym Korpusie Górniczym. Nic więc dziwnego, że minister obrony Rokossowski był powszechnie znienawidzony i na jesieni 1956 r. przetaczały się przez kraj demonstracje wzywające do jego odwołania. „Wtedy dała temu wyraz postawa Warszawy na wspomnianym wyżej wiecu, podkreślona dobitnie krążącą wśród tłumów szubienicą z powieszoną na niej kukłą przedstawiającą Rokossowskiego” – tak generał Zygmunt Berling wspominał olbrzymi wiec na warszawskim placu Defilad z października 1956 r. Stwierdził również, że Rokossowskiego obroniła wówczas przed zlinczowaniem przez tłum tylko interwencja milicji. Kilka tygodni później Rokossowski wracał już do ZSRR razem z 500 sowieckimi „doradcami”. Żalił się wówczas generałowi Franciszkowi Cymbarewiczowi: „Ot, Cymbarewicz, ironia losu, w Rosji ja był Polakiem, w Polsce – Ruskim”.
Spotkanie z „Szarym”
Antoni Heda „Szary” był na Kielecczyźnie legendą. Ów przedwojenny inżynier, bohater wojny obronnej 1939 r., były więzień Sowietów i Niemców, wsławił się podczas okupacji wieloma głośnymi akcjami. Jego oddział partyzancki AK (współpracujący ze zgrupowaniem „Ponurego”) rozbił m.in. niemieckie więzienia w Starachowicach i Końskich. Po rozwiązaniu AK nie złożył broni, kontynuując działalność w ramach Ruchu Oporu Armii Krajowej oraz Delegatury Sił Zbrojnych. UB zamordowała dwóch jego braci i szwagra. By uwolnić aresztowanych członków swojej rodziny, zorganizował w nocy z 4 na 5 sierpnia 1945 r. atak na więzienie w Kielcach. W brawurowo przeprowadzonej akcji uwolniono kilkuset ludzi i ośmieszono cały wojewódzki aparat bezpieczeństwa. We wrześniu 1945 r. Heda szykował się do kolejnej wielkiej akcji – ataku na osławione ubeckie więzienie przy Rakowieckiej w Warszawie. Nie doszła ona do skutku z powodu zdrady. „Szary” przez kolejne trzy lata ukrywał się na Mazurach i na Wybrzeżu. Jego aresztowanie UB uznało za ogromny sukces. Heda dostał cztery wyroki śmierci. Jego celę nawiedzali ubecy pokazujący mu, na jakim sznurze go powieszą.
Czytaj więcej
Generał Leopold Okulicki bywa dzisiaj posądzany o zdradę i bycie sowieckim agentem, choć wiele wskazuje, że można go zaliczyć do najbardziej odważnych żołnierzy tajnej wojny o ocalenie Polski.
Heda był nie tylko wybitnym dowódcą partyzanckim. Był też człowiekiem, który głęboko ufał boskiej Opatrzności. I nie lekceważył „znaków”. Pewnej nocy, w więziennej celi, przyśnił mu się dziwny sen. Śniło mu się, że był na miejscu swoich dawnych partyzanckich bojów, a towarzyszyli mu marszałek Michał Rola-Żymierski i marszałek Rokossowski. Żymierski zachowywał się „pajacowato” – rzucił Rokossowskiemu pod nogi parę gumiaków, a sam został w skarpetkach. Poprosił Hedę, by pokazał Rokossowskiemu natarcie partyzanckie na młyn w Jedlance. Heda je odtworzył. Zadowolony Żymierski „sobie przypisał zasługi”, a Rokossowski podszedł do Hedy, podał mu rękę i pogratulował. „Obudziłem się i żałowałem, że to był tylko sen!” – wspominał „Szary”.
Kilka dni później Heda został wywołany ze swojej celi i zaprowadzony do świetlicy. Tam w dużej sali czekał na niego major Informacji Wojskowej. Dziwne „Szaremu” wydało się to, że miał on „sylwetkę dystyngowaną, przypominającą sylwetki naszych przedwojennych oficerów”. Major przedstawił się polskim nazwiskiem, którego Heda nie zapamiętał (w fabularyzowanym filmie dokumentalnym „Mit Szarego” pokazano go tam jako „majora Rafała Olszewskiego”). „Zostałem delegowany przez marszałka Rokossowskiego, jestem jego adiutantem. Marszałek polecił mi przekazać panu pozdrowienia oraz zapewnienie, że będzie pan ułaskawiony, a nawet jest możliwość – marszałek by sobie tego życzył – żeby po upływie pół roku znalazł się pan na wolności” – mówił ów tajemniczy major.