Flota natowskich okrętów poszukuje i neutralizuje od kilku dni niebezpieczne znaleziska w Morzu Bałtyckim. Nie rusza tylko zrzuconych na dno pojemników z gazami trującymi.
Na pokładach okrętów znajdują się grupy nurków - minerów. W operacji Oper Spirtit 2013 uczestniczy okręt dowodzenia Stałym Zespołem Sił Obrony Przeciwminowej NATO – ORP „Kontradmirał Xawery Czernicki". Okręty prowadzą działania przeciwminowe na wschodnim Bałtyku u wybrzeży Litwy.
W pierwszej kolejności oczyszczane są podejścia do portów i trasy żeglugowe, dopiero potem akweny rzadziej uczęszczane, na których toczyły się działania wojenne. Przed wyjściem w morze dowódcy przeanalizowali mapy i inne dokumenty z czasów wojny. Jak informuje „Rz" kmdr ppor. Arkadiusz Kurdybelski z 13 Dywizjonu Trałowców w poszukiwaniu min czy torped pomagają m.in. historycy z Niemiec i Szwecji. Mają oni do dyspozycji rejestry miejsc, gdzie stawiano linie min. – Nie zawsze jednak te dane są precyzyjne, bo miny stawiano kilkadziesiąt lat temu – zastrzega Arkadiusz Kurdybelski.
Cyklon B na dnie morza
Trwają też międzynarodowe badania, dzięki którym poznamy miejsce i ilość zatopionej po ostatniej wojnie światowej przez Sowietów broni chemicznej. Z fragmentarycznych wyników badań wiemy, że jest ich więcej, niż szacowano, i jest ona coraz bardziej niebezpieczna. Polska chce, aby w jej wydobywaniu i utylizacji uczestniczył sojusz północnoatlantycki.
Bałtyk jest jednym z najbardziej zaśmieconych materiałami wybuchowymi akwenów wodnych na świecie. Marynarka Wojenna szacuje, że w trakcie I i II wojny światowej w Bałtyku postawiono 100 tys. min morskich. Ale być może jest ich nawet dwa razy więcej. O ile jednak wojsko radzi sobie stopniowo z usuwaniem tych pozostałości, to w ogóle nie zajęło się jeszcze zatopionymi w głębinach wielkimi składami broni chemicznej.