W ostatnim roku z inicjatywy Hansa-Gerta Poetteringa dziewięciu europejskich profesorów historii, wśród nich dwoje z Europy Wschodniej: Polak Włodzimierz Borodziej i Węgierka Maria Schmidt, opracowało założenia koncepcyjne Domu Historii Europejskiej. Pomysł ten inspirowany był podobną instytucją poświęconą historii Niemiec w Bonn.
Roboczy dokument, przedstawiający ogólną koncepcję Domu Historii, zaprezentowany Prezydium Parlamentu Europejskiego składa się ze 116 punktów, z których blisko 80 dotyczy treści ekspozycji: od definicji kultury europejskiej po wstąpienie Bułgarii i Rumunii do Unii Europejskiej. Tak jak zazwyczaj w przypadku każdego przekazu o charakterze historycznym i ponadnarodowym, tworzonego przez więcej niż jednego autora, tak i teraz, przyjęto zasadę „piszemy to, co do czego zgadzają się wszyscy”. Zatem według tego konsensusu formułowano poszczególne założenia merytoryczne Domu Historii Europejskiej.
[srodtytul]Językiem Normana Daviesa[/srodtytul]
Jako wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego miałem okazję dokładnie prześledzić ten dokument, zwracając rzecz jasna szczególną uwagę na fragmenty dotyczące historii naszego kraju. Dowiedziałem się zatem, iż traktat o ochronie mniejszości narodowych (tzw. mały traktat wersalski z 28 czerwca 1919 roku) „stanowił bezpośrednio reakcję na wieloetniczność ludności Polski” (pkt. 54). Z kolei punkt 61 dosadnie opisuje traktat Stalin – Hitler z 23 sierpnia i mówi wprost o IV rozbiorze Polski. W innym miejscu, gdy mowa o II wojnie światowej, przeczytałem o „aneksji Polski przez Armię Czerwoną, a także okupacji naszego państwa przez dwie totalitarne dyktatury” (pkt 62).
Dalej mowa jest, iż w wyniku wojny granice naszego kraju zostały przesunięte na zachód, w związku z czym Polska zyskała ziemie niemieckie, tracąc jednocześnie część wschodnią, która została wcielona do Związku Radzieckiego (pkt 69). Opisując z kolei dzieje powojenne, dokument mówi o represjach sowieckich w obszarze Europy Wschodniej, wymieniając powstanie w NRD oraz inwazję ZSRR na Węgry w 1956 roku. Wspomniana jest także wizyta Willy’ego Brandta w Warszawie.