Pomysł, żeby silniki elektryczne (ich wynalezienie opisałem w artykule „Elektryczność pracuje”; „Rzecz o Historii”, 15 listopada 2019 r.) zastosować do napędu różnych pojazdów, był podejmowany przez wielu wynalazców i konstruktorów. Od początku rozwoju elektrotechniki było jednak wiadome, że woda i prąd się nie lubią. Woda (czy nawet sama wilgoć) wywoływała uszkodzenia i zwarcia w instalacjach elektrycznych, a także groziła ludziom porażeniami elektrycznymi i przykrymi wypadkami.
Najpierw na wodzie
Pierwszym pojazdem z napędem elektrycznym była łódź motorowa, którą zbudował Boris Siemionowicz Jacobi. Ten rosyjski elektrotechnik i fizyk pochodzenia niemiecko-żydowskiego żył i pracował w Petersburgu, gdzie miasto przecina rzeka Newa i sieć kanałów. Gdy w 1834 roku zbudował udoskonalony silnik elektryczny, to na polecenie cara Mikołaja I w 1839 roku umieścił go, wraz z dużym ogniwem Volty, na dużej ośmiometrowej łodzi i zademonstrował carowi oraz carskim dostojnikom możliwości tej pierwszej elektrycznej motorówki. Łódź zabierała 14 pasażerów i poruszała się z szybkością 5 km/h po rzece Newie, budząc duże zainteresowanie. Jednak elektryczny napęd łodzi na większą skalę się nie przyjął, bo – jak już wspomniałem – woda i elektryczność zdecydowanie się nie lubią.
Pojazdy elektryczne pod ziemią
Transport elektryczny przyjął się i rozwinął w kontekście zastosowań lądowych. Największe zasługi w tym zakresie miał Ernst Werner Siemens, który w 1879 roku zbudował pierwszą lokomotywę elektryczną i rozwiązał problem, jak do jadącego pojazdu doprowadzić prąd. Ponieważ jego lokomotywa jeździła po torach, wykorzystał je jako uziemione przewody elektryczne odprowadzające prąd od lokomotywy. Natomiast doprowadzenie prądu do pojazdu realizowane było za pomocą trzeciej szyny, która musiała być izolowana od podłoża, bo przenosiła prąd o wysokim napięciu, odbierany przez specjalny zbierak pod podwoziem lokomotywy.
Pierwszy pokaz nowej lokomotywy Siemensa odbył się podczas wystawy powszechnej w Berlinie w 1879 roku. Lokomotywa ciągnęła tylko jeden wagonik z ławeczką dla zwiedzających, ale wywoływała duże zainteresowanie. Od strony mechanicznej lokomotywa była jeszcze bardzo prymitywna. Siemens naśladował w jej budowie powszechnie używane wówczas lokomotywy parowe. Zastąpił tylko parowe cylindry i tłoki przez elektromagnesy, ale przeniesienie napędu na koła odbywało się za pomocą ślepych wałów i wiązarów, czyli mechaniki dostosowanej do zupełnie innego źródła energii. Ale w stosunku do lokomotywy parowej ta elektryczna miała niezaprzeczalna zaletę: Nie dymiła!
Docenili to momentalnie górnicy i pierwsze pociągi elektryczne pojawiły się pod ziemią, gdzie doskonale spełniały powierzoną im rolę. Docenili to także kolejarze na trasach, na których pociągi musiały przejeżdżać przez tunele. Pierwszym tunelem wyposażonym w trakcję elektryczną był tunel Simplon, przez długi czas uważany za najdłuższy tunel świata (19,8 km).