Jej uroda porażała, wręcz onieśmielała zarówno mężczyzn, jak i kobiety. Piękne oczy i uśmiech, zjawiskowe nogi i wdzięk filigranowej blondynki tylko z pozoru ułatwiały jej karierę aktorską. W rzeczywistości wielu reżyserów przez lata widziało w niej jedynie tę urodę, pozbawiając ją tym samym szansy na ambitne role, zwłaszcza w kinie czy telewizji. Inna sprawa, że grając choćby epizod, potrafiła przyćmić sobą i swoją grą główne bohaterki. Choć niekiedy porównywano ją z Marilyn Monroe, to jej uroda i talent przywodziły na myśl Gretę Garbo. Koledzy i koleżanki z teatrów, w których występowała, wspominali, że w kulisach często można było usłyszeć jej perlisty śmiech, a i na scenie w czasie spektaklu potrafiła się „zagotować" – tym bardziej że w początkowej fazie swojej kariery zawodowej grała głównie w komediach – ale zawsze umiała się opanować i pozostawić po sobie jakieś niedopowiedzenie, jakąś nieodgadnioną myśl, która tliła się w jej spojrzeniu. Dodawała głębi nawet z pozoru błahym postaciom.