Ale o prawnej winie – którą odrzuca Groening – ma zadecydować sąd. Oskarżony w wieku 21 lat był członkiem SS i w obozie w Auschwitz odpowiadał za zbieranie rzeczy pozostawionych na rampie kolejowej przez więźniów pędzonych do gazu.

Kategorycznie jednak zaprzecza, że osobiście brał udział w mordowaniu ludzi. Choć już wcześniej przyznawał, że widział zarówno selekcję więźniów, jak i zabijanie ich przez innych strażników, a także same komory gazowe. W obozie służył m.in. wiosną 1944, gdy zamordowano tam większość z 420 tys. przywiezionych Żydów węgierskich. Teraz jest oskarżony o współudział w tym mordzie.

Wcześniej zapowiedział, że będzie zeznawał. W sądzie opowiadał o pijaństwie strażników i oficerach, którzy bez przerwy częstowali wódką. Gdy ją pił, dowódcy wyjaśniali mu, że do obozu przywożą „deportowanych Żydów, których trzeba zabić i pozbyć się (ciał)".

Groening już raz stawał przed sądem, w 1985 roku, ale wtedy nie udowodniono mu bezpośredniego udziału w zbrodniach. W przypadku niemieckiego ludobójstwa było to jednak szczególnie trudne, gdyż niewiele ofiar przeżyło. Dopiero po wyroku w 2011 roku na Iwana Demianiuka niemieckie sądy zaczęły skazywać za współudział w zbrodniach mimo braku dowodów bezpośredniego udziału.

W ostatnich latach oskarżony nie ukrywał, że był strażnikiem w Auschwitz i nawet wystąpił przeciw negacjonistom Holokaustu w filmie BBC. „Widziałem komory gazowe" – mówił wtedy.