Film Pawła Woldana otwierają pamiętne kadry oddania czci Janowi Pawłowi II jako papieżowi przez kardynała Stefana Wyszyńskiego. Po raz pierwszy zamienili się wtedy rolami. – Najbardziej smutno to jest mnie, prymasowi, bo straciłem dla Polski najbardziej dzielnego, najbardziej mi bliskiego współpracownika i pomocnika – mówił Stefan Wyszyński po powrocie z Rzymu.
Przez wiele lat ówczesne polskie władze państwowe próbowały skłócić go z młodszym o 19 lat krakowskim arcybiskupem. Ale Wyszyński widział w nim swojego następcę. Obaj byli ludźmi wielkiego formatu, dla których walka o władzę i wpływy nie była sensem posługi w Kościele. Przeciwnie – stanowili zgrany, dopełniający się duet – jak wspomina w filmie m.in. ojciec Jerzy Tomziński, wieloletni przeor klasztoru na Jasnej Górze. – Byli oddani Matce Bożej całkowicie – zauważa Anna Rastawicka z Instytutu Prymasowskiego.
Za list biskupów polskich do niemieckich ze słynnymi słowami: „wybaczamy i prosimy o wybaczenie”, prymasa Wyszyńskiego ukarano odmową wydania paszportu przez trzy lata. W akcie solidarności Karol Wojtyła także nie wyjeżdżał, choć nie miał kłopotów z otrzymaniem dokumentów. Kiedy Charles de Gaulle przyjechał do Polski, Wyszyńskiemu uniemożliwiono spotkanie z gościem. Karol Wojtyła wyjechał więc z Krakowa, by nie dostąpić zaszczytu zastąpienia prymasa... Wielokrotne próby przekupienia go przywilejami nie dawały rezultatu.
W każde wakacje Wojtyła odwiedzał Wyszyńskiego. Zawsze przyjeżdżał przed 3 sierpnia – imieninami kardynała, a także rocznicą jego kapłaństwa. Zapytany, dlaczego tak wiernie pilnuje tej daty, odpowiadał: – Dlatego, że ja muszę być pierwszym, który złoży mu życzenia.
– Nie tylko szanował, ale uwielbiał i miłował prymasa – wspomina jedna z bohaterek filmu. Odwiedziny bardzo jubilata cieszyły. Rozmawiali, modlili się, spacerowali, a nawet z upodobaniem oddawali się meczom siatkówki – jeden grał, a drugi sędziował. Razem pojechali także do Rzymu na konklawe po śmierci Jana Pawła I. „Jeżeli wybór się dokona – bardzo proszę przyjąć” – miał powiedzieć Wyszyński do Wojtyły, a ten nic wtedy nie odpowiedział.