W 70. rocznicę pierwszej deportacji Polaków 10 lutego 1940 roku do Przemyśla przyjechali Sybiracy oraz Kresowianie i ich bliscy z całego kraju. Wspólnie z mieszkańcami miasta spotkają się na nieczynnym torowisku w Bakończycach. To była jedna z tych stacji kolejowych na terenach okupowanych przez ZSRR, na której Sowieci pakowali Polaków do bydlęcych wagonów i wywozili na nieludzką ziemię syberyjskiej tajgi i stepów Kazachstanu. — Chcemy przypomnieć o gehennie naszych rodaków, których wielu już nie wróciło do ojczyzny — mówi Adam Halwa, dyrektor Centrum Kulturalnego w Przemyślu. Centrum wspólnie z Marszałkiem Województwa Podkarpackiego, przemyskim oddziałem Związku Sybiraków oraz Stowarzyszeniem Rekonstrukcji Historycznych X.D.O.K. z Przemyśla zorganizowało akcję "Zapal znicz wywiezionym na nieludzką ziemię". Adam Halwa spodziewa się na stacji kolejowej w Bakończycach kilku tysięcy osób, które zapalą dziesiątki tysięcy zniczy ku czci wszystkich tych, którzy zostali deportowani. Akcja rozpocznie się o 16. i potrwa do 21.
Na dworcu kolejowym w Przemyślu można też obejrzeć wystawę "Zesłańcy, Sybiracy, Deportowani", przygotowana przez rzeszowski oddział Instytutu Pamięci Narodowej.
[srodtytul] Niebezpieczni dla Sowietów [/srodtytul]
"Dziesiąty luty będziem pamiętali, gdy przyszli Sowieci, myśmy jeszcze spali, i nasze dzieci na sanie wsadzili, na główną stację wszystkich dowozili" - głosi ballada anonimowego autora.
Pierwszą deportację władze sowieckie przeprowadziły 10 lutego 1940 roku. Dokonano jej na podstawie uchwały z 5 grudnia 1939 roku, podjętej przez Radę Komisarzy Ludowych ZSRR wraz z Biurem Politycznym, o wysiedleniu tak zwanych "osadników". Z danych NKWD wynika, że z dawnych terenów wschodniej Polski do północnych terenów Rosji i na zachodnią Ukrainę w lutym 1940 roku wywieziono 140 tysięcy ludzi, w większości Polaków, a także Ukraińców i Białorusinów. Niektórzy historycy podają, że podczas pierwszej deportacji wywieziono ponad 200 tysięcy osób. Władze sowieckie chciały w ten sposób usunąć z dawnych terenów wschodnich II Rzeczypospolitej wszystkich ludzi uznanych za "niebezpiecznych" dla Sowietów. Kategorie ludzi podlegających deportacji z terenów objętych okupacją sowiecką ulegały nieustannemu poszerzaniu. Do łagrów początkowo wywożono przedstawicieli polskiej inteligencji i ich rodziny, właścicieli ziemskich, osadników-Piłsudczyków, policjantów, kombatantów wojny 1920 roku, nauczycieli, urzędników, a później także bogatszych rolników i robotników wykwalifikowanych. Na listach deportacyjnych znalazła się większość leśników, od stopnia gajowego poczynając. — Przyjmuje się, że deportacje ze wschodnich terenów Polski objęły 45,5 tys. leśników i robotników leśnych oraz 67,8 tys. członków ich rodzin, co stanowi 75 % zatrudnionych — mówi Edward Orłowski z Nadleśnictwa w Komańczy. W czasie pierwszej deportacji temperatura dochodziła nawet do minus 40 st. C. Na spakowanie się wywożonym dawano od kilkudziesięciu do kilkunastu minut. Nie wszystkim zesłańcom, stłoczonym w bydlęcych wagonach - tiepłuszkach, udało się dotrzeć na miejsce w dalekiej Syberii i Kazachstanie. Wielu zmarło w drodze podczas kilkutygodniowej podróży w głodzie i chłodzie.