Teraz tak, ale jeszcze stosunkowo niedawno bez polowania na wieloryby pół Polski nie byłoby w stanie żyć „na poziomie". Dziś trudno sobie wyobrazić, do jakiego stopnia jakość życia codziennego zależała od wielorybnictwa, mimo że dziwnym zrządzeniem losu praktycznie nie znalazło to odbicia w polskiej powszechnej świadomości. Dość powiedzieć, że w „Słowniku mitów i tradycji kultury" Władysława Kopalińskiego pod hasłem „wieloryb" czytamy: „łac. Cetus, konstelacja równikowa, widziana w Polsce jesienią i zimą". No właśnie, w polskiej tradycji i kulturze wieloryb to gwiazdozbiór.
Ale ponieważ polskie tradycje i kultura do wiodących w Europie nie należą, warto zobaczyć, jaką rolę rzeczywiście pełnił w Europie i na świecie Cetus, zwłaszcza że naukowcy dokonali ostatnio odkrycia, które skłania do uchylenia kapelusza przed tymi zwierzętami. Jednak najpierw garść informacji niezbędnych jako tło do wzmiankowanego odkrycia: mięso wieloryba nie może się równać z polędwicą wołową czy jagnięciną, nigdy nie było cenione dla jego smaku, ale jedynie dla obfitości, ponieważ stanowiło ważne źródło białka na niektórych obszarach, głównie arktycznych, np. dla Inuitów.
Lecz to nie Inuici et consortes doprowadzili populację wielorybów na skraj przepaści, ale rewolucja przemysłowa, która zaczęła ogarniać świat od połowy XVIII stulecia. Przede wszystkim olej wielorybi okazał się perfekcyjnym smarem – najpierw do wszelkiego rodzaju maszyn, a potem do wyrzutni torpedowych na okrętach podwodnych. W porównaniu z ilością zużywanego w ten sposób oleju wielorybiego ilość wypijanego tranu była po prostu dziecinna.
Niestety, olej wielorybi okazał się także znakomitym paliwem do latarni ulicznych, których przybywało lawinowo w miastach Europy, Ameryki, Australii czy Japonii. Zaczęto go używać na masową skalę do produkcji mydła, świec, maści aptekarskich; fiszbiny wielorybów grenlandzkich służyły do wytwarzania milionów parasoli, szczotek, łyżek do butów, damskich gorsetów, sprężyn zegarowych; z zębów kaszalotów fabrykowano guziki, klawisze do pianin i akordeonów, a także rzeźbione ozdoby kominkowe; ambra zalegająca w układzie pokarmowym kaszalota – stosowana w przemyśle kosmetycznym – osiągała cenę złota.
Mniejsza o to, czy polska jejmość zasznurowana w gorsecie z fiszbinów wieloryba grenlandzkiego zdawała sobie sprawę, czemu zawdzięcza oszałamiającą kibić. W polskiej świadomości wieloryb, jak sama nazwa wskazuje, to było coś wielkiego, największego: