Najważniejszym z nich był układ niemiecko-radziecki z 23 sierpnia 1939 roku, nazywany Paktem Ribbentrop-Mołotow, a w szczególności tajny protokół dodatkowy, który ustanawiał reguły podziału sześciu niepodległych państw europejskich: Polski, Litwy, Łotwy, Estonii, Finlandii i Rumunii. Była to zatem konwencja wojskowa przewidująca rozpoczęcie działań wojennych przez jedną ze stron umowy i akceptację lub zbrojne wsparcie przez drugą. Protokół był w rzeczywistości lakoniczna instrukcją rozbiorową: „Na wypadek terytorialno-politycznego przekształcenia obszarów należących do państwa polskiego, sfery interesów Niemiec i ZSRR będą rozgraniczone w przybliżeniu przez linię Narew-Wisła-San. Kwestia, czy i w interesie obu uznane będzie za pożądane utrzymanie niepodległego państwa polskiego zostanie definitywnie zdecydowane dopiero w ciągu dalszego rozwoju wypadków politycznych. W każdym razie oba rządy rozwiążą tę kwestię na drodze przyjacielskiego porozumienia”.
Ta oszczędna w słowach, upiorna formuła, jasno określała cele. Zapewniała swobodę operacyjną wojskom obu państw i wyznaczała ściśle ustalony podział łupów.
Przeczytaj też: Władimir Putin przegrywa wojnę o historię
Nawet historycy radzieccy nie mieli po wojnie żadnych wątpliwości, że tajny protokół dołączony do Paktu Ribbentrop-Mołotow doprowadził do napaści Niemiec na Polskę i wymazania jej z mapy Europy. Tę oczywistą zbrodnię przeciw pokojowi trzeba było po wojnie jakoś wytłumaczyć. Wkrótce sowieccy akademicy znaleźli bardzo prosty argument, który wyrażał się słowami z wydanego na łamach „Komunisty" artykułu z 1958 r.: „Pakt o nieagresji z Niemcami był obliczony na to, aby zyskać na czasie i wzmocnić nasze siły zbrojne (...) zyskać ponad 20 miesięcy, w ciągu których sytuacja strategiczna naszego kraju znacznie by się poprawiła, a siły zbrojne (...) poważnie wzmocniły".
Tak więc przez dziesięciolecia historiografia radziecka, a później rosyjska skrzętnie unikała tematu paktu Ribbentrop-Mołotow. Nieliczni, którzy ośmielali się o nim pisać, przekonywali, że pomysł stworzenia takiego przymierza wyszedł wyłącznie ze strony niemieckiej. Tylko garstka ośmielała się zrzucić całą winę na Stalina.