Reklama

Krzysztof Kowalski: Nie pomoże blansz i róż, gdy niewiasta stara już

W niektórych dziedzinach postęp bywa zablokowany nawet na tysiąclecia. Dobitnie ukazuje to najnowsze odkrycie w Pompejach.

Aktualizacja: 16.07.2020 16:41 Publikacja: 16.07.2020 15:20

Krzysztof Kowalski: Nie pomoże blansz i róż, gdy niewiasta stara już

Foto: AdobeStock

W Pompejach odkopano znakomicie zachowaną perfumerię. To antyczne atelier do wytwarzania pachnideł powstało w II wieku przed Chrystusem i funkcjonowało do 79 roku po Chrystusie, kiedy to katastrofalny wybuch Wezuwiusza zniszczył Pompeje i sąsiednie Herkulanum. Archeolodzy wydobyli spod wulkanicznych popiołów piękne naczynia na wonności wykonane z delikatnej ceramiki, a także niezliczone fiolki z kolorowego szkła służące do przechowywania i mieszania komponentów. Wszystkie te niebieskawe, zielonkawe, czerwonawe flakony orientalnego pochodzenia, amfory wszelkich rozmiarów, dzbanki i miski zniknęły nagle przysypane wyplutymi przez wulkan popiołami i kamieniami – w tym samym czasie co reszta miasta. O odkryciu poinformowali archeolodzy hiszpańscy z Uniwersytetu w Granadzie, na łamach pisma „Archeopress".

Atelier znajduje się w Domu Ariany zajmującym powierzchnię 2 tys. metrów kwadratowych. Domostwo to ulokowane było naprzeciw macellum – wielkiego centralnego targowiska w Pompejach. Drugie wejście znajdowało się od strony Via della Fortuna – w sercu dzielnicy z najbardziej luksusowymi rezydencjami.

Naukowcy na podstawie tego, co odkopali, odtworzyli proces technologiczny produkcji perfum, maści, wszelkiego rodzaju wonności i pachnideł. Nie wdając się w biochemiczne szczegóły, pierwszy etap produkcji polegał na wytłaczaniu oliwek i kwiatów, aby uzyskać oleistą bazę. Następowało to w ręcznych prasach. Korzystanie ze świeżo wytłoczonej oliwy skłoniło producenta do zainstalowania systemu takich pras tuż koło atelier, w bezpośrednim sąsiedztwie Domu Ariany. Natomiast w centrum samego domostwa znajdowała się rozległa przestrzeń przeznaczona do obróbki aromatycznych kwiatów i roślin oraz uzyskiwania z nich zapachowych esencji.

W części domostwa wychodzącej na Via della Fortuna ulokowano szereg basenów służących do obróbki owczej wełny. Miejsce to zwano lanificari, płukano w nim i odtłuszczano świeżo ostrzyżone owcze runo – oddzielano z niego tzw. tłuszczopot, podstawowy surowiec do produkcji kosmetyków (odpowiednik współczesnej lanoliny). Pliniusz podaje, że nadawał on skórze gładkość i piękny wygląd. Jako spoiwo stosowano żelatynę uzyskiwaną ze świńskich łbów i racic – macerowano je z esencjami zapachowymi.

W Imperium Rzymskim (nie wyłączając niewolników) higiena, kultura ciała i kosmetologia stały na poziomie, który ludzkość osiągnęła ponownie dopiero po upływie dwóch tysiącleci. Antyczny Rzym kochał czystość i piękne wonie, panowało wówczas przekonanie, że ładny zapach dowodzi zdrowia (jedynie w kręgach chrześcijan tliła się niechęć do upiększania ciała, kręgi te preferowały „to, co otrzymały od Boga"). Pięknie pachniały dania, napoje, świątynie, powszechne było używanie wonności jako dodatku do darów wotywnych i podczas obrzędów pogrzebowych; pachnące maści i balsamy sprzedawano w łaźniach; perfumowali się widzowie zdążający do cyrku na walki gladiatorów.

Reklama
Reklama

Moda ta przyszła ze świata hellenistycznego i została twórczo rozwinięta. Peeling wykonywano oliwą i miałkim piaskiem, we włosy wcierano aromatyczne olejki, maseczki kładzione na twarz zawierały miód, sok z ogórka, wodę różaną. Ideałem kobiety była pani już dojrzała, ale wciąż jeszcze młoda, zadbana, niezasłaniająca szyi i ramion, która goliła całe ciało, malowała paznokcie, a w razie potrzeby korzystała z ozdobnych plastrów maskujących defekty.

Jednak upadek Imperium Rzymskiego położył kres kultowi czystego, zadbanego, wypielęgnowanego ciała. W Europie kosmetyka przestała się rozwijać, wiedza w tej dziedzinie poszła w zapomnienie. Wraz z rozpowszechnieniem się chrześcijaństwa ciało stało się grzeszne, kaznodzieje grzmieli przeciw deprawacji kobiet usiłujących poprawiać dzieło Boże. Znalazło to odbicie m.in. w kulturze staropolskiej, skądinąd jakże chętnie i bez najmniejszego powodu przyznającej się do paranteli ze starożytnym Rzymem. „Nie pomoże blansz i róż, gdy niewiasta stara już" – głosiło bardzo popularne przysłowie. Wyśmiewano same kosmetyki oraz ich stosowanie:

„Gach, doktor, prałat, dama swoje maszczą dłonie,

Tylko aby sabejskie od nich czuło wonie.

Skąd ten zapach? To wszystkim niech będzie tajno:

Uryna rysia, ptasi gnój i szczurze łajno" – pisał w 1674 r. Wespazjan Kochowski w dziełku „Epigramata polskie, po naszemu: fraszki".

Reklama
Reklama

A jednak oliwa sprawiedliwa na wierzch wypływa, zwłaszcza w kosmetyce. Chrześcijanie musieli w końcu przyznać rację starożytnym, bo to oni, a nie współcześni, wymyślili, że od wyglądu, higieny i prezencji człowieka bardzo dużo zależy w jego życiu, nie mówiąc już o jakości tego życia.

Historia
W Kijowie upamiętniono Jerzego Giedroycia
Historia
Pamiątki Pierwszego Narodu wracają do Kanady. Papież Leon XIV zakończył podróż Franciszka
Historia
Wielkie Muzeum Egipskie otwarte dla zwiedzających. Po 20 latach budowy
Historia
Kongres Przyszłości Narodowej
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Historia
Prawdziwa historia agentki Krystyny Skarbek. Nie była polską agentką
Materiał Promocyjny
Jak rozwiązać problem rosnącej góry ubrań
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama