Przepływająca przez stolicę tego państwa rzeka Moskwa była skuta tak grubą warstwą lodu, że można było na niej budować domy. Wszystkie drogi prowadzące do miasta zasypała gruba warstwa sypkiego śniegu. Chłód tego krajobrazu dopełniały ruiny Kremla. Po opustoszałych, pozbawionych stropów komnatach niegdyś imponującej warowni Iwana Groźnego hulała teraz dokuczliwa śnieżyca. Ci, co ośmielili się zakraść w te przeklęte mury, opowiadali, że nocami włóczą się tam bezgłowe upiory ofiar opriczniny i pokrwawieni polscy piechurzy z załogi pułkownika Mikołaja Strusia, których zdradziecko wymordowali siepacze księcia Dymitra Pożarskiego.