W szwedzkiej polityce znalazło się miejsce zarówno na współpracę wymuszoną okolicznościami, jak i na zbrojną obronę przed zakusami światowych potęg i na ciche wsparcie zagrożonych sąsiadów. Gdy wybuchła II wojna światowa, Królestwo Szwecji wchodziło w drugie stulecie neutralności. Dla przypomnienia: status „neutralności po wieczne czasy" został sformułowany w 1814 r. Prawnym potwierdzeniem była deklaracja z 1834 r. Karola XIV Jana, założyciela panującej do dziś w Sztokholmie dynastii Bernadotte.
W 1939 r. podobnym statusem mogło się pochwalić 20 państw świata, lecz globalny konflikt szybko rozbił iluzję bezpieczeństwa gwarantowanego neutralnością. Do 1945 r. tylko osiem państw, w tym Szwecja, nie zostało bezpośrednio wciągniętych w wojenne wiry. Sztokholm miał przed sobą niełatwe zadanie. Położenie geograficzne (zwłaszcza bogactwa naturalne) czyniło z królestwa łakomy kąsek dla walczących stron.
Zagrożona neutralność
Na przełomie lat 1939/1940 Wielka Brytania i Francja przygotowały plan zbrojnego wtargnięcia do Skandynawii. Przewidywał zajęcie Norwegii, ale także południowej Szwecji i części Finlandii. W grę wchodziły strategiczne porty i złoża węgla, rudy żelaza, wolframu i niklu. Były to surowce niezbędne zarówno aliantom, jak i III Rzeszy w produkcji zbrojeniowej. Identyczne zakusy czyniły Niemcy. Wehrmacht co najmniej dwukrotnie tworzył plany inwazji na Szwecję.
Przykładem pata, w jakim znalazł się skandynawski kraj, jest list monarchy Gustawa V do Hitlera z kwietnia 1940 r. „Aby uniknąć jakichkolwiek błędnych interpretacji, pragnę Pana uroczyście zapewnić, że Szwecja będzie w najsurowszy sposób przestrzegać swojej neutralności. To znaczy, że będziemy twardo protestować wobec naruszenia naszego statusu, a szczególnie przeciwko wojennemu przekroczeniu naszych granic. Bez względu na to, jaka strona chciałaby tego dokonać. (...) Identyczne przesłanie skierowałem do Paryża i Londynu".
Niemiecka eskadra wykrywaczy min na szwedzkich wodach terytorialnych, kwiecień 1940 r.