Aparaty fotograficzne schowane w parasolach, książeczkach do nabożeństwa czy pod paskiem, urządzenia do podsłuchu w bucie, długopisie, termosie czy kłodzie drewna – to gadżety, za pomocą których agenci SB prześladowali opozycjonistów i zwykłych obywateli. Można je obejrzeć w albumie "Szpiegowski arsenał bezpieki" wydanym właśnie przez Instytut Pamięci Narodowej.
– Na to wszystko SB przez lata trwoniła publiczne pieniądze – opowiada Monika Komaniecka z krakowskiego IPN, która książkę napisała razem z Robertem Ciupą z katowickiego oddziału instytutu. – Te techniki i urządzenia znamy tylko ze zdjęć i dokumentacji odnalezionej w archiwach IPN czy szkoły policji. Prawdopodobnie same aparaty i kamery zostały zniszczone na przełomie 1989 i 1990 r. Termosu z podsłuchem czy nadajnika w obcasach wśród materiałów przekazanych instytutowi przez Urząd Ochrony Państwa nie widziałam.
Publikacja pokazuje kilkaset zdjęć ówczesnych cudów techniki skonstruowanych dla funkcjonariuszy SB. Reprodukuje też przechwycony w 1978 r. list Jana Pawła II do katowickiego biskupa Herberta Bednorza i opisuje podsłuchy w więziennym konfesjonale czy kompromitujące – według bezpieki – fotografie gości z hotelu Bristol.
W tym wszystkim specjalizowali się od 1955 r. funkcjonariusze pionów technicznych SB – Biura "B" (czyli obserwacji), Biura "T" (techniki operacyjnej, czyli m.in. podsłuchów i tajnych przeszukań) oraz Biura "W" (perlustracji korespondencji). W latach 80. te piony techniczne przeżywały rozkwit – z powodu nowych zadań liczba wydziałów Biura "B" doszła w 1987 r. do 16. W każdej komendzie wojewódzkiej milicji były jego sekcje.
Sposoby szkolenia funkcjonariuszy obrazuje m.in. odnalezione świadectwo porucznika Tadeusza Jaskólskiego, który w oficerskiej szkole techniki operacyjnej MSW z przedmiotów podsłuch pokojowy i podsłuch telefoniczny dostał w 1961 r. ocenę dobrą. Podobnie wypadł w dziedzinie fotografii operacyjnej.