Rzecz jasna, żaden intelektualny łamaniec z przewrotką nie rozgrzeszy barbarzyństw I wojny światowej. A jednak trudno odrzucić wrażenie, że gdy w okopach zapadła cisza, Europa stała bliżej otchłani niż wówczas, kiedy grzmiały armaty. Dopóki do siebie strzelano, Zachód zdołał zachować zasadniczą formę, lecz stare hierarchie uległy destrukcji zaraz po nastaniu pokoju.
Kto przypuszczał, że w subordynowanych do bólu, praworządnych i w kostkę poukładanych Niemczech tkwi potencjał rewolucyjnego szału i nieokiełznanej anarchii? Kto wyobrażał sobie entuzjazm Włochów do tworzenia karnych kolumn marszowych i równych szeregów, choćby to było zaprawione burleską? Wirus rozpadu społecznego nie rozróżniał zwycięzców i pokonanych, dlatego rodzi się pytanie, ile dzieliło Europę od zupełnego kolapsu.
Nawet w alternatywnej rzeczywistości telewizyjnego serialu hitlerowska flaga na londyńskim Big Benie wygląda niestosownie, niczym choinka zapachowa w rolls-roysie lub pomnik Lenina przed pałacem Buckingham. Obie wizje od spełnienia dzieli ulotny dystans, który rozgranicza angielską powściągliwość i równo cięte żywopłoty od szarych domów na robotniczych przedmieściach i terroryzujących Europę kibiców. Być może jest to tylko odległość z Londynu do Luton.
Formalnie wielka wojna skończyła się w czerwcu 1919 r., toteż Jerzy V ustanowił 19 lipca oficjalnym Dniem Pokoju. Luton postanowiło świętować sztampowo – paradą orkiestr dętych, pokazem fajerwerków i zabawami dla dzieci, a plan uroczystości wieńczyła uroczysta kolacja w ratuszu. Wszelako zupełnie pominięto żołnierzy i weteranów wojennych, choć Luton było pod paroma względami miejscem szczególnym. Spośród mieszkańców niewielkiej mieściny aż półtora tysiąca 20-latków poległo w okopach, a liczba weteranów wojennych przekraczała angielską średnią. Nadto bezpośrednio pod Luton rozmieszczono duże obozy wojskowe, pełne oczekujących demobilizacji żołnierzy.
Nie licząc choćby na wyżerkę (radni za wstęp na bankiet żądali prawie funta), weterani chcieli urządzić własne uroczystości, z nabożeństwem za poległych kolegów. Jednak i na to ratusz nie wyraził zgody, co uwolniło nowe pokłady frustracji. Większość zwolnionych żołnierzy nie miała pracy, a ceny wywindowane przez wojnę podwodną bynajmniej nie spadły po nastaniu pokoju.