We wrześniu 2007 r. senator stanowy z Nebraski Ernie Chambers pozwał do sądu samego Boga. Zarzucił Stwórcy największą masową zbrodnię w dziejach świata – śmierć wszystkich ludzi i dopuszczenie do niezliczonej liczby wojen, chorób i kataklizmów. „Skoro jest wszechmogący, to jak może pozwalać na takie potworności" – pytał Chambers. W opinii tego czarnoskórego senatora Bóg ponosi odpowiedzialność za „przerażające powodzie, skandaliczne trzęsienia ziemi, straszliwe huragany, potworne tornada, okrutne klęski głodu, dewastujące susze i ludobójcze wojny". Skoro Bóg jest wszechobecny – tłumaczył Chambers – może stawić się na proces w dowolnym miejscu na świecie. Nie ma więc powodów, aby nie mógł odpowiadać przed sądem w hrabstwie Douglas w stanie Nebraska. Nie trzeba mu też wysyłać zawiadomienia o rozprawie, ponieważ jest także wszechwiedzący.
Kontrrewolucja w Egipcie
Bóg był zawsze wielką nadzieją, ale u zawiedzionych wzbudzał niepohamowaną nienawiść. Przykładem tego jest reforma amarneńska z XIV w. p.n.e., znana też jako rewolucja amarneńska bądź herezja amarneńska faraona Amenhotepa IV, który zmienił imię na Echnaton. Uznał on, że jest tylko jeden prawdziwy Bóg i jest nim Aton, przedstawiany na malowidłach i płaskorzeźbach jako tarcza słoneczna – emanacja wszechmocnego boga słońca Ra.
Kult Atona nie był jedynie zjawiskiem o ściśle religijnym charakterze. To była rewolucja o charakterze ustrojowym zmieniająca niemal wszystko w polityce, gospodarce i sposobie administrowania państwem. I jak każda rewolucja musiała się skończyć brutalną kontrrewolucją, która wyznaczyła sobie za zadanie wymazanie krótkich rządów Echnatona z historii. Zniknąć też miał ślad po Atonie. Kontrrewolucjoniści nie przyłożyli się jednak do realizacji tego zadania. W wyniku złożonych i w znacznej mierze zapomnianych procesów kult jedynego Boga wyszedł z Egiptu i powędrował ze swoimi wyznawcami na Bliski Wschód. Ale to już inna historia.
Kult rozumu czy głupoty?
Zburzenie wielkiej świątyni Atona w Amarnie, niszczenie kamiennych wizerunków tarczy słonecznej Atona i faraona-heretyka Echnatona było przejawem tego, co będzie się działo w przyszłości, a co swoje apogeum osiągnie 32 wieki później, pod koniec epoki oświecenia we Francji. I znowu rewolucja wybrała sobie samego Boga za wroga. Jakobini, gdyby tylko mogli to zrobić, najchętniej poprowadziliby na gilotynę samego Stwórcę. Ale wobec jego absencji śmierć mieli ponieść jego przedstawiciele na ziemi, w tym sam król Ludwik XVI, który legitymował swoją władzę „bożą wolą". Ale nie tylko pomazaniec stracił życie, ku uciesze wiwatującej tłuszczy. Zamordowano około 100 tysięcy ludzi, z czego większość to byli ludzie niechcący odrzucić swoich zasad wiary. Ginęli księża i biskupi, zakonnicy i zakonnice. Zakazano jakiejkolwiek adoracji Boga, zastępując ją kultem rozumu – nową, oficjalną pseudoreligią gloryfikującą ludzki umysł i obyczajowy hedonizm. Chrześcijaństwo miało zostać wymazane z pamięci i obyczajowości Francuzów. Wymownym wprowadzeniem do tej rewolucyjnej „wiary" była masakra wrześniowa 1792 r. Paryski tłum zaatakował i zmasakrował konwój przewożący 24 tzw. niekonstytucyjnych księży – duchownych, którzy odmówili współpracy z nową władzą. Na wieść o tym ataku rozwścieczona tłuszcza ruszyła na inne więzienia, w których trzymano szlachtę i księży. Więźniowie byli mordowani w niewyobrażalnych męczarniach: nabijano ich na pale lub dosłownie siekano w plastry. Przyjaciółce królowej Marii Antoniny, księżnej Marii de Savoie-Carignan, obcięto głowę i obnoszono ją po mieście nabitą na kij.
Rozszalały tłum wpadał także do świątyń, gdzie rozbijano figury świętych i defekowano na święte obrazy. Propagatorzy kultu rozumu przejęli wiele kościołów w całej Francji. Na swoją centralną siedzibę wybrali katedrę Notre-Dame w Paryżu. Działy się tam iście dantejskie sceny. Z ambon wygłaszano obrazoburcze, antychrześcijańskie kazania, w czasie których w nawach kościoła katowano duchownych i świeckich chrześcijan, którzy nie wyrzekli się swojej religii. Szczególnie fanatycznym krzewicielem kultu rozumu był Joseph Fouché, późniejszy minister policji w czasach panowania Napoleona I Bonaparte. Być może dokonałby on jeszcze więcej zniszczeń kościołów w całej Francji, gdyby nie konflikt z Robespierre'em, który jako zadeklarowany deista krytycznie oceniał poczynania ateistów propagujących kult rozumu.