Zofia Augusta Fryderyka von Anhalt-Zerbst, lepiej znana jako Katarzyna II, nie wiedziała, że umiera. Nagły wylew krwi do mózgu pozbawił ją świadomości w miejscu, w którym wszyscy ludzie są równi: w ubikacji. Mimo rozpaczliwych wysiłków lekarzy caryca skonała po 36 godzinach. Gdyby choć na kilka chwil odzyskała przytomność, mogłaby wyznaczyć następcę. Ten, rzadko spotykany w nowożytnych monarchiach, przywilej przeforsował Piotr Wielki. On też nie zdążył z niego skorzystać.
Przed Katarzyną na rosyjskim tronie zasiadały kolejno trzy kobiety. Po niej – żadna. Romanowowie – mężczyźni – trzymali się idei samodzierżawia jak pijany płotu, lecz w decydujących momentach często brakowało im wiedzy, instynktu i siły charakteru poprzedniczki. Stalin uważał, że płeć piękna z władzą się nie rymuje. Podobał mu się jednak impet, z jakim przyjaciółka filozofów budowała potęgę imperium. W rozgrywaniu sprawy polskiej wręcz się na niej wzorował. Niektórzy twierdzą, że polityczną reinkarnacją Katarzyny jest Putin. Czy słusznie? Z pewnością łączą ich pazerność na władzę oraz talent do mydlenia oczu rodzimej i zagranicznej opinii publicznej. Rządząc Rosją, tak jak ona usiłuje pogodzić ogień z wodą, czyli europejskie wzory z azjatycką tradycją. Tylko skuteczność ma gorszą. Wojownicza caryca, spojrzawszy na mapę, załamałaby ręce z rozpaczy. Niemal wszystkie terytorialnie zdobycze jej panowania zostały stracone, zachodnia granica przebiega podobnie jak w czasach Dymitra Samozwańca. Trawestując myśl Churchilla, rosyjska gęś nie zdołała strawić tego, co zjadła.
Zegarki Woltera
Katarzyna, często demonizowana przez Polaków, na Zachodzie jest oceniana aż nadto łagodnie. Zawdzięcza to swoim talentom marketingowym. Sporo energii (i pieniędzy) zainwestowała w pozyskanie opiniotwórczych elit. Rezultat przerósł najśmielsze oczekiwania. Oświecona Europa ujrzała w niej ideał władcy – Semiramidę Północy. Na przekór własnym rządom kibicowała walce Rosji z „tureckim barbarzyństwem" i „polskim fanatyzmem".
Wiedząc o problemach finansowych Denisa Diderota, Katarzyna kupiła jego bibliotekę – tylko po to, by od razu oddać ją redaktorowi encyklopedii w dożywotnie użytkowanie. Woltera kokietowała, mieniąc się w listach jego uczennicą. Przesłała do Genewy futro sobolowe oraz swój portret oprawiony w brylanty. Filozof w rewanżu tytułował ją „Gwiazdą Polarną przyćmiewającą blask Andromedy, Perseusza i Kasjpoei". Za propagandowe usługi wystawiał jednak słone rachunki. „Kasia" musiała na przykład kupić od swego „rycerza" partię szwajcarskich zegarków po mocno zawyżonej cenie.
Rządzący zwykle są łasi na pochlebstwa. Jej Cesarska Mość lubiła, gdy nazywano ją „chlubą Europy", „królową ludzkich serc" czy „filozofem na tronie". Nie wystarczały jej wszakże hołdy składane przez współczesnych. Na użytek potomnych pisała pamiętnik. Jego odpis, przemycony i wydany za granicą w połowie XIX w., wywołał nie lada sensację. Czytelnicy dali się nabrać na rzekomą szczerość autorki, która opisała swoje dzieciństwo i młodość w konwencji bajki o Kopciuszku. Oto mądra i skromna, lecz uboga księżniczka przybywa do Petersburga, by wyjść za następcę tronu. Niestety, dwór carycy Elżbiety to kłębowisko żmij. Małżonek okazuje się chętnie zaglądającym do kieliszka prymitywem, a w dodatku brzydalem. Kopciuszek toczy walkę o przetrwanie w tym nieprzyjaznym środowisku. Pracuje nad sobą, czyta po sześć książek dzienne. Usypia czujność wrogów, obojętnych zamienia w przyjaciół, znajduje prawdziwą miłość. Niestety, w najciekawszym momencie opowieść się urywa. Wiedzę o tym, jak księżniczka ze Szczecina dokonała zamachu stanu i bezprawnie zasiadła na tronie carów, musimy czerpać z innych źródeł.