Złączyłaś się na koniec z publicznym niecnotą,
Dotąd sforniejszej pary nie wydały piekła:
Jego ludzkość, a ciebie skromność się wyrzekła!
Pałac w Tulczynie był siedzibą godną najbogatszego magnata. Wnętrza budowli urządzono z ogromnym przepychem, zachwycały cenna kolekcja malarstwa, galeria rodzinnych portretów, zbiory sreber i gobelinów. W tutejszych archiwach przechowywano wiele dokumentów z życia rodziny i kraju, a niektóre z nich pochodziły z XIV stulecia. Magnat nie zapomniał oczywiście o wygodach żony, na wyspie miejscowego stawu wzniósł dla niej łaźnię turecką.
„Sposób życia w Tulczynie – wspominał kuzyn Szczęsnego, Leon Potocki – był zupełnie na monarchiczną stopę urządzony. Dom zawsze przepełniony, bo prócz licznej rodziny zjeżdżali się obywatele z całego szerokiego kraju, a nawet zza kordonu austriackiego i pruskiego.
Skoro kto z krewnych i znajomych zawitał do Tulczyna, marszałek dworu wyznaczał mu zaraz apartament, zastosowany do osobistej godności i potrzeby. Miał pojazd i wierzchowe konie na swoje rozkazy. Przyjeżdżał nieraz na kilka dni, a bawił kilka tygodni lub miesięcy z żoną i dziećmi, tak mu było wesoło i wygodnie".
Jednym z miejscowych rezydentów był Stanisław Trembecki. Nadworny poeta ostatniego króla Polski zapewne nie przypuszczał, że oda napisana kiedyś dla żony oficera z Kamieńca zapewni mu dostatnią emeryturę. Zofia miała dobrą pamięć i po zawarciu małżeństwa ściągnęła sędziwego poetę do siebie. A chociaż Trembecki ofiarował dziesiątki utworów Stanisławowi Augustowi, dostatnie dożywocie zapewnił mu wiersz, o którym możliwe, że sam szybko zapomniał. Pozostał w Tulczynie do końca życia, został pochowany na miejscowym cmentarzu.
Zofiówka
Prace nad parkiem w pobliskim Humaniu trwały 10 lat i kosztowały ogromną sumę 15 mln zł, ale w ich efekcie powstał najwspanialszy dowód uczucia mężczyzny do kobiety, jaki złożono w tej części Europy. Zofiówka do dzisiaj wywołuje nieprawdopodobne wrażenie, to jedno z najważniejszych miejsc na turystycznej mapie Ukrainy. Park rozciąga się w jarze rzeki Kamionka na powierzchni 170 ha (warszawskie Łazienki są dwukrotnie mniejsze), a inspiracją dla architektów były mitologia i filozofia antycznej Grecji. Powstały dwa rozległe sztuczne stawy, wykopano podziemną rzekę, zbudowano wodospady, wyspy i groty. Na polecenie Szczęsnego sprowadzano rośliny z Turcji i Egiptu, ptaki z Ameryki, posągi z Italii i Grecji.
Julian Ursyn Niemcewicz, który odwiedził Zofiówkę w 1818 roku, pisał pełen zachwytu: „Przezroczyste, obszerne wód kryształy, szumne, wspaniałe tychże wód spady, wysokie na czterdzieści łokci wytryski, chłodne, piękne zasadzone gaje, pyszne przysionki, obeliski, kolumny, podstawy z granitu – to jest, co wszędzie uderza. W granitowych na dziesięć metrów kolzach zasadzone najkwaśniejsze i najświeższe kwiaty; jaskinie pełne świeżości i chłodu [...] oranżerie odpowiadają i pięknością miejsca, i bogactwom właściciela; osobne gmachy na ananasy, osobne na figi, banany, inne na rozmaite egzotyczne rośliny i drzewa. [...] Śliczne ścieżki, wody i drzewa, lecz więcej by miały jeszcze powabu, gdyby obok tych ściśnionych skałami piękności wzrok po obszernych smugach i trawnikach mógł się rozciągać. Ale nie ma tam nigdzie obszernych przestrzeni. We wspaniałej jaskini, ochłodzonej szmerem wody, przy dętej muzyce Szczęsny dobremu towarzystwu dawał obiady...".
Niemcewiczowi wtórował francuski pisarz Augustyn de Lagarde: „Jakaż różnorodność kwiatów i trawników! Jakaż obfitość źródeł i strumieni! Powietrze przepojone jest tutaj zapachem tysięcy perfum, śpiew ptaków i szum kaskady budzą słodkie marzenia...".
Powszechny zachwyt wzbudzał wodospad o wysokości 23 m i najwyższy w Europie wodotrysk (istniejąca do dzisiaj fontanna – Żmija). Po Dolnym Stawie krążyły łodzie, które dzięki systemowi śluz przepływały podziemnym połączeniem do górnego zbiornika, gdzie zlokalizowano wysepkę z pawilonem poświęconym Kirke. Do stałej pielęgnacji parku zatrudniano 200 ogrodników, a do tego dochodzili specjaliści z innych dziedzin. Wśród ponad 60 obiektów architektonicznych w większości zachowanych do dziś są popiersia i rzeźby antycznych bohaterów, sztuczne groty, kreteński labirynt, przepiękne mostki, pawilony, amfiteatr...
Do końca wierna sobie
Zofia Potocka nie potrafiła jednak dochować wierności jednemu mężczyźnie. Nawiązała romans z własnym pasierbem (Szczęsnym Jerzym), młodszym o 16 lat synem męża z poprzedniego małżeństwa. To prawdopodobnie on był ojcem ostatniego dziecka Zofii, Bolesława. Szczęsny dowiedział się o wszystkim, co zniszczyło życie rodzinne i przyczyniło się do jego śmierci. Potocki zmarł w 1805 roku w wieku 52 lat, a jego pogrzeb zakończył się makabrycznym skandalem. Po egzekwiach pozostawiono ciało w otwartej trumnie, zmarły miał na sobie mundur carskiego generała przystrojony orderami i klejnotami. W nocy do kościoła wdarli się złodzieje, obdarli zwłoki z kosztowności i nagie rzucili pod ścianę. To niemal symboliczne wydarzenie – przed laty Trybunał Narodowy skazał Potockiego na śmierć, pozbawiając go tytułów i godności, a teraz jego ciało odarto z dystynkcji i klejnotów otrzymanych za zdradę ojczyzny. Zofia nie przejęła się specjalnie śmiercią męża. Od razu rozpoczęła walkę z pasierbami o majątek i zakończyła ją zwycięsko. Pomógł jej w tym kolejny partner – senator Mikołaj Nowosilcow (ten od procesu filomatów). I jak tu nie uwierzyć, że pani Potocka przyciągała do siebie najgorsze kreatury?
Wdowa po Szczęsnym chciała przekazać Tulczyn ukochanemu synowi Aleksandrowi, lecz w 1820 roku majątek przejął inny z jej synów, Mieczysław. Wówczas pani Potocka zdecydowała się na skandaliczny postępek. Wniosła do akt ziemskich oświadczenie, że Mieczysław nie jest synem Szczęsnego, lecz owocem gwałtu dokonanego na niej w Italii przez miejscowych bandytów! Mieczysław nie pozostał dłużny, ogłosił manifest, że jego matka jest „wiadomą w całej Europie wszetecznicą i rozpustnicą", nie wykluczając również, że „być może i rozbójnik wenecki miał z nią stosunki". Niedaleko pada jabłko od jabłoni...
Zofia przeniosła się do Humania, chorowała już wówczas i ostatecznie zmarła w Berlinie w listopadzie 1822 roku. Tulczyn pozostawał w rękach Potockich do 1869 roku, posiadłość w Humaniu skonfiskowano po powstaniu listopadowym. Wówczas to ukochany syn Zofii, Aleksander, przyłączył się do insurekcji, wyposażając na własny koszt pułk kawalerii. Po klęsce nie przyjął amnestii i wyjechał na zachód Europy, gdzie utrzymywał się z niewielkich kapitałów. Przez ponad 30 lat prowadził spokojne życie otoczony powszechnym szacunkiem jako patriota i filantrop. Zajadłą przeciwniczką caratu była również jego siostra – imienniczka matki. Dziwnie układały się losy rodziny Potockich.
Zofiówka została przemianowana na Carycyn Sad, dobudowano do niej kilka budowli, pod koniec XIX wieku stworzono Instytut Rolniczy, powstał również park angielski. Władze sowieckie oszczędziły dzieło Szczęsnego, park stał się enklawą dostępną wyłącznie dla komunistycznych dygnitarzy. I zapewne dlatego ocalał do dzisiaj w niemal niezmienionym kształcie.
W przypadku Zofii Potockiej nie można powiedzieć, że dosięgła ją sprawiedliwość ani że bycie etycznym popłaca. Ludwik Stomma napisał kiedyś brutalnie i szczerze, że biografia Zofii jest najlepszym potwierdzeniem tezy, iż „kurewstwo popłaca". I trudno się z nim nie zgodzić...
Autor jest historykiem zajmującym się szczególnie międzywojennymi dziejami Polski, a zwłaszcza ich stroną obyczajową. Autor książek „Wpływowe kobiety Drugiej Rzeczypospolitej", „Afery i skandale Drugiej RP", „Życie prywatne elit Drugiej Rzeczypospolitej".