W nocy z 25 na 26 września 1953 władze komunistyczne aresztowały prymasa Polski. Przypominamy tekst z września 2013.
Kazał zapalić wszystkie światła w pałacu, by mieszkańcy Warszawy dowiedzieli się, że został zatrzymany. Założył mocne, przygotowane zawczasu na wypadek aresztowania buty, zabrał palto, kapelusz, brewiarz i różaniec. Odmówił spakowania rzeczy osobistych, a nalegającej na to zakonnicy odpowiedział: „Siostro, nic nie zabieram. Ubogi przyszedłem do tego domu i ubogi stąd wyjdę".
Prymas Polski kardynał Stefan Wyszyński został aresztowany 65 lat temu, 25 września 1953 roku. Władze szykowały się do tego co najmniej od półtora roku, jednak wykonanie planu odroczyła najpierw nominacja kardynalska dla Wyszyńskiego, a potem śmierć Stalina i związane z nią walki polityczne na Kremlu. Był to kolejny cios w episkopat, po aresztowaniu biskupa kieleckiego Czesława Kaczmarka, usunięciu z diecezji katowickiej biskupa Stanisława Adamskiego oraz po rozbiciu kurii krakowskiej. Propaganda komunistyczna przedstawiała biskupów jako zdrajców działających na szkodę narodu, agentów obcych wywiadów i sabotażystów.
Kardynała Wyszyńskiego władze PRL uważały za osobę szczególnie nieskłonną do kompromisu, choć prymas wiele razy szedł na ustępstwa. Nie godził się jednak na to, by władze ingerowały w obsadzanie stanowisk kościelnych. Tuż przed aresztowaniem komuniści wysłali do prymasa Bolesława Piaseckiego, przewodniczącego stowarzyszenia PAX. Przekonywał kardynała do potępienia biskupa Kaczmarka, który po dwóch latach tortur przyznał się do szpiegostwa. Stefan Wyszyński stanowczo odmówił. Trzy dni po aresztowaniu prymasa – i wbrew jego woli – episkopat wydał oświadczenie potępiające biskupa Kaczmarka, co zostało uznane za kapitulację.
– Później biskupi starali się o uwolnienie prymasa lub chociaż zmianę warunków jego internowania, ale na początku rzeczywiście skapitulowali. Co ważne, aresztowanie kardynała Wyszyńskiego było dla komunistów dużym wyzwaniem i władza bała się protestów, dlatego realizm powinien raczej podpowiadać biskupom opór. Niektórzy się jednak przestraszyli – mówi dr Jacek Żurek, historyk Kościoła.