– Za rany odniesione 40 lat temu nie można zapłacić medalem, ale to bardzo miłe, że Polska o nas pamięta – mówi "Rz" Edward Kaczorkiewicz, były stoczniowiec z wydziału elektrycznego W-3, postrzelony rykoszetem w pobliżu Komendy Wojewódzkiej MO w klatkę piersiową.
Odznaczenie odebrał na Zamku Książąt Pomorskich w ubiegłą sobotę. Gryfy Zachodniopomorskie przyznano na wniosek zarządu regionalnej "Solidarności".
Dziesięć nadanych pośmiertnie zostało odebranych przez rodziny.
Kazimiera Harasimowicz-Obuchowicz przyjęła odznakę w imieniu syna Eugeniusza Błażewicza, 22-letniego kierowcy ze stoczni, który zmarł na stole operacyjnym od rany postrzałowej klatki piersiowej. Uhonorowania syna doczekał się także Tadeusz Nadratowski, ojciec 20-letniego żołnierza kompanii specjalnej, który zginął w niejasnych okolicznościach.
Nadratowski w lutym ubiegłego roku napisał dramatyczny list do prezydenta Lecha Kaczyńskiego z pytaniem, dlaczego nie odznaczono jego dziecka, tak jak 42 poległych w Gdańsku, Gdyni i Elblągu.