Szansa na pokazanie kawałka naszych dziejów

Celem Domu Historii Europejskiej ma być szukanie w dziejach państw i narodów tego, co przyczyniało się do budowy wspólnej tożsamości – pisze wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego

Aktualizacja: 09.12.2008 07:40 Publikacja: 08.12.2008 23:37

Red

W ostatnim roku z inicjatywy Hansa-Gerta Poetteringa dziewięciu europejskich profesorów historii, wśród nich dwoje z Europy Wschodniej: Polak Włodzimierz Borodziej i Węgierka Maria Schmidt, opracowało założenia koncepcyjne Domu Historii Europejskiej. Pomysł ten inspirowany był podobną instytucją poświęconą historii Niemiec w Bonn.

Roboczy dokument, przedstawiający ogólną koncepcję Domu Historii, zaprezentowany Prezydium Parlamentu Europejskiego składa się ze 116 punktów, z których blisko 80 dotyczy treści ekspozycji: od definicji kultury europejskiej po wstąpienie Bułgarii i Rumunii do Unii Europejskiej. Tak jak zazwyczaj w przypadku każdego przekazu o charakterze historycznym i ponadnarodowym, tworzonego przez więcej niż jednego autora, tak i teraz, przyjęto zasadę „piszemy to, co do czego zgadzają się wszyscy”. Zatem według tego konsensusu formułowano poszczególne założenia merytoryczne Domu Historii Europejskiej.

[srodtytul]Językiem Normana Daviesa[/srodtytul]

Jako wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego miałem okazję dokładnie prześledzić ten dokument, zwracając rzecz jasna szczególną uwagę na fragmenty dotyczące historii naszego kraju. Dowiedziałem się zatem, iż traktat o ochronie mniejszości narodowych (tzw. mały traktat wersalski z 28 czerwca 1919 roku) „stanowił bezpośrednio reakcję na wieloetniczność ludności Polski” (pkt. 54). Z kolei punkt 61 dosadnie opisuje traktat Stalin – Hitler z 23 sierpnia i mówi wprost o IV rozbiorze Polski. W innym miejscu, gdy mowa o II wojnie światowej, przeczytałem o „aneksji Polski przez Armię Czerwoną, a także okupacji naszego państwa przez dwie totalitarne dyktatury” (pkt 62).

Dalej mowa jest, iż w wyniku wojny granice naszego kraju zostały przesunięte na zachód, w związku z czym Polska zyskała ziemie niemieckie, tracąc jednocześnie część wschodnią, która została wcielona do Związku Radzieckiego (pkt 69). Opisując z kolei dzieje powojenne, dokument mówi o represjach sowieckich w obszarze Europy Wschodniej, wymieniając powstanie w NRD oraz inwazję ZSRR na Węgry w 1956 roku. Wspomniana jest także wizyta Willy’ego Brandta w Warszawie.

Dalej cały rozdział poświęcony jest „Solidarności”, pierwszemu w tej części kontynentu niezależnemu związkowi zawodowemu, który pod kierownictwem Lecha Wałęsy otwarcie przeciwstawił się wiodącej roli partii komunistycznej, co w konsekwencji doprowadziło do wprowadzenia stanu wojennego w naszym kraju (pkt 101). Dokument wspomina również o tym, iż odważna postawa „Solidarności” w Gdańsku otrzymała duchowe wsparcie papieża Jana Pawła II. Na zakończenie mowa jest o wstąpieniu naszego kraju do Unii Europejskiej (pkt 111).

Do tej pory takim językiem, mówiąc o Polsce i jej historii, na Zachodzie posługiwał się jedynie Norman Davies!Należy pamiętać, że nie ma takiej wersji dziejów, zwłaszcza najnowszych, która z punktu widzenia państwa i narodu byłaby pełna i w pełni akceptowana przez wszystkich. Przedstawiony dokument nie jest doskonały, ale na pewno stanowi ambitną próbę powołania instytucji o charakterze edukacyjnym, która będzie bardziej ekspozycją interaktywną aniżeli muzeum w tradycyjnym tego słowa znaczeniu. Jej celem ma być refleksja, szukanie w historii państw i narodów tego, co przyczyniało się do budowy tożsamości europejskiej.

[srodtytul]Miejsce pozytywnej refleksji[/srodtytul]

Pomyślmy przez chwilę pozytywnie. Polska w sposób niepodważalny przyczyniała się do budowy historii i obecnego wizerunku naszego kontynentu. Dawniej i dziś tworzyła wartości powszechnie uznawane za europejskie. Oczywiście jako Polak chciałbym takich momentów widzieć więcej. Niektóre ująłbym bardziej dosadnie. Na przykład mówiąc o powstaniu na Węgrzech, z pewnością wymieniłbym wydarzenia poznańskie. Autorzy pominęli także inwazję ZSRR na Polskę w 1920 roku. Takich przykładów jest więcej.

[wyimek]Może to, co dla nas, Polaków, wielkie i ważne, czasami heroiczne, z punktu widzenia Europejczyków nie miało aż tak wielkiego wpływu na historię Starego Kontynentu[/wyimek]

Dyskutując na ten temat, musimy rozstrzygnąć kilka podstawowych dylematów. Czy w obecnej wersji powstanie tej instytucji opłaci się Europie i jej mieszkańcom? Czy opłaci się Polakom? Należy się także zastanowić, jak zareagujemy na protesty innych krajów. Można również przewrotnie zapytać, dlaczego jest o nas tak mało. Czy dzieje się to w wyniku antypolskiego spisku lub może tak właśnie jesteśmy postrzegani? Może to, co dla nas wielkie i ważne, czasami heroiczne, z punktu widzenia Europejczyków nie miało aż tak wielkiego wpływu na historię kontynentu.

[srodtytul]Antyniemiecki bęben[/srodtytul]

Ten projekt łatwo wysadzić w powietrze. Łatwo też, wzorem licznych publicystów w Polsce, przybrać dumną postawę i powiedzieć: „Nie!”. Już pojawiają się politycy gotowi walić w antyniemiecki bęben, by zwiększyć swoje szanse w kolejnej kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego. Przestrzegam przed takim zachowaniem. Pod rządami PiS mogliśmy się przekonać, do czego ono prowadzi.

Trzeba pracować nad tą ekspozycją, tym bardziej że wcale nie wymaga ona gigantycznych nakładów. Otwarcia Domu Historii Europejskiej można oczekiwać w roku 2014. Będzie to instytucja otwarta, żywa i interaktywna, dostępna dla milionów turystów, którzy co roku odwiedzają Brukselę. Warto pokazać im w ten sposób kawałek ich i naszej historii. Opowiem się za jej powstaniem.

[i]Autor jest politykiem lewicy. Był posłem na Sejm I i II kadencji, od 2004 r. jest deputowanym do Parlamentu Europejskiego, od 2007 r. jego wiceprzewodniczącym. Kandydował z list SLD – UP. Od stycznia 2005 do czerwca 2006 pełnił funkcję przewodniczącego Stowarzyszenia „Ordynacka”. Był członkiem komitetu wyborczego Włodzimierza Cimoszewicza w wyborach prezydenckich w 2005 r. Z wykształcenia jest fizykiem i dziennikarzem[/i]

W ostatnim roku z inicjatywy Hansa-Gerta Poetteringa dziewięciu europejskich profesorów historii, wśród nich dwoje z Europy Wschodniej: Polak Włodzimierz Borodziej i Węgierka Maria Schmidt, opracowało założenia koncepcyjne Domu Historii Europejskiej. Pomysł ten inspirowany był podobną instytucją poświęconą historii Niemiec w Bonn.

Roboczy dokument, przedstawiający ogólną koncepcję Domu Historii, zaprezentowany Prezydium Parlamentu Europejskiego składa się ze 116 punktów, z których blisko 80 dotyczy treści ekspozycji: od definicji kultury europejskiej po wstąpienie Bułgarii i Rumunii do Unii Europejskiej. Tak jak zazwyczaj w przypadku każdego przekazu o charakterze historycznym i ponadnarodowym, tworzonego przez więcej niż jednego autora, tak i teraz, przyjęto zasadę „piszemy to, co do czego zgadzają się wszyscy”. Zatem według tego konsensusu formułowano poszczególne założenia merytoryczne Domu Historii Europejskiej.

Pozostało 85% artykułu
Historia
Telefony komórkowe - techniczne arcydzieło dla każdego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Historia
Paweł Łepkowski: Najsympatyczniejszy ze wszystkich świętych
Historia
Mistrzowie narracji historycznej: Hebrajczycy
Historia
Bunt carskich strzelców
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Historia
Wojna zimowa. Walka Dawida z Goliatem