Dziś w "Rzeczpospolitej" przedruki archiwalnych gazet z września 1939 roku. Zapraszamy do kiosków!
Pobierz w plikach pdf:
"Dziennik Wileński", 2 września 1939 roku
Aktualizacja: 01.09.2011 03:29 Publikacja: 01.09.2011 03:29
Żołnierze Wehrmachtu defilują na ulicach zdobytej Łodzi
Foto: EAST NEWS
Dziś w "Rzeczpospolitej" przedruki archiwalnych gazet z września 1939 roku. Zapraszamy do kiosków!
Pobierz w plikach pdf:
"Dziennik Wileński", 2 września 1939 roku
"Ilustrowany Goniec Wieczorny", 20 września 1939 roku
– Czy pamiętam, co robiłem 1 września? Co za pytanie! Każdy, kto przeżył ten dzień, pamięta go w najdrobniejszych szczegółach – opowiada „Rz" Władysław Bartoszewski. – Wczesnym rankiem obudziła mnie mama. Była strasznie zdenerwowana. „Słuchaj!" – powiedziała. Od strony Okęcia dochodził odgłos detonacji. Skoczyłem do radia, usłyszeliśmy komunikat: „Wojna! Niemcy napadli na Polskę". Eksplozje, które słyszeliśmy, to było pierwsze bombardowanie Warszawy.
Bartoszewski 1 września 1939 roku miał 17 lat. Mieszkał przy ulicy Grójeckiej i był świeżo upieczonym maturzystą.
W końcu września miał dostać kartę powołania do szkoły podchorążych. – Byłem przerażony..., że zanim wezmą mnie do wojska, pobijemy Niemców, zajmiemy Berlin i wojna się skończy. Bałem się, że nie zdążę powojować – mówi ze śmiechem.
Próbował dostać się do jakiegoś oddziału, ale w chaosie, który zapanował w bombardowanym mieście, nie było to łatwe. Po tygodniu na przedpolach stolicy pojawiły się niemieckie czołgi, rozpoczęło się oblężenie miasta. – Ponieważ nie udało mi się dostać do wojska, starałem się pomóc w inny sposób. Zatrudniłem się w szpitalu, gdzie nosiłem rannych – wspomina. W trwającym do 28 września oblężeniu zginęło 25 tysięcy cywilów.
Aktor Witold Pyrkosz 1 września 1939 roku był we Lwowie.
– Miałem 12 lat i akurat bawiłem się ołowianymi żołnierzykami przy ulicy Wuleckiej. Pamiętam pierwsze bombardowanie, które wszyscy wzięli za ćwiczenia. I płaczącą, zrozpaczoną mamę, która tak bardzo bała się o tatę – mówi „Rz".
Potem rozpoczęło się niemiecko-sowieckie oblężenie Lwowa. – W końcu jednak miasto skapitulowało i wkroczyli bolszewicy. Co to było za wojsko! Jakieś nędzne szynele, przedpotopowe karabiny. Wyglądali żałośnie – opowiada.
W mieszkaniu rodziny zakwaterowano lejtnanta Armii Czerwonej z żoną. – Ta kobieta kupiła sobie w sklepie długą koszulę nocną, a potem paradowała w niej po ulicach Lwowa. Myślała, że to elegancka, balowa suknia – wspomina. Polakom, którzy znaleźli się pod straszliwą sowiecką okupacją, nie było jednak na ogół do śmiechu.
Wkrótce zaczęły się bowiem masowe deportacje na Syberię. Niewykluczone, że los ten spotkałby również rodzinę Pyrkosza, gdyby do Lwowa nie przyjechała niemiecka komisja wojskowa do spraw wymiany ludności. – Poszliśmy tam, bo tata przed wojną pracował w Katowicach – opowiada. – Zgubiłem go gdzieś w tłumie i zacząłem krzyczeć: „Tata, tata!". Niemiec się uśmiechnął i zainteresował: „Który to twój tata?". I tak wkrótce opuściliśmy sowiecką strefę okupacyjną, przekraczając w Przemyślu granicę z Generalnym Gubernatorstwem.
Historyk Richard Pipes 1 września był w Konstancinie, gdzie jego rodzina kilka dni wcześniej przeniosła się z Warszawy w obawie przed bombardowaniami. – W nocy obudziły mnie grzmoty. Myślałem, że to burza. Wyszedłem na zewnątrz willi i zobaczyłem klucz niemieckich bombowców. Wojna! – opowiada „Rz".
Początkowo był przekonany, że wojna, tak jak podczas konfliktu lat 1914 – 1918, będzie trwała długo, że wkrótce ustabilizuje się front. – To był jednak blitzkrieg. To, że Niemcy tak szybko zbliżają się do Warszawy, było dla nas szokiem. Natychmiast wróciliśmy do miasta – mówi Pipes.
Podczas oblężenia przed bombami ukrywali się w piwnicach. – W pewnym momencie dom, w którym byliśmy, stanął w płomieniach i musieliśmy biec do następnego. I tak kilka razy. To był prawdziwy koszmar – podkreśla. Miasto wkrótce dostało się pod okupację. 5 października w defiladzie zwycięstwa w Warszawie wziął udział Adolf Hitler.
– Ojciec był przerażony. Wiedział, co wyrabiają Niemcy. Stwierdził, że Żydom w Polsce będzie gorzej niż w Rzeszy i że musimy uciekać za granicę. Miał kolegę, który był konsulem jednego z państw Ameryki Łacińskiej, i on załatwił nam fałszywe paszporty. W ostatniej chwili udało się wyjechać – opowiada Richard Pipes. – Większość członków mojej rodziny, w tym ponad 80-letnia babcia, zostało zamordowanych. Przeżyło tylko dwóch wujków, którzy mieli polskie żony. One ich uratowały.
Legendarny obrońca Pałacyku Michla w Powstaniu Warszawskim Janusz Brochwicz-Lewiński w 1939 roku służył w 76. pułku piechoty w Grodnie. Był na urlopie w Wołkowysku, gdzie miał posiadłość. Dzień przed wybuchem wojny dostał telegram, że musi się niezwłocznie stawić w macierzystej jednostce.
– Rano 1 września znalazłem się na stacji kolejowej, na której był posterunek żandarmerii. To właśnie jeden z żandarmów powiedział mi, że wybuchła wojna – wspomina gen. Brochwicz-Lewiński. – Pierwsza myśl? W dzisiejszych czasach może się to wydać dziwne, ale byłem pełen entuzjazmu. Byłem żołnierzem i wojna była dla mnie wielką przygodą. Paliliśmy się do walki z wrogiem.
Okazja nadarzyła się szybko. Już 2 września Janusz Brochwicz-Lewiński wraz ze swoimi żołnierzami znalazł się przy Prusach Wschodnich, gdzie po obu stronach granicy dochodziło do zaciętych starć. – Byłem w kompanii wsparcia moździerzowego. Przed nami był niemiecki oddział, który dostał się pod nasz ogień. Waliliśmy w nich wszystkim, co mieliśmy, i długo nie wytrzymali. Musieli się wycofać o jakiś kilometr w głąb Rzeszy – opowiada.
Mówią świadkowie
- Władysław Bartoszewski
Wczesnym rankiem obudziła mnie mama. „Słuchaj!" Od strony Okęcia dochodził wyraźny odgłos detonacji.
- Witold Pyrkosz
Gdy na Lwów spadły pierwsze bomby, byliśmy pewni, że to tylko ćwiczenia.
- Richard Pipes
Ojciec wiedział, jak Niemcy traktują Żydów. Powiedział, że musimy jak najszybciej wyjechać za granicę. To nas ocaliło.
- Janusz Brochwicz-Lewiński
Ostrzelałem wroga z moździerzy. Musiał się cofnąć w głąb Rzeszy.
© Licencja na publikację
© ℗ Wszystkie prawa zastrzeżone
Źródło: Rzeczpospolita
7 mln złotych zostanie przeznaczonych na odnawianie zabytków związanych z polskim dziedzictwem, które znajdują za granicami Polski. Część projektów będzie realizowanych na terenie Ukrainy, która jest objęta działaniami wojennymi.
Tadeusz Borowski w 1943 r. trafił do Auschwitz... Przeżył. Po wojnie opublikował wstrząsające opowiadania. Potem chciał wierzyć, że komunizm będzie przepustką do nowego wspanialszego świata. A jednak 3 lipca 1951 r. popełnił samobójstwo.
Z udziałem m.in. króla Wielkiej Brytanii Karola III, kanclerza Niemiec Olafa Scholza, prezydenta Francji Emmanuela Macrona, prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego odbywają się w Polsce uroczyste obchody 80. rocznicy wyzwolenia niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau.
– Zbrodnicze eksperymenty medyczne w Auschwitz obciążają niemieckie elity – nie ma wątpliwości prokurator Instytutu Pamięci Narodowej.
Panna młoda trzyma w ramionach bukiet białych kwiatów. Ma starannie ułożoną fryzurę i elegancki naszyjnik. On jest w ciemnym garniturze, włosy ułożone podług ówczesnej mody. I tylko przejmujący smutek na obu twarzach zdradza, że to nie jest zwykłe zdjęcie pary, która właśnie obiecała sobie dozgonną miłość.
Rok 2025 będzie rokiem pozytywnego przełomu w polskiej gospodarce po trudnych doświadczeniach ostatnich lat – ogłosił w poniedziałek na GPW w Warszawie premier Donald Tusk. Przełom ma przynieść strategia: inwestycje, inwestycje, inwestycje.
W koalicji kontrowersje wzbudza m.in. zaproszenie Rafała Brzoski do współpracy. Politycy PiS deklarują, że trzymają się własnego planu.
Emmanuel Macron zdołał ściągnąć do francuskiej stolicy przywódców ponad 100 państw i prezesów największych koncernów technologicznych. Chce przełamać amerykańsko-chińską przewagę w obszarze sztucznej inteligencji.
Biblioteka Narodowa otrzymała egzemplarz polskiego kalendarza na rok 1536 autorstwa profesora Akademii Krakowskiej Michała z Wiślicy. Dar przekazała Krystyna Piórkowska, badaczka zbrodni katyńskiej.
- Premier Donald Tusk kupuje sobie czas, bo pojawiały się takie głosy, że biznes, zniecierpliwiony postawą rządu i z poczuciem pozostawienia w samotności, odrzucony, zaczyna puszczać oko na przykład do Konfederacji – mówił w podcaście „Rzecz w tym” Cezary Szymanek, zastępca redaktora naczelnego „Rzeczpospolitej” i redaktor naczelny „Parkietu”. Szymanek ocenia efekty dzisiejszej konferencji premiera Donalda Tuska i ministra finansów Andrzeja Domańskiego.
- To, co przekazuje kanclerz Niemiec, jest wielce charakterystyczne. Ktoś napisał, może przesadnie, ale warto to zacytować, że Polska staje się Bantustanem Unii Europejskiej, a była krajem, który pod naszymi rządami była w stanie z różnego rodzaju trudnościami realizować własną agendę i jednocześnie spierać się z UE - powiedział prezes PiS Jarosław Kaczyński.
Na pozór wszystko wyglądało podręcznikowo: Donald Tusk na Giełdzie Papierów Wartościowych, a w pierwszym rządzie ministrowie (m.in. klimatu i rozwoju) oraz elita polskiego biznesu. Premier zapowiedział długo wyczekiwaną nową strategię inwestycyjną. Jak będzie z realizacją?
Rok 2025 ma być rokiem przełomu. Masywnych inwestycji. Dialogu z biznesem i deregulacji. Czyli skromnie, ale godnie – lekko parafrazując kultowy komentarz Janusza Gajosa z filmu „Kler”.
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas