Dwudziestoosobowa grupa naukowców: genetyków, historyków, lekarzy, biologów, antropologów z kilku ośrodków naukowych w Polsce, od kilku miesięcy angażuje się w projekt Polskiej Bazy Genetycznej Ofiar Totalitaryzmu. Ich celem jest identyfikacja ofiar stalinizmu. Przedsięwzięcie ma doprowadzić do tego, że przestaną być anonimowi.
Wszyscy naukowcy pracują jako wolontariusze. – Niestety, nasza praca stanowi tylko część kosztów projektu. I chociaż zapewne można by ją drogo wycenić, to i tak najdroższe pozostają odczynniki i chemia używana w czasie badań genetycznych – mówi dr Andrzej Ossowski, biolog i kryminolog, koordynator projektu z ramienia Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego.
Ekshumacje na Powązkach
– Badania są rzeczywiście drogie – zidentyfikowanie jednego ciała to koszt od kilku do nawet ponad dziesięciu tysięcy złotych. Baza powstała m.in. po to, by gromadzić fundusze na ten cel. – Bez wsparcia osób prywatnych, instytucji, firm, banków nie byłoby to możliwe – mówi Ossowski. – Nie upubliczniliśmy jeszcze listy sponsorów, ale niebawem pojawią się na naszej stronie. Trwają rozmowy z prawnikami – dodaje. „Rzeczpospolita" dowiedziała się, że pierwszym oficjalnym sponsorem zostanie duży międzynarodowy bank. Identyfikacja ciał i badania genetyczne dotyczą głównie szczątków ekshumowanych w kwaterze na Łączce na warszawskich Powązkach. Ekshumacje odbywały się w lipcu i sierpniu zeszłego roku w ramach ogólnopolskiego projektu badawczego „Poszukiwania nieznanych miejsc pochówku ofiar terroru komunistycznego z lat 1944–1956". Nadzorował je Instytut Pamięci Narodowej, a finansowała Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Do tej pory wydobyto 109 ciał. W kwietniu rozpoczną się kolejne prace ekshumacyjne.
– Na Łączce pochowano około 300 żołnierzy, ofiar komunistycznego terroru, którzy zostali rozstrzelani w więzieniu mokotowskim – mówi prof. Krzysztof Szwagrzyk, historyk, koordynator badań z IPN. – Nie wyobrażam sobie, by powody finansowe mogły zaprzepaścić projekt, nikt z nas nie dopuszcza takiej możliwości.
Tym bardziej że tempo prac jest imponujące. – Baza funkcjonuje od jesieni, w grudniu podaliśmy nazwiska trzech zidentyfikowanych ofiar, za kilka tygodni padną następne – mówi Ossowski.