Pierwszy, stateczny obywatel Wielkiej Brytanii, w 1946 roku ma „szynkownię piwa”, jednak do rubryki „Ciekawostki ze świata” trafia z innego powodu. „Ubocznym zajęciem pana Alberta jest wieszanie. Podobno czyni to niezwykle fachowo i nawet z pewnym wdziękiem. Od „główki” pobiera wynagrodzenie 15 funtów i 15 szylingów, to jest w przeliczeniu na przedwojenne złote około 240 złotych”. Pierrepoint ma wielu znajomych, jednak największym jego przyjacielem jest... rzeźnik z drugiej strony ulicy. „Hermann Göering dostanie się wraz z towarzyszami w fachowe ręce pana Alberta” – pisze „Express Wieczorny” po zakończeniu procesu nazistów w Norymberdze. Kat nie nosi już kaptura, bo teraz zakapturzona jest reakcja. „Społeczeństwo nasze podatne jest na działanie terroru plotki – konstatuje rok po wojnie „Trybuna Robotnicza”. – Na skutek tego łatwo poddaje się panice. Co pewien czas w różnych stronach naszego kraju spekulanci i ich sprzymierzeńcy polityczni, spod znaku mniej lub więcej zakapturzonej reakcji, rozpuszczają brednie, których celem jest podrywanie zaufania do poczynań rządu”. Jak się okazuje – skutki bredni bywają dramatyczne. „Gorączka spirytusowa przed monopolem. Ludzie wyczekują w ogonkach-żmijach” – obwieszcza „Express Wieczorny”. „Tempo, tempo... Tłok, popychanie... Raz po raz słychać brzęk szkła: to tłuką się butelki przyniesione na wymianę. Jakiś jegomość wyciągnął z kieszeni »ćwiartkę« i popija wódkę, aż mu bulgoce w gardle. – Od szóstej trzydzieści zmarzłem jak cholera. A muszę czekać, bo chcę 15 litrów – wyjaśnia. – Wesele mam”. Naczelnik wydziału sprzedaży infromuje, że gorączkę spirytusową wywołała plotka o podwyżce cen. I uspokaja: nie będzie podwyżek, nie będzie ograniczeń, produkcja idzie na dwie zmiany.

Ale huczne wesela i tak należą do rzadkości. „Trybuna” apeluje, by wprowadzić obowiązek badań lekarskich przed ślubem, żeby wykluczyć u partnera gruźlicę czy chorobę psychiczną. Czytelnicy proponują utworzenie spółdzielni kojarzącej ludzi w pary. „Express” kontruje: „Niesłuszne jest twierdzenie, jakoby teraz było mniej okazji do poznawania się wzajemnego mężczyzn i kobiet, niż było dawniej. Okazji dzisiaj nie brak, a z pewnością lepiej poznaje się kogoś przy codziennej pracy czy nauce, niż na na balu”. A poza tym narodziła się nowa wartość. To... koleżeństwo.

Postęp dokonuje się też w innych dziedzinach. Przed wojną brakowało opracowań o wpływie muzyki ludowej na twórczość Fryderyka Chopina, o czym przypomina w 1947 roku „Trybuna Robotnicza”. „I dopiero radziecki uczony, etnograf muzyczny Wiaczesław Paschałow podjął to zagadnienie i opracował je z głębokim znawstwem (...) Powinni o tym pamiętać i polscy muzycy, wprowadzając obecnie polskiego słuchacza w dawniej niedostępną mu domenę radzieckiej muzyki”. Czyli – tańczmy, jak nam zagrają. Fachowe ręce radzieckich towarzyszy.