Rewolucja lipcowa - prawda o "trzech dniach chwały"

Eugene Delacroix, jeden z najwybitniejszych przedstawicieli francuskiego romantyzmu, swoim dziełem oddał hołd rewolucji lipcowej 1830 r. Ale czy rzeczywiście podczas „trzech dni chwały" mieszkańcy Paryża byli tak zjednoczeni, jak ukazał to artysta?

Aktualizacja: 23.07.2020 17:29 Publikacja: 23.07.2020 15:46

Rewolucja lipcowa - prawda o "trzech dniach chwały"

Foto: Luwr

Był 25 lipca 1830 r. Król Francji Karol X Burbon przebywał w Château de Saint-Cloud, okazałej rezydencji ok. 5 km na zachód od Paryża. To nie był jednak czas urlopu – król podejmował wówczas niezwykle ważne decyzje. Oficjalnie zasiadał na tronie od blisko pięciu lat (koronacja Karola X odbyła się 29 maja 1825 r. w Reims, choć władał Francją od 16 września 1824 r., dnia śmierci swego brata Ludwika XVIII), a obawiając się powrotu rewolucyjnych nastrojów, postanowił działać szybko i bez skrupułów.

Tego upalnego dnia na audiencji u władcy pojawił się prefekt stolicy, który przekonywał Karola X: „Cokolwiek zrobisz, panie, Paryż nie zareaguje". Czas wydawał się dogodny do wprowadzania autorytarnych rządów – nowo wybrana Izba Deputowanych jeszcze się nie zebrała, a jej członkowie wypoczywali poza stolicą. Żar lejący się z nieba miał zatrzymać mieszkańców Paryża w domach. Dlatego już następnego dnia zostały ogłoszone królewskie dekrety, tzw. ordonanse, na mocy których władca m.in. rozwiązywał Izbę Deputowanych zdominowaną przez republikańsko-liberalną opozycję, ograniczał prawo wyborcze do najbogatszych posiadaczy ziemskich, przede wszystkim zaś wprowadzał cenzurę prasy. Z jego rozkazu paryska policja zniszczyła prorepublikańskie drukarnie i skonfiskowała gotowe już gazety i ulotki. Wedle królewskiego dekretu wydawcy byli zobowiązani przekazywać cenzorowi do akceptacji wszelkie treści na... osiem dni przed ich publikacją! Niezastosowanie się do nowego prawa miało skutkować zniszczeniem pras drukarskich i konfiskatą wszelkiego mienia. To oznaczało koniec wolności prasy!

„Trzy dni chwały"

Rankiem 27 lipca 1830 r. okazało się, że wielu paryżan zostało pozbawionych pracy – drukarnie, w których pracowali, zostały zamknięte. Mali gazeciarze nie mieli czego sprzedawać na ulicach miasta. Może większość spośród robotników nie umiała czytać i pisać, ale owi przedstawiciele proletariatu jedno rozumieli bez czytania gazet czy ulotek: stracili pracę, nie będą mieli za co żyć.

Sytuacja ekonomiczna w ówczesnym Paryżu nie przedstawiała się najlepiej: spośród 224 tys. paryskich gospodarstw domowych aż 136 tys. oficjalnie uznano za „skrajnie ubogie". Bezrobocie rosło, płace spadły o 22 proc. w ciągu ostatnich pięciu lat, podczas gdy ceny wzrosły o 66 proc. Strajki robotników były zakazane przez prawo, podobnie jak wszelkie zgromadzenia powyżej 20 osób. Pracujący lud stolicy był ignorowany przez burżuazję, a dla republikańskich polityków i dziennikarzy stanowił jedynie siłę, którą mogli wykorzystać w starciu z królem. Wprowadzone przez Karola X restrykcyjne dekrety stały się zarzewiem buntu mas. Zdesperowani robotnicy nie mieli przywódcy, ale wiedzieli, co należy zrobić. Część z nich przyniosła ze sobą broń lub szable – zdobyte w splądrowanych arsenałach i muzeum broni historycznej. A pozostali, nauczeni doświadczeniem z poprzednich rewolt, zaczęli wznosić barykady. Lud Paryża budował barykady i występował przeciwko królewskim wojskom nie tylko w czasach wielkiej rewolucji francuskiej, ale już znacznie wcześniej, np. w 1588 r. za panowania Henryka III czy w 1648 r. w czasach Ludwika XIV. W każdym razie władcy także wiedzieli, czym może skończyć się taka rewolta.

Po obu stronach barykad padli pierwsi zabici. Na ulicach miasta z królewskimi wojskami walczyło ok. 8 tys. paryżan. To wydaje się bardzo mało, zwłaszcza w mieście, które liczyło wówczas ok. 800 tys. osób. Trzeba jednak przyznać, że liczni mieszczanie wspierali powstańców (dostarczając np. amunicję i jedzenie). Na szczęście „królewskich" wcale nie było tak wielu – zaledwie ok. 12 tys. żołnierzy, a część z nich nie chciała strzelać do cywilów; wiernymi królowi oddziałami dowodził generał Auguste Frédéric Louis Viesse de Marmont, książę Raguzy, ten sam, który w 1814 r. zdradził Napoleona i wycofał swoje wojska z Paryża. I tym razem szybko schronił się w pałacu Tuilerie – w dzielnicy Les Tuileries (notabene pałac został podpalony w maju 1871 r. przez bojowników Komuny Paryskiej, nigdy go nie odbudowano). Książę Raguzy nie był w stanie powstrzymać walczących powstańców. Przed południem 28 lipca 1830 r. poinformował króla: „To już nie są zamieszki. To rewolucja".

Ten dzień okazał się przełomowy. Paryżanie zdobyli – głównie robotnicy i studenci, ale też nastoletni chłopcy – miejski ratusz, opanowali ulice, wznieśli tysiące barykad. Wykazali się ogromnym zaangażowaniem, odwagą i zdyscyplinowaniem. Przedstawiciele burżuazji byli nawet zdziwieni, że ci prości robotnicy w tych dniach niemal nie pili alkoholu, masowo nie niszczyli cudzej własności, nie plądrowali. Owszem, na ulicach pojawili się złodzieje, ale oni głównie okradali zabitych żołnierzy (także z ubrań). Mieszkańców Paryża ogarnęła euforia zwycięstwa, powstańcy zaczęli szturmować Tuilerie, na wieży Notre-Dame i w wielu innych punktach miasta powiewały trójkolorowe flagi. Prosty lud Paryża stanął do walki – także o „wolność, równość i braterstwo" głoszone przez republikanów. Stendhal, naoczny świadek tych wydarzeń, bez ogródek napisał: „28 lipca na 100 mężczyzn bez pończoch i kurtek był tylko jeden dobrze ubrany mężczyzna".

Po abdykacji Karola X

„Trzy dni chwały" (fr. Trois Glorieuses, 27–29 lipca 1830 r.) położyły kres panowaniu Karola X. Widząc, że powstańcy zajęli Paryż, król uciekł do Anglii, abdykując wcześniej na rzecz swego wnuka Henryka, który jednak nie objął tronu. Wtedy też do rewolucji przystąpiła liberalna burżuazja. Na jej czele stanęli: bankier Jacques Laffitte oraz generał Marie Joseph de La Fayette, którzy – wbrew woli domagających się republiki powstańców – znaleźli kandydata na nowego króla w osobie Ludwika Filipa Orleańskiego. Już nie miał być królem „z bożej łaski", tylko „królem obywatelem". Liberałom udało się przekonać część niezdecydowanych, iż taka monarchia będzie „najpiękniejszą z republik". 9 sierpnia Ludwik Filip I został zaprzysiężony. By ułagodzić powstańców, La Fayette przeprowadził zmiany w karcie konstytucyjnej: przywrócono trójkolorowy sztandar narodowy, rozszerzone zostały uprawnienia parlamentu, przywrócono Gwardię Narodową, wolność prasy i religii. Znowu jednak na wysiłku i krwi powstańców najwięcej zyskała burżuazja. Ale warto zaznaczyć, że lipcowe wydarzenia w Paryżu stały się zarzewiem ruchów rewolucyjnych i wolnościowych w Europie (np. powstanie listopadowe w Królestwie Polskim).

Niestety, paryskim robotnikom, wyróżniającym się w rewolucyjnej walce w dniach 27–29 lipca, wręczono jedynie medale lub odznaczono ich pośmiertnie – podczas „trzech dni chwały" zginęło ok. 1800 powstańców. Ceny podstawowych produktów wcale nie spadły, a o pracę było równie trudno. Za to znalazły się pieniądze na wzniesienie Kolumny Lipcowej na placu Bastylii, która miała upamiętniać ofiary „trzech dni chwały" (możemy ją podziwiać także dziś). Dekadę później, na zamówienie rządu w związku z uroczystymi obchodami 10. rocznicy rewolucji lipcowej, Hector Berlioz napisał „La Grande Symphonie Funebre et Triomphale". W ogóle artyści szybko odnieśli się do krwawych wydarzeń z niedawnej przeszłości: ponad 40 obrazów nawiązujących do „Trois Glorieuses" wypełniło Salon Paryski 1831 r. Wśród nich najważniejsze okazało się dzieło Delacroix.

Kolorysta romantyk

Eugene Delacroix urodził się 26 kwietnia 1798 r. w Saint-Maurice-en-Chalencon, w departamencie Ardeche. Pochodził z zamożnej rodziny – jego ojciec Charles Delacroix był ambasadorem (choć plotkowano, że ojcem chłopca był Maurice Talleyrand, z którym ponoć romansowała matka Eugene'a), a starszy brat – generałem. O podobnej karierze marzył zapewne młody Eugene. Niestety, jego ojciec zmarł, a rodzinna fortuna podupadła.

Ambitny młodzieniec skupił się na sztuce, miał bowiem niezaprzeczalny talent. Dowodzą tego rysunki, które wykonał w wieku 17 lat – wyróżniają się zdecydowaną kreską. Wtedy też rozpoczął naukę w pracowni Guérina. Debiutował na Salonie Paryskim w 1822 r. obrazem „Barka Dantego". Trzy lata później odbył podróż do Anglii, gdzie podziwiał i studiował twórczość Thomasa Gainsborougha, Williama Turnera i Johna Constable'a. Po powrocie namalował jeden z najważniejszych obrazów w swoim dorobku – „Śmierć Sardanapala". Równie ważnym dziełem było płótno, które artysta zatytułował „Grecja na ruinach Missolungi" (warto zwrócić uwagę na podobieństwo kompozycji, ukazanie nagich postaci, zdecydowane operowanie kolorem i symboliczną wymowę obu dzieł). Delacroix był przede wszystkim kolorystą, malującym ze swobodą – zerwał z oszczędną kolorystyką i sztywną kompozycją klasycystyczną – a w swoich pracach często odnosił się do bieżących wydarzeń, głównie politycznych.

Po nagłej śmierci utalentowanego Théodore'a Géricaulta (1824 r.) siedem lat młodszy od niego Delacroix nie miał już konkurencji. Obaj panowie się przyjaźnili, a Delacroix pozował nawet do najsłynniejszego obrazu Géricaulta – „Tratwa Meduzy" (1819 r.). Trudno nie dostrzec podobieństwa między tym dziełem a późniejszymi obrazami Delacroix – zarówno jeśli idzie o kompozycję, jak i zaangażowanie w bieżące wydarzenia. Tu dygresja: „Tratwa Meduzy" powstała po tragicznych wydarzeniach z 1816 r. U wybrzeży Afryki zatonęła fregata „Meduza" z ponad 150 pasażerami na pokładzie. Oficerowie opuścili tonący statek i pozostawili pasażerów na pewną śmierć. Oni jednak zbudowali tratwę o wymiarach 20 × 7 m. Odnaleziono ich dopiero po 13 dniach – uratowano zaledwie 15 rozbitków. Obraz „Tratwa Meduzy" był więc manifestacją przeciwko niesprawiedliwości.

W przypadku Delacroix patriotyczną manifestacją okazał się obraz „Wolność wiodąca lud na barykady", który artysta ukończył jesienią 1830 r., a zatem pracę nad nim rozpoczął tuż po rewolucji lipcowej. Według świadków artysta, który w tym czasie przebywał w Paryżu, nie uczestniczył w rewolcie (podobnie zresztą jak wielu innych, np. Victor Hugo), chciał więc w ten sposób oddać hołd powstańcom oraz wartościom, o które walczyli.

Lud na barykadach Paryża

Na płótnie, o wymiarach 260 x 325 cm, Delacroix pokazał jedną z tysięcy wzniesionych przez paryżan barykad. Nie umieścił jej jednak w wąskiej uliczce, tylko na dawnym Place Saint-Antoine (dziś plac Bastylii), gdzie niegdyś wznosiło się królewskie więzienie, a obecnie stoi Kolumna Lipcowa. W lipcu 1830 r. plac był pustkowiem, pokrytym gruzem budowlanym – skrzętnie wykorzystanym przez powstańców do wzniesienia barykady. W tle po prawej widać spowite dymem wystrzałów wieże katedry Notre-Dame – tej samej, która niemal doszczętnie spłonęła 15 kwietnia ubiegłego roku. To właśnie tam po południu 28 lipca 1830 r. pojawiły się trójkolorowe flagi, po raz pierwszy od 1815 r.

Rewolucjoniści na obrazie mieli reprezentować zjednoczone w boju różne warstwy społeczne. Dlatego obok robotnika stoi przedstawiciel burżuazji, po barykadzie wspina się student paryskiej Politechniki (pierwsza postać od lewej). Robotnik – z rozpiętą koszulą, szablą w dłoni i pistoletem zatkniętym za trójkolorową chustą – to być może jeden z pracowników zlikwidowanych królewskim dekretem drukarni. Natomiast nie ma wątpliwości, kim jest elegancko ubrany mężczyzna – w czarnym cylindrze i muszkietem w dłoniach. To sam Delacroix. Theophile Gautier (1811–1872), przedstawiciel francuskiego romantyzmu w literaturze, tak opisał wybitnego malarza: „blada cera, obfite czarne włosy, oczy z kocim wyrazem, zwieńczone grubymi brwiami lekko podniesionymi... fizjonomia o dziwnym i egzotycznym pięknie, zaciekłym i prawie niepokojącym, można by wziąć go za indyjskiego maharadżę". Zza niego wyłaniają się kolejni powstańcy, ale też królewscy żołnierze, którzy przeszli na stronę rewolucjonistów. Nie można też pominąć postaci chłopca – być może sprzedawcy gazet, który także właśnie stracił pracę. W obu dłoniach dzierży pistolety, jeden z nich unosi do góry. Czy zdoła wymierzyć i strzelić do przeciwnika? Jako jedyny na obrazie (!) patrzy nam prosto w oczy – jakby patrzył w oczy samej śmierci... Być może właśnie chłopiec z obrazu Delacroix zainspirował Victora Hugo do stworzenia postaci Gavroche'a, jednego z bohaterów powieści „Nędznicy" (1862 r.).

Ale centralną postacią na obrazie jest kobieta z obnażoną piersią, wysoko nad głową uniesioną trójkolorową flagą trzymaną w prawej ręce i muszkietem w lewej. Odwraca się do powstańców i zagrzewa ich do walki. To rewolucyjna Marianna, personifikacja Wolności, którą artysta pokazał niemal jak antyczną boginię. Na głowie nosi czapkę frygijską będącą symbolem rewolucji francuskiej z 1789 r. Natomiast tzw. tricolore, flaga symbolizująca „wolność, równość i braterstwo", dumnie powiewa nad głowami powstańców. „Tricolore powstała podczas rewolucji 1789 r., gdy milicja paryska zaczęła tkać kokardy w dwóch kolorach miasta: czerwonym i niebieskim. Ludwik XVI był zobowiązany je zaakceptować, ale dodał królewską biel przed ich przyjęciem. Rewolucyjne oddziały uczyniły trójkolorową francuską flagę – narodową, a Napoleon zachował jej znaczenie. W 1815 r. Burbonowie zakazali jej i zastąpili ją białą flagą" (za: Rose-Marie & Rainer Hagen, „What Paintings Say..."; Taschen). Natomiast owa czapka frygijska może szokować – w 1792 r. nosili ją radykalni jakobini Robespierre'a. Symbolizuje więc zarówno republikę, jak i krwiożerczy terror.

Najbardziej znane dzieło Delacroix

Bez wątpienia cały obraz wzbudza rewolucyjne nastroje. Nie może zatem nikogo dziwić, że wkrótce po publicznej prezentacji na Salonie Paryskim w roku 1831 król Ludwik Filip I kupił „Wolność wiodącą lud na barykady" za 3 tys. franków – płótno miało zawisnąć w nowo utworzonym Muzeum Luksemburskim. Niestety, eksponowano je tylko kilka tygodni – zapewne z obawy, by nie przypominało Francuzom o szczytnych ideałach: wolności, równości i braterstwie. Dopiero w 1874 r. dzieło stało się własnością muzeum w Luwrze.

Po rewolucji lipcowej Delacroix namalował jeszcze wiele obrazów. Wystarczy przypomnieć, że to on jest twórcą portretu Fryderyka Chopina (1838 r.) czy słynnej „Medei" (1862 r.). W latach 30. XIX w. wyjeżdżał do północnej Afryki, co zaowocowało dziełami wyróżniającymi się kolorystyką (np. „Kobiety algierskie", 1834 r.), a także do Holandii. W ostatnich latach życia został doceniony: w 1855 r. na wystawie światowej w Paryżu pokazano jego 36 obrazów (w tym „Wolność..."), a on sam został odznaczony Wielkim Złotym Medalem. Dwa lata później stał się również członkiem prestiżowej Francuskiej Akademii Sztuk Pięknych. Zmarł 13 sierpnia 1863 r. w Paryżu.

„Wolność wiodąca lud na barykady" to najbardziej rozpoznawalne dzieło Delacroix, podobnie jak „Mona Lisa" Leonarda da Vinci. W latach 90. XX stulecia jego reprodukcja znalazła się na 100-frankowym banknocie, a w 2008 r. trafiła na okładkę płyty „Viva la Vida..." zespołu Coldplay. W lutym 2013 r. eksponowany wówczas w muzeum w Lens obraz mógł ulec nieodwracalnemu zniszczeniu. 28-letnia Francuzka, działaczka radykalnej grupy Architects & Engineers for 9/11 Truth, domagającej się prawdy na temat zdarzeń, które miały miejsce w budynku World Trade Center podczas zamachu terrorystycznego 11 września 2001 r., napisała na obrazie markerem: „AE911". Następnego dnia władze Luwru ogłosiły, że na szczęście napis udało się usunąć z dzieła. Obraz powrócił na wystawę. „Wolność wiodącą lud na barykady", symbol francuskiej rewolucji lipcowej z 1830 r., mogą podziwiać kolejne pokolenia.

Historia
Krzysztof Kowalski: Heroizm zdegradowany
Historia
Cel nadrzędny: przetrwanie narodu
Historia
Zaprzeczał zbrodniom nazistów. Prokurator skierował akt oskarżenia
Historia
Krzysztof Kowalski: Kurz igrzysk paraolimpijskich opadł. Jak w przeszłości traktowano osoby niepełnosprawne
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Historia
Kim byli pierwsi polscy partyzanci?
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska