Tuwim: dwie twarze entuzjasty Belwederu

Gloryfikujące Józefa Piłsudskiego wiersze i pieśni nie zawsze osiągały odpowiedni poziom artystyczny. O dziwo, ze swoim uwielbieniem dla Naczelnika Państwa przedobrzył Julian Tuwim.

Aktualizacja: 17.06.2009 21:46 Publikacja: 17.06.2009 19:46

Wacław Sieroszewski (siedzi z lewej) wraz z Piłsudskim w warszawskim Pen-Clubie. Julian Tuwim stoi b

Wacław Sieroszewski (siedzi z lewej) wraz z Piłsudskim w warszawskim Pen-Clubie. Julian Tuwim stoi bezpośrednio za marszałkiem, obok stojącego za fotelem Juliusza Kaden-Bandrowskiego

Foto: PAP

Co najmniej dwukrotnie. W nadto patetycznym wierszu „Józef Piłsudski” lamentował: „Ach czemu, ach po co/ Tak męczysz się, tak cierpisz za nas, Komendancie?”, nic więc dziwnego, że publicyści Narodowej Demokracji nazwali utwór „obstalunkowym i bezczelnym”.

Przesadził także Tuwim w jednoaktówce wystawionej w „Qui pro Quo”, w której w imieniny Marszałka kazał zejść z pomników Mickiewiczowi, Kopernikowi, Chopinowi, a i królom: Sobieskiemu i Zygmuntowi III, by wspólnie podążyli do Belwederu złożyć hołd Piłsudskiemu...

Ale już ballada „Druskiennickie drzewa”, a zwłaszcza „Aere perennius” trawestacja trzydziestej ody Horacego, nie przynoszą wstydu poecie. Tu patos jest zasadny, a strofy nienaganne.

[i]Pomnik trwalszy nad spiż własnym

żywotem wzniósł,

Górą trudów się wzbił ponad

Giewontu szczyt,

I nie skruszy go czas ani go przeżre

rdza,

Ani stokrotny wiek skazy nie

znajdzie w nim.[/i]

Wierność nie była jednak Tuwimową cnotą. Jeszcze w czasie wojny w „Kwiatach polskich” enigmatycznie wspomni „partyzanta z twarzą nietzscheańską”, który „z politykami pertraktuje,/ A nocą czyta Słowackiego”, by po powrocie do ojczyzny pójść już na całość... I w „Spotkaniu w roku 1952” przemówić do chłopskiej córki studiującej agrochemię w Warszawie:

[i]Pamiętam twego ojca, jak na swej

pół-mordze

Siał, zbierał – dla sześciorga (nie

wróbli, lecz ludzi).

Wybacz: ciemny był chłopek.

Wzdychał, plótł, marudził

I jak dziadek zdziwaczał w rodzinnej

katordze.

A gdy sobie uroił Legionerski Upiór

śladem Chrobrego ruszyć na

„szlaki dziejowe”,

Westchnął tatulo, poplótł, u Berka

się upił

I poszedł „bronić Polski”. Wiesz

gdzie? Pod Kijowem.[/i]

„Legionowy Upiór”... Nieźle, jak na propagandzistę Biura Prasowego Naczelnego Dowództwa Wojska Polskiego w 1920 roku, pracującego pod kierownictwem Juliana Kadena-Bandrowskiego. Na łamach wydawanego przez Centralny Komitet Propagandy czasopisma „Łazik” publikował wtedy Tuwim teksty żołnierskich piosenek.

W latach 50. wymierzony w emigrację jego wiersz „We mgle” otwierał paszkwil Stefana Arskiego (naprawdę byłego PPS-owca, Artura Salmana) „Pasażerowie martwej wizy”, w którym Piłsudski okazywał się osobistym szpiegiem Ericha Ludendorffa.

Powiedzieć, że poeta zaparł się przeszłości, to mało. Że był na bakier z etyką, to też nie ukazuje wagi sprawy. Julian Tuwim także w innych utworach wypisywał brednie o

II Rzeczypospolitej, której był beneficjentem, tymczasem przedstawiał siebie jako ofiarę straszliwych rządów „sanacyjnych pułkowników”. Natchniony pisał zaś o Stalinie i Majakowskim, kazał córce złożyć kwiatek w miejscu, „gdzie mieszkał Włodzimierz Lenin (...) przyjaciel (...) prostych ludzi”, opiewał „Rewolucję, krasawicę wieczną”.

A czy ze strachu, czy z nadgorliwości obrzucał oszczerstwami pamięć człowieka, którego wcześniej sławił? W upublicznionym liście do oprawcy z Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego płk. Różańskiego pisał o przedwojennej Polsce jako kraju „sfaszyzowanym, trzymanym na hitlerowskim pasku” i o „nikczemnej rzeczywistości polskiej owych czasów”.

Gdyby uznać Juliana Tuwima za klasycznego poetę dworskiego, należałoby zgodzić się, że przynajmniej w II Rzeczypospolitej czepiał się klamki prawdziwej wielkości. Być kamerdynerem Piłsudskiego to jednak było coś; w porównaniu z tym lokajstwo u Bieruta prezentuje się jako nic innego tylko zaprzaństwo. Chociaż Belweder, na oko, był ten sam.

Co najmniej dwukrotnie. W nadto patetycznym wierszu „Józef Piłsudski” lamentował: „Ach czemu, ach po co/ Tak męczysz się, tak cierpisz za nas, Komendancie?”, nic więc dziwnego, że publicyści Narodowej Demokracji nazwali utwór „obstalunkowym i bezczelnym”.

Przesadził także Tuwim w jednoaktówce wystawionej w „Qui pro Quo”, w której w imieniny Marszałka kazał zejść z pomników Mickiewiczowi, Kopernikowi, Chopinowi, a i królom: Sobieskiemu i Zygmuntowi III, by wspólnie podążyli do Belwederu złożyć hołd Piłsudskiemu...

Pozostało jeszcze 83% artykułu
Historia
Przypadki szalonego Kambyzesa II
Materiał Promocyjny
BIO_REACTION 2025
Historia
Paweł Łepkowski: Spór o naturę Jezusa
Historia
Ekshumacje w Puźnikach. Do odnalezienia drugi dół śmierci
Historia
Paweł Łepkowski: „Największy wybuch radości!”
Materiał Promocyjny
Cyberprzestępczy biznes coraz bardziej profesjonalny. Jak ochronić firmę
Historia
Metro, czyli dzieje rozwoju komunikacji miejskiej Część II
Materiał Promocyjny
Pogodny dzień. Wiatr we włosach. Dookoła woda po horyzont