Nie chciał strzelać do demonstrantów

Żołnierz, którego zwłoki znaleziono w trakcie wydarzeń grudnia '70, nie został zamordowany – ustalił prokurator IPN w trakcie prowadzonego śledztwa.

Aktualizacja: 01.09.2018 08:51 Publikacja: 30.08.2018 18:24

Nie chciał strzelać do demonstrantów

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Szczeciński sąd okręgowy utrzymał w mocy postanowienie pionu śledczego IPN, który umorzył postępowanie dotyczące śmierci żołnierza w czasie grudniowych demonstracji zimą 1970 r. Podstawą ponownego zbadania tej sprawy okazały się publikacje „Rzeczpospolitej".

20-letni szer. Nadratowski służył w kompanii specjalnej 12. Dywizji Zmechanizowanej, którą władze skierowały do tłumienia protestu robotników. Ciało żołnierza z przestrzeloną dwukrotnie głową odnaleziono 19 grudnia 1970 r. na tyłach budynku przy ul. Kaszubskiej w Szczecinie. Wojskowa prokuratura szybko umorzyła postępowanie.

Nadratowski był synem szczecińskiego stoczniowca i nie krył, że odmówi wykonania rozkazu strzelania do manifestantów. 18 grudnia w obecności innych żołnierzy oświadczył, że „jak dostanie rozkaz strzelania do cywilów, to nie będzie strzelał w ogóle". Z relacji jego rodzeństwa wynika, że po zakończeniu służby rozważał wstąpienie do seminarium duchownego.

Pogrzeb Nadratowskiego odbył się 23 grudnia 1970 r. na Cmentarzu Centralnym, z udziałem księży, ministrantów, stoczniowców i przy asyście honorowej wojskowej. Członkowie rodziny uważali, że zginął z powodu odmowy strzelania do demonstrantów. Na ich wniosek sprawą zajął się IPN. Część działaczy opozycji demokratycznej uważała wręcz, że został zamordowany.

Najpierw, w 2009 r., prokurator Instytutu zdecydował, by nie wszczynać postępowania, bo wojskowa prokuratura przeprowadziła śledztwo prawidłowo. W 2010 r. jeden ze świadków jego śmierci (prosił o anonimowość) przekazał jednak „Rzeczpospolitej" informacje, o których nie mówił wcześniej śledczym. Według jego relacji Nadratowski był przekonany, iż w stoczni stało się coś złego, „że tam mu wyrżnęli całą rodzinę i dziewczynę". Ta nowa relacja pozwoliła wszcząć śledztwo.

Śledztwo dotyczyło zbrodni komunistycznej, polegającej na dokonaniu zabójstwa żołnierza. Z informacji zawartych w umorzeniu postępowania wynika, że śledczy wykonali szereg czynności, m.in. ponownie przesłuchali bliskich zmarłego, służących z nim żołnierzy, a nawet lokatorów kamienicy, przy której zginął. Przeprowadzone zostały też eksperymenty procesowe, które miały odpowiedzieć na pytanie, w jaki sposób mógł on zginąć. Tym bardziej że sekcja zwłok nie dała odpowiedzi na pytanie, czy jego zgon nastąpił w wyniku samobójstwa, czy też nieostrożnego obchodzenia się z bronią.

Prokurator potwierdził, że Nadratowski był przeciwny strzelaniu z ostrej broni do demonstrantów. Niektórzy świadkowie przyznawali, że w dzień znalezienia zwłok na podwórku kamienicy słyszeli dźwięk gonitwy kilku osób, a potem strzał. Jedna z przesłuchiwanych stwierdziła wręcz, że usłyszała wtedy przez niedomknięte okno przeraźliwy krzyk mężczyzny: „Nie będę strzelał do swoich".

Prokurator nie znalazł jednak dowodów, aby został on zabity. Najprawdopodobniej albo popełnił samobójstwo, albo zginął w wyniku nieostrożnego obchodzenia się z bronią. Śledczy udokumentował poważne uchybienia w prowadzonym w 1970 r. przez prokuraturę śledztwie. M.in. niedokładne przeprowadzenie oględzin miejsca zdarzenia. „Gromadzenie dowodów rozpoczęto na dobre prawie 3 tygodnie po zdarzeniu. Nie wykonano wszystkich czynności, które mogły przyczynić się do ustalenia okoliczności tej sprawy, nie przesłuchując m.in. wielu istotnych świadków" – uważa Marek Rabiega, szef pionu śledczego IPN w Szczecinie.

Historia
Paweł Łepkowski: Najsympatyczniejszy ze wszystkich świętych
Historia
Mistrzowie narracji historycznej: Hebrajczycy
Historia
Bunt carskich strzelców
Historia
Wojna zimowa. Walka Dawida z Goliatem
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Historia
Archeologia rozboju i kontrabandy
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką