Najlepszy owoc niepodległości...

O tej porze, wpół do szóstej po południu, na ulicach okupowanej Warszawy wciąż jeszcze panuje spory ruch.

Publikacja: 31.07.2009 14:16

Akcja tzw. małego sabotażu, w której brali udział harcerze z Szarych Szeregów

Akcja tzw. małego sabotażu, w której brali udział harcerze z Szarych Szeregów

Foto: Archiwum „Mówią Wieki"

Nikt nie zwraca uwagi na młodych ludzi, którzy przed paru minutami pojawili się w kilku niewielkich grupach w pobliżu Arsenału oraz skrzyżowania Bielańskiej i Długiej. Z głębi Bielańskiej nadjeżdża jak co dzień ciężarowy renault. To więzienna buda, która wiezie aresztowanych – wielu z nich ciężko pobitych – z przesłuchań w gestapo: z Szucha na Pawiak. Nagle, gdy skręca w Długą – o jej maskę rozbijają się butelki z benzyną.

Samochód z płonącym silnikiem zatrzymuje się, na konwojentów spada grad kul z pistoletów i stenów. Ale gestapowcy odpowiadają celnym ogniem. Atakujący chronią się pod murami Arsenału. Wtedy – zza filara gmachu wybiega komendant Grup Szturmowych Szarych Szeregów Tadeusz Zawadzki „Zośka”. Wyrywa z rąk jednego z podkomendnych stena, w jednej chwili usuwa zacięcie i zaczyna strzelać. Akcja znów nabiera impetu. Z otwartej więźniarki wyskakują więźniowie, ponad dwudziestu. Tylko jeden z nich, na noszach, nie jest w stanie poruszać się o własnych siłach. To aresztowany trzy dni wcześniej, 23 marca 1943 r., Jan Bytnar „Rudy”, serdeczny druh „Zośki”, komendant hufca „Południe”. Właśnie po to, by go odbić, harcerze Szarych

Szeregów zorganizowali największą jak dotychczas akcję bojową na ulicach Warszawy. Harcerska zasada, że „dla harcerza inny harcerz jest bratem”, znalazła najdobitniejsze, dramatyczne świadectwo.

Bestialsko pobitemu „Rudemu” nie są już w stanie pomóc nawet najlepsi warszawscy lekarze. Umiera 30 marca. O tej samej niemal porze kona w szpitalu śmiertelnie ranny podczas odwrotu po akcji Aleksander Dawidowski „Alek”. Dla „Zośki” to straszliwy cios: jednego dnia traci dwóch najlepszych przyjaciół. To z nimi zdobywał pierwsze sprawności i stopnie w „Pomarańczarni”, czyli 23. WDH, jednej z najsławniejszych drużyn harcerskich w kraju. Razem zdawali w 1939 r. maturę w gimnazjum Batorego. O maturzystach z ostatniego przedwojennego rocznika komendant Szarych Szeregów Stanisław Broniewski „Orsza” napisał: „najdojrzalszy, najdoskonalszy owoc, jaki lata niepodległości pozostawiły na lata niewoli”.

Na wojennych zdjęciach „Zośki” zwraca uwagę jego ciepły, pogodny uśmiech. Uśmiechowi, niemal dziewczęcym rysom, delikatności i małomówności zawdzięczał swój pseudonim. Na pozór nic gorszego dla młodego żołnierza i dowódcy. Ale nowi konspiracyjni znajomi od razu odgadywali w nim urodzonego przywódcę, który nie musi zabiegać o swój autorytet żołnierskimi manierami. W 1939 r. Tadeusz Zawadzki został drużynowym „Wojennej Pomarańczarni”. On i jego koledzy zasłynęli w Szarych Szeregach jako mistrzowie „małego sabotażu”. „Rudy” zerwał m.in. trzy hitlerowskie flagi z dachu Zachęty, a „Alek”, pod okiem niemieckiej policji, zdjął z cokołu pomnika Kopernika tablicę, z której miało wynikać, że wielki astronom był Niemcem.

Jesienią 1942 r. z najstarszych harcerzy Szarych Szeregów utworzono grupy szturmowe – liczący ok. 300 żołnierzy oddział specjalny „Jerzy”, który oddano pod rozkazy komendy Kedywu KG AK. „Zośkę” mianowano zastępcą dowódcy, por. Ryszarda Białousa. Już wtedy, zwłaszcza po akcji pod Arsenałem, zaczęła tworzyć się jego legenda. Żołnierze, rówieśnicy przecież, widzieli w nim przewodnika duchowego, który prowadzi ich ku wolnej Polsce, a dowódcy Kedywu – wybitnie utalentowanego organizatora i dowódcę.

W maju 1943 r. na stacji w Celestynowie grupy szturmowe zaatakowały pod dowództwem „Zośki” pociąg z więźniarką i odbiły 49 więźniów wiezionych z Majdanka do Oświęcimia. I tu, jak pod Arsenałem, gdy banschutze i konwojenci zaczęli skutecznie się bronić, własnym przykładem poderwał żołnierzy do natarcia. Celestynów był jego oficerskim egzaminem. W połowie sierpnia mianowano go podporucznikiem AK. Kilka dni później wyruszył, jako obserwator, z oddziałem, który miał zdobyć posterunek Grenschutzu na granicy GG z Reichem w Sieczychach pod Wyszkowem.

... Filipinka rozrywa się z piekielnym hukiem pod ścianą strażnicy. To sygnał do natarcia. Ale nikt z atakujących nie zrywa się do skoku. W baraku słychać wrzask, padają pierwsze strzały. „Zośka” z okrzykiem „naprzód” – za nim zrywają się inni – wpada na werandę. W drzwiach baraku dosięga go kula – prosto w serce. Po paru minutach posterunek jest w polskich rękach. Straty: jeden zabity.

Harcerze, którzy niosą trumnę Tadeusza Zawadzkiego podczas pogrzebu na Powązkach Wojskowych – ich batalion nosi już imię „Zośki” – dostrzegają na rękach ślady krwi. „Ta krew cementowała grupy szturmowe na nadchodzący okres ciężkich walk” – pisze „Orsza”. Do powstania warszawskiego został niespełna rok.[i]Aleksander Kamiński „Kamienie na szaniec”[/i]

[i]Stanisław Broniewski „Całym życiem”[/i]

[ramka]Grzegorz Łyś - dziennikarz „Rzeczpospolitej”,popularyzator nauki, autor m.in. licznych publikacji z zakresu turystyki historycznej[/ramka]

Nikt nie zwraca uwagi na młodych ludzi, którzy przed paru minutami pojawili się w kilku niewielkich grupach w pobliżu Arsenału oraz skrzyżowania Bielańskiej i Długiej. Z głębi Bielańskiej nadjeżdża jak co dzień ciężarowy renault. To więzienna buda, która wiezie aresztowanych – wielu z nich ciężko pobitych – z przesłuchań w gestapo: z Szucha na Pawiak. Nagle, gdy skręca w Długą – o jej maskę rozbijają się butelki z benzyną.

Pozostało 90% artykułu
Historia
Paweł Łepkowski: Najsympatyczniejszy ze wszystkich świętych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Historia
Mistrzowie narracji historycznej: Hebrajczycy
Historia
Bunt carskich strzelców
Historia
Wojna zimowa. Walka Dawida z Goliatem
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Historia
Archeologia rozboju i kontrabandy