11 lipca przypada 70. rocznica krwawej niedzieli, która stanowiła apogeum czystek etnicznych ludności polskiej na Wołyniu. „Rz" dotarła do projektu uchwały, który posłowie Platformy Obywatelskiej przygotowali na tę okazję. Nie użyli w niej słowa „ludobójstwo", choć tak nazywa rzeź wołyńską Instytut Pamięci Narodowej. Nie proponują też ustanowienia 11 lipca dniem pamięci męczeństwa Kresowian, choć od lat walczą o to rodziny zamordowanych.
W Sejmie wcześniej swoje projekty złożyły wszystkie kluby poza PO i Ruchem Palikota. Wszystkie chcą ustanowienia dnia pamięci, a jedynie SLD nie nazywa rzezi wołyńskiej „ludobójstwem". Projekt lewicy mówi jednak o „ludobójczej zbrodni".
Posłowie PO nie tylko napisali projekt najłagodniejszym językiem, ale w dodatku podali najmniejszą liczbę ofiar. „W wyniku zbrodniczych działań ukraińskich organizacji nacjonalistycznych zginęło kilkadziesiąt tysięcy niewinnych osób" – piszą i dopiero w drugim akapicie dodają, że ofiary należały do „mniejszości polskiej". Tymczasem projekt, który złożyło PSL, mówi o 200 tys. ofiar.
Platforma dba o stosunki z Ukrainą, bo ta zamierza podpisać umowę z Unią Europejską
Skąd zachowawczość projektu PO? Szefowa Sejmowej Komisji Kultury Iwona Śledzińska-Katarasińska z PO nie ukrywa, że powodem jest obawa przed popsuciem relacji z Ukrainą. – W uchwale trzeba się starać wyrazić prawdę. Jednak nie znaczy to, że chcemy przekreślić cały dorobek zabiegów Polski na rzecz demokratyzacji tego państwa, szczególnie w kontekście umowy stowarzyszeniowej z UE – tłumaczy.