Katarzyna z przodu i z tyłu

O zagładzie Rzeczypospolitej nie zdecydowała geopolityka, lecz urażona duma carycy i chciwość jej otoczenia. Semiramida Północy potrzebowała polskich ziem, by nagradzać nimi swoich kochanków

Publikacja: 16.12.2012 15:00

Katarzyna z przodu i z tyłu

Foto: Corbis

Zofia Augusta Fryderyka von Anhalt-Zerbst, lepiej znana jako Katarzyna II, nie wiedziała, że umiera. Nagły wylew krwi do mózgu pozbawił ją świadomości w miejscu, w którym wszyscy ludzie są równi: w ubikacji. Mimo rozpaczliwych wysiłków lekarzy caryca skonała po 36 godzinach. Gdyby choć na kilka chwil odzyskała przytomność, mogłaby wyznaczyć następcę. Ten, rzadko spotykany w nowożytnych monarchiach, przywilej przeforsował Piotr Wielki. On też nie zdążył z niego skorzystać.

Przed Katarzyną na rosyjskim tronie zasiadały kolejno trzy kobiety. Po niej – żadna. Romanowowie – mężczyźni – trzymali się idei samodzierżawia jak pijany płotu, lecz w decydujących momentach często brakowało im wiedzy, instynktu i siły charakteru poprzedniczki. Stalin uważał, że płeć piękna z władzą się nie rymuje. Podobał mu się jednak impet, z jakim przyjaciółka filozofów budowała potęgę imperium. W rozgrywaniu sprawy polskiej wręcz się na niej wzorował.  Niektórzy twierdzą, że polityczną reinkarnacją Katarzyny jest Putin. Czy słusznie? Z pewnością łączą ich pazerność na władzę oraz talent do mydlenia oczu rodzimej i zagranicznej opinii publicznej. Rządząc Rosją, tak jak ona usiłuje pogodzić ogień z wodą, czyli europejskie wzory z azjatycką tradycją. Tylko skuteczność ma gorszą. Wojownicza caryca, spojrzawszy na mapę, załamałaby ręce z rozpaczy. Niemal wszystkie terytorialnie zdobycze jej panowania zostały stracone, zachodnia granica przebiega podobnie jak w czasach Dymitra Samozwańca. Trawestując myśl Churchilla, rosyjska gęś nie zdołała strawić tego, co zjadła.

Zegarki Woltera

Katarzyna, często demonizowana przez Polaków, na Zachodzie jest oceniana aż nadto łagodnie. Zawdzięcza to swoim talentom marketingowym. Sporo energii (i pieniędzy) zainwestowała w pozyskanie opiniotwórczych elit. Rezultat przerósł najśmielsze oczekiwania. Oświecona Europa ujrzała w niej ideał władcy – Semiramidę Północy. Na przekór własnym rządom kibicowała walce Rosji z „tureckim barbarzyństwem" i „polskim fanatyzmem".

Wiedząc o problemach finansowych Denisa Diderota, Katarzyna kupiła jego bibliotekę – tylko po to, by od razu oddać ją redaktorowi encyklopedii w dożywotnie użytkowanie. Woltera kokietowała, mieniąc się w listach jego uczennicą. Przesłała do Genewy futro sobolowe oraz swój portret oprawiony w brylanty. Filozof w rewanżu tytułował ją „Gwiazdą Polarną przyćmiewającą blask Andromedy, Perseusza i Kasjpoei". Za propagandowe usługi wystawiał jednak słone rachunki. „Kasia" musiała na przykład kupić od swego „rycerza" partię szwajcarskich zegarków po mocno zawyżonej cenie.

Rządzący zwykle są łasi na pochlebstwa. Jej Cesarska Mość lubiła, gdy nazywano ją „chlubą Europy", „królową ludzkich serc" czy „filozofem na tronie". Nie wystarczały jej wszakże hołdy składane przez współczesnych. Na użytek potomnych pisała pamiętnik. Jego odpis, przemycony i wydany za granicą w połowie XIX w., wywołał nie lada sensację. Czytelnicy dali się nabrać na rzekomą szczerość autorki, która opisała swoje dzieciństwo i młodość w konwencji bajki o Kopciuszku. Oto mądra i skromna, lecz uboga księżniczka przybywa do Petersburga, by wyjść za następcę tronu. Niestety, dwór carycy Elżbiety to kłębowisko żmij. Małżonek okazuje się chętnie zaglądającym do kieliszka prymitywem, a w dodatku brzydalem. Kopciuszek toczy walkę o przetrwanie w tym nieprzyjaznym środowisku. Pracuje nad sobą, czyta po sześć książek dzienne. Usypia czujność wrogów, obojętnych zamienia w przyjaciół, znajduje prawdziwą miłość. Niestety, w najciekawszym momencie opowieść się urywa. Wiedzę o tym, jak księżniczka ze Szczecina dokonała zamachu stanu i bezprawnie zasiadła na tronie carów, musimy czerpać z innych źródeł.

Autoportret młodej Katarzyny, podretuszowany w duchu ideologii „girl power", spopularyzowały beletrystyka, artykuły w prasie kobiecej i produkcje telewizyjne. W 1913 r. George Bernard Shaw napisał jednoaktówkę „Wielka Katarzyna". Komedia o brytyjskim oficerze, stręczonym imperatorowej – nimfomance, zrobiła furorę na  Broadwayu (tytułową rolę grała Mae West) i była kilkakrotnie ekranizowana. Warto zauważyć, że w Katarzynę z reguły wcielały się aktorki warte grzechu: Pola Negri, Marlena Dietrich, Jeanne Moreau, a w nowszych czasach Julia Ormond i Catherine Zeta-Jones. A oryginał? Nawet XVIII-wieczna ikonografia, sprzyjająca osobom ze świecznika, nie zdołała upiększyć Semiramidy Północy. Z portretów spogląda na nas pulchna niewiasta nader przeciętnej urody.

Fatalne zauroczenie

Na lady księgarskie trafiły właśnie dwie konkurencyjne biografie carycy. Pierwszą, zdecydowanie apologetyczną, napisał Robert K. Massie. Po ośmiu latach obcowania z „niezwykłą kobietą" amerykański historyk najwyraźniej się w niej zakochał. Jego zdaniem Zofia Anhalt-Zerbst sprowadziła do swej przybranej ojczyzny „europejską filozofię moralności, polityki, prawa, literaturę, sztukę, architekturę, rzeźbiarstwo, medycynę i edukację". Pchnęła rosyjski naród w kierunku kultury. To jej – pośrednio – zawdzięczamy Puszkina, Czechowa, Dostojewskiego, Czajkowskiego i Strawińskiego. Dla politycznych grzechów swej bohaterki laureat Pulitzera znajduje tysiące usprawiedliwień albo w ogóle zaprzecza ich istnieniu.

Jak wiadomo, zdetronizowany mąż Katarzyny i więziony od lat car Iwan VI rozstali się z życiem w sposób gwałtowny. Massie nie jest aż tak naiwny, by wierzyć, że Piotra III zabił „atak kolki hemoroidalnej", lecz utrzymuje, że imperatorowa nie miała z tym odrażającym mordem nic wspólnego. Tak się jednak dziwnie składa, że oba zabójstwa były jej bardzo na rękę. Kaci, znani z imienia i nazwiska, nie tylko nie ponieśli żadnej kary, lecz zostali sowicie nagrodzeni.

Andrzej Andrusiewicz, który przełamał tabu i jako pierwszy polski historyk przyznał Katarzynie przydomek „wielka", też jest nią zafascynowany. Chwali „wybitną umysłowość" carycy, docenia starania na rzecz modernizacji Rosji (w tym kontekście używa nawet terminu „pieriestrojka"). Nie zamyka jednak oczu na ciemne strony jej 34-letniego panowania. Czy jesteśmy gotowi wybaczyć „niewyżytej Niemrze" i dostrzec w niej człowieka? Biografię imperatorowej pióra Kazimierza Waliszewskiego, wydaną we Francji w 1894 r., uznano u nas za karygodny objaw rusofilstwa. Autor zaniechał bowiem rytualnego potępienia sprawczyni rozbiorów.

„Objąwszy tron rosyjski, dążyła wyłącznie do dobrego, starając się zapewnić swoim poddanym szczęście, wolność i majątek. Umiała łatwo przebaczać, nie nienawidziła nikogo. Pobłażliwa, łatwa w pożyciu, z natury wesoła, z republikańską duszą i dobrym sercem, zyskała sobie wielu przyjaciół" – takie epitafium ułożyła sobie sama zainteresowana. Nawet Waliszewski nie zdzierżył i przyznał ze smutkiem, że „polityka pochłonęła umysł i serce Katarzyny".

Caryca zwykła dążyć do celu z wielką determinacją. Sprawy rozpoczęte z reguły doprowadzała do końca – rzecz rzadko spotykana u polskich polityków. Jak przystało na oświeconego monarchę, fundowała szpitale i sierocińce, unowocześniała administrację, szkolnictwo i system prawny. Zakazała tortur. Definitywnie upaństwowiła Cerkiew prawosławną. Demonstracyjnie zaszczepiła się na ospę, dając dowód wiary w postęp medycyny. Filozofowie liczyli, że ich uczennica dokończy dzieła europeizowania Rosji, zaczętego przez Piotra Wielkiego, a zaniedbanego przez jego następców. Nie zauważyli rozziewu między słowami a czynami. Pod wieloma względami Rosja Katarzyny była wielką potiomkinowską wioską.

Ci niewdzięczni Polacy

Na użytek oświeconych salonów imperatorowa snuła plany reform, by potem po cichu z nich rezygnować. Komisja kodyfikacyjna obradowała przed 11 lat – bez konkluzji. Nie ujrzał światła dziennego zapowiadany przywilej dla chłopów. Szlachta za to uzyskała zwolnienie od podatków i przymusowej służby państwowej, dziedziczne prawo własności do majątków, nietykalność osobistą i monopol na posiadanie ziemi. Mimo zmian Rosja pozostała krajem nahajki i dramatycznej nędzy. Nie przeszkadzało to Katarzynie zapewniać Woltera, że każdy jej poddany kiedy zechce, ma kurę w garnku, a niektórych wieśniaków stać nawet na indyka.

„Matuszka" odrzucała wszystkie reformy, które mogły uszczuplić jej władzę. Podarła już podpisany ukaz o utworzeniu rady cesarskiej. Uzasadnienie i dziś brzmi znajomo: Imperium Rosyjskie jest tak wielkie, że forma rządów inna niż absolutyzm byłaby dla niego szkodliwa. Za panowania Katarzyny pożegnali się ze swoimi wolnościami Kozacy i mieszkańcy Inflant, rozpoczęła się brutalna kolonizacja tatarskiego Krymu. O walce z korupcją nie mogło być mowy, bo dla monarchini była ona formą uprawiania polityki.

Wybuch rewolucji francuskiej do reszty zabił „republikańską duszę" carycy. Zdała sobie sprawę z konsekwencji nauk, głoszonych przez swych oświeconych idoli. Skończyły się zachwyty nad Monteskiuszem, wstrzymano druk książek Woltera. Katarzyna jako pierwsza wpadła na pomysł, by umieszczać dysydentów w domach wariatów – sprzyjanie „francuskiej zarazie" uważała bowiem za odmianę choroby umysłowej. Tajna kancelaria miała pełne ręce roboty. Aleksander Radiszczew, autor pracy „Podróż z Sankt Petersburga do Moskwy", w której zjadliwie wypowiadał się o porządkach panujących w Rosji, został skazany na śmierć. W drodze łaski wyrok zamieniono na 10 lat wygnania na Syberii. Imperatorowa zlitowała się też nad Mikołajem Nowikowem, w którego satyrycznych pismach publikowała dawniej pod pseudonimem. Wydawcę ukarano konfiskatą majątku oraz 15-letnim pobytem w kazamatach Szlisselburga. Jego bibliotekę sąd nakazał publicznie spalić, podobnie jak egzemplarze sztuki „Wadim Nowogrodzki" Jakuba Kniaźnina. Autor, który pozwolił sobie na krytykę tyranii, na swoje szczęście już nie żył. Wypada zgodzić się z XX-wiecznym filozofem Mikołajem Bierdiajewem: pod światłymi rządami Semiramidy Północy rozpoczęła się martyrologia rosyjskiej inteligencji.

„Powiększanie własnego terytorium jest najmilszym i najgodniejszym zajęciem każdego suwerennego władcy" – twierdził Ludwik XIV. Katarzyna mogłaby się podpisać pod tą opinią rękami i nogami. Jej państwo powiększało się kosztem Szwecji, Turcji i Persji. Rosyjska flota wojenna pojawiła się na Morzu Śródziemnym, agenci Petersburga próbowali wzniecać powstania w Egipcie, Syrii i na Bałkanach. Caryca ogłosiła się protektorką Gruzji. Występowała jako arbiter w sporach między niemieckimi państwami. Pod koniec życia szykowała się do wojny z Francją. Opanowanie północnego wybrzeża Morza Czarnego było tylko wstępem do realizacji awanturniczego „projektu greckiego". Przewidywał on zdobycie Stambułu i odtworzenie cesarstwa wschodniorzymskiego – oczywiście pod berłem Romanowów. Nieprzypadkowo wnuk imperatorowej, Konstanty, dostał imię po ostatnim cesarzu Bizancjum. Ta fantasmagoria miała Rosję w przyszłości drogo kosztować.

Po trzecim rozbiorze Katarzyna napisała do swego agenta Melchiora Fromma, że Polacy nie zasłużyli na litość, bo to naród oderwanych od rzeczywistości, skorumpowanych kłamców. Czy te inwektywy miały zagłuszyć wyrzuty sumienia? Polityczny testament Piotra Wielkiego nakazywał utrzymać całą Rzeczpospolitą w rosyjskiej strefie wpływów. Tymczasem caryca podzieliła się łupem z państwami niemieckimi – zdaniem wielu komentatorów – niepotrzebnie. Czy Zofia Anhalt-Zerbst, córka pruskiego feldmarszałka, miała słabość do dawnej ojczyzny? Wiadomo, że Fryderyk Wielki był bardzo rad z mariażu następcy rosyjskiego tronu. Wielka księżna nie okazywała swych sympatii do Berlina tak otwarcie jak mąż, lecz to ona miała w przyszłości sprezentować Hohenzollernom najbogatszą część Polski, a na deser Warszawę.

Filozofia w buduarze

Trawestując cyniczne powiedzenie Talleyranda, unicestwienie Rzeczypospolitej było czymś gorszym niż zbrodnia – było błędem. Caryca nigdy nie rozumiała i nie chciała zrozumieć Polaków. „Była to jedyna kwestia polityczna, w której uporządkowany umysł Katarzyny tracił orientację" – ocenia jeden z jej biografów, Simon Sebag Montefiore. Zdaniem Waliszewskiego w sprawie polskiej imperatorowa „zachowała się jak łakome dziecko". Nie wystarczyło jej osadzenie na tronie Jagiellonów swego kochanka. Pretekstem do interwencji  była obrona praw różnowierców, rzekomo prześladowanych w katolickiej Rzeczypospolitej. Wolter piał z zachwytu, że jego przyjaciółka „wysłała 40 tysięcy Rosjan z bagnetami na karabinach, by głosili tolerancję". Do narzucania swej woli Katarzyna używała również brzęczących argumentów. Pieniądze płynęły szeroką strugą do polityków. Brali konserwatyści i liberałowie, „patrioci" i „kosmopolici". Najwięcej – król. Kiedy Polacy brali się za łby, potężny sąsiad występował w roli arbitra.

Rosyjscy namiestnicy, dla niepoznaki zwani ambasadorami, gdy było trzeba, zdejmowali jedwabne rękawiczki. Mikołaj Repnin opozycyjnych senatorów kazał porwać i wywieźć do Kaługi, Jakub Bułhakow zapowiadał marszałkowi Sejmu, że wojska jego pani „spalą połowę waszych wsi". Nie była to czcza pogróżka: carscy generałowie pustoszyli dobra prawdziwych i domniemanych przeciwników imperatorowej. Splądrowali nawet groby królewskie na Wawelu. Jeńców mordowano, okaleczano lub siłą wcielano do armii. 15 tys. konfederatów barskich trafiło na Sybir. I po tym wszystkim Katarzyna przedstawiała się jako dobrodziejka Rzeczypospolitej! W przededniu ostatniego rozbioru wypominała Poniatowskiemu: „Wszystkie moje troski o naród polski spotkały się z niewdzięcznością, nienawiścią i wiarołomstwem".

Adam Jerzy Czartoryski, charakteryzując carycę, zaczął od stwierdzenia: „Była ambitna, zawzięta, mściwa". Próby zrzucenia przez Polaków rosyjskiego protektoratu odebrała jako osobisty policzek. „Muszą być opętani przez diabła, aby działać w sposób tak przeciwny ich własnym interesom i samej podstawie ich egzystencji" – komentowała poczynania patriotów. Czy rosyjska racja stanu faktycznie wymagała wdeptania w ziemię słabego sąsiada? Reformy podjęte przez Sejm Czteroletni były sygnałem, że Rzeczpospolita chce stać się państwem z prawdziwego znaczenia. Zważywszy na tradycyjny pacyfizm szlachty nawet wzmocniona Polska nie stanowiłaby jednak żadnego zagrożenia dla Rosji. Zwłaszcza że na jej czele stał człowiek, który koronował się  (i abdykował) w Dniu św. Katarzyny, bo chciał swej lubej zrobić przyjemność.

Imperialna polityka i budowa biurokratycznego systemu kosztowały krocie. Katarzyna była wciąż w finansowych opałach, ratowała się zagranicznymi pożyczkami i emisją asygnat, czyli papierowych pieniędzy. W odróżnieniu od króla Prus nie uważała, że skąpstwo jest cnotą monarchów. Swoich stronników obsypywała kosztownymi prezentami, tytułami i – przede wszystkim – majątkami ziemskimi. Był to jeden z motywów sekularyzacji dóbr cerkiewnych. Gdy te zostały już rozdrapane, łakome oko Petersburga spoczęło na terytorium zachodniego sąsiada. Skarb państwa potrzebował dodatkowych środków, generałowie – rekrutów.

Fetując pokonanie Kościuszki, caryca rozdała ponad 100 tys. dusz (czyli chłopów wraz z ziemią, na której pracowali). Najwięcej dostał Płaton Zubow, który prochu nie powąchał, lecz był jej aktualnym faworytem. Obyczajowe ekscesy władczyni, która „nie mogła przeżyć ani jednego dnia bez miłości", bulwersowały nawet w XVIII stuleciu, nie bez kozery nazywanym „wiekiem rozpusty". Upodobanie do młodych oficerów gwardii uczyniło z niej bohaterkę pornograficznych poematów i karykatur. „Messalina Północy" nie umiała się zestarzeć z godnością. „Czy nie byłoby urocze, gdyby cesarzowa mogła mieć zawsze 15 lat?" – żartowała w liście do Grimma.

Dziewczyna ze Szczecina

Wbrew legendzie, utrwalonej między innymi przez Jacka Kaczmarskiego, imperatorowa nie była kobietą modliszką. Swych wybrańców trzymała w złotych klatkach, rozpieszczała i awansowała do stopni generalskich. Deszcz łask spadał także na ich rodziny. Debiutujący faworyt znajdował w kieszeniach banknoty tysiącrublowe oraz oprawiony w złoto i szlachetne kamienie konterfekt Katarzyny. Po zakończeniu „służby" mógł zaś liczyć na hojną odprawę. Grigorij Orłow po 11 latach u boku carycy otrzymał na otarcie łez między innymi tytuł Księcia Świętego Cesarstwa Rzymskiego i pałac z pełnym wyposażeniem. Jego imiennik Potiomkin był bliski wykrojenia sobie osobnego państwa na ziemiach zdobytych na Turkach. Piotr Zawadowski został dyrektorem banku państwowego. Iwan Rymski-Korsakow lubił muzykę, więc „matuszka" sprowadzała sławy z całej Europy i płaciła im rekordowe honoraria. Siemion Zoricz, który w cesarskim buduarze spędził tylko 11 miesięcy, wzbogacił się w tym czasie o ponad milion rubli. Dla porównania: żołnierz piechoty zarabiał wówczas siedem rubli rocznie, oficer – 300. Z wyliczeń historyków wynika, że Katarzyna wydała na kochanków 100 mln rubli w gotówce i obdarowała ich ziemią wartą ponad 400 mln. Za cały komentarz wystarczy fakt, że roczny budżet rosyjskiego imperium opiewał na 80 mln.

Stanisław August Poniatowski, który otrzymał najwyższą gratyfikację za seksualne usługi – królewską koronę, wychodził ze skóry, by przypodobać się wybrańcom Semiramidy Północy. Wszystkim – nawet tym, których „kadencja" trwała ledwie kilka miesięcy, przyznał Order Orła Białego. Kawalerami najwyższego polskiego odznaczenia zostali także co bardziej wpływowi dygnitarze z otoczenia carycy, jej sekretarze, ambasadorowie rosyjscy w Warszawie, generałowie tłumiący konfederację barską, przywódcy targowicy i oczywiście wszyscy Poniatowscy płci męskiej. Ostatnim udekorowanym – już po trzecim rozbiorze, a jeszcze przed abdykacją króla – był Aleksander Suworow, sprawca rzezi praskiej i dowódca wojsk okupacyjnych w Polsce.

By zrozumieć Katarzynę, trzeba poznać jej dzieciństwo i młodość. Massie wczesnemu okresowi życia imperatorowej poświęcił połowę swej książki. W formie beletrystycznej zmierzyła się z tym tematem Ewa Stachniak. Bohaterką jej powieści „Katarzyna Wielka. Gra o władzę" jest – wbrew tytułowi – Barbara, młoda dwórka posiadająca przywilej masowania stóp carycy Elżbiety i opowiadania jej najnowszych plotek. Wyszkolona w szpiegowskim rzemiośle przez samego kanclerza Bestużewa w głębi duszy pozostaje idealistką. Zaprzyjaźnia się z tak samo jak ona wyobcowaną Katarzyną, „trzeciorzędną pruską księżniczką w cerowanych pończochach i przetartych koszulach". Zostaje jej okiem i uchem na petersburskim dworze, pomaga omijać pułapki zastawiane przez wrogów.

„Warieńka" asystuje narodzinom romansu wielkiej księżnej z amatorem śliwek – młodym hrabią Poniatowskim, poznaje ją z Grigorijem Orłowem, ma nawet istotny udział w zamachu stanu, który wyniesie przyjaciółkę do władzy. Naiwnie wierzy, że „Katinka" poprowadzi Rosję (i Polskę) ku świetlanej przyszłości. Zdymisjonowany Bestużew na próżno ostrzega, że „dom gry nie zamienia się w klasztor tylko dlatego, że zyskał nową właścicielkę".

Obserwowana z tej żabiej perspektywy Katarzyna jawi się jako ulepszona, bo pozbawiona przesądów i skrupułów, wersja swej poprzedniczki Elżbiety. Polityki uczy się z dzieł Tacyta, ale przede wszystkim pilnie obserwuje swoje otoczenie – i wyciąga wnioski. Czy to Rosja zrobiła z niej potwora, czy też niepiękne cechy charakteru odziedziczyła po matce – kobiecie samolubnej i obłudnej, która musiała opuścić Petersburg, kiedy na jaw wyszły jej intrygi? Z pewnością 18 lat spędzonych w politycznym oku cyklonu zahartowało „pruską przybłędę". Gdy już przejęła stery, zdarzało się jej ustępować przed siłą. Słabych i pokonanych miała w głębokiej pogardzie. Ona wygrała i tylko to się liczyło.

W Szczecinie, na fasadzie gmachu przy ulicy Farnej, wisi kilkujęzyczna tablica informująca, że tu przyszła na świat Zofia Augusta Fryderyka von Anhalt-Zerbst, późniejsza caryca Katarzyna Wielka. W polskiej wersji ten ostatni przymiotnik został pominięty.

Zofia Augusta Fryderyka von Anhalt-Zerbst, lepiej znana jako Katarzyna II, nie wiedziała, że umiera. Nagły wylew krwi do mózgu pozbawił ją świadomości w miejscu, w którym wszyscy ludzie są równi: w ubikacji. Mimo rozpaczliwych wysiłków lekarzy caryca skonała po 36 godzinach. Gdyby choć na kilka chwil odzyskała przytomność, mogłaby wyznaczyć następcę. Ten, rzadko spotykany w nowożytnych monarchiach, przywilej przeforsował Piotr Wielki. On też nie zdążył z niego skorzystać.

Pozostało 97% artykułu
Historia
Telefony komórkowe - techniczne arcydzieło dla każdego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Historia
Paweł Łepkowski: Najsympatyczniejszy ze wszystkich świętych
Historia
Mistrzowie narracji historycznej: Hebrajczycy
Historia
Bunt carskich strzelców
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Historia
Wojna zimowa. Walka Dawida z Goliatem