Był ślub w Auschwitz. Tylko jeden

Panna młoda trzyma w ramionach bukiet białych kwiatów. Ma starannie ułożoną fryzurę i elegancki naszyjnik. On jest w ciemnym garniturze, włosy ułożone podług ówczesnej mody. I tylko przejmujący smutek na obu twarzach zdradza, że to nie jest zwykłe zdjęcie pary, która właśnie obiecała sobie dozgonną miłość.

Aktualizacja: 27.01.2025 06:19 Publikacja: 26.01.2025 17:11

Był ślub w Auschwitz. Tylko jeden

Foto: Biblioteka Miejsca w Wiedniu

18 marca 1944 roku wydawał się dniem jak każdy inny w największej fabryce śmierci Trzeciej Rzeszy. Nad obozem unosił się z krematoriów fetor spalonych ciał, ledwo trzymający się na nogach więźniowie skoro świt szli do wycieńczającej pracy. 

Ale w baraku 24 ten horror został jakby na chwilę zawieszony. Tu Rudolf Friemel, więzień 25173, zamiast obdartego pasiaka otrzymał z magazynów SS garnitur. Mógł się umyć i uczesać. Jego ojciec i brat przyjechali właśnie pociągiem z Wiednia. Towarzyszyła im Margarita Ferrer Rey, przyszła panna młoda. Hiszpanka zabrała ze sobą trzyletniego synka, którego miała ze swoim przyszłym mężem. Nadali mu imię Edward. Jego też uwiecznił fotograf obozowy Wilhelm Brasse, tylko na innym zdjęciu z tamtego dnia. Chłopiec siedzi między ojcem i matką. Jest zagubiony, wręcz przerażony. Inaczej niż dorośli, dzieci nie potrafią jeszcze ukrywać swoich uczuć. Ale tym razem także Margarita i Rudolf dają upust swoim uczuciom. Śmieją się. Widać, że to dziecko jest dla nich źródłem otuchy w świecie, który wydawał się beznadziejny.

Rudolf Friemel trafił do Auschwitz, bo walczył tak w Austrii, Hiszpanii i Francji przeciw faszystom

– To było jedyne wydarzenie w historii obozu, które przyniosło radość – powie później Brasse. Polski fotograf, który z uwagi na alzackie pochodzenie mógł podpisać Volkslistę, ale wolał walczyć po stronie naszego kraju, został więźniem Auschwitz już na początku istnienia obozu i przez całą jego historię dokumentował z polecenia Niemców mające tu miejsce zbrodnie.

Czytaj więcej

70 lat temu w Auschwitz zawarto jedyne w historii obozu małżeństwo

– Dlaczego doszło do tego jedynego ślubu w Auschwitz? – pytam Rodolphe’a Friemela, 51-letniego dziś przedsiębiorcę spod Marsylii, który jest synem tego malutkiego Edwarda ze zdjęcia, a nosi imię swojego dziadka.

– Front się zbliżał i być może nowy komendant obozu Arthur Liebehenschel chciał pokazać, że w KL Auschwitz nie było aż tak źle? Z jakiegoś powodu polecił przecież Brasse uwiecznić ślub – zastanawia się w rozmowie z „Rzeczpospolitą”. – Ale też Rudi był popularny wśród niemieckich nadzorców, w szczególności sekretarek. Traktowały go jak Niemca. I ułatwiły podjęcie starań o ślub – dodaje. 

Czytaj więcej

Co dziś mówi nam Auschwitz

Friemel był nietypowym więźniem. Trafił do Auschwitz nie z powodu swojego pochodzenia, ale działalności politycznej. Z zawodu mechanik, mieszkał w Wiedniu i gdy w 1934 r. wybuchły starcia między faszystowskim rządem Austrii a ugrupowaniami lewicowymi, chwycił za broń. Potem już poszedł za ciosem. Zaciągnął się do Brygad Międzynarodowych, aby walczyć w Hiszpanii po stronie Republikanów z Franco. Spotkali się w czasie największej bitwy hiszpańskiej wojny domowej, tej nad rzeką Ebro. Gdy Margarita pojawiła się w grupie antyfaszystowskich kobiet, które miały dodawać otuchy walczącym, jej czarne oczy, spektakularna hiszpańska uroda od razu zauroczyły Rudiego. To było uczucie silne, ale i tragiczne. Długo się nie widzieli, choć pisali do siebie listy. Gdy reżim Franco ostatecznie opanował kraj, Rudi i Margarita uciekli do Francji. Byli osadzeni w obozach dla uchodźców z Hiszpanii, ale osobno. On pracował w kopalni, ona na polu. Zanim został deportowany w grudniu 1941 roku do Auschwitz, udało im się spotkać. Wtedy został poczęty Edward.

– To był wybór mojego dziadka. Mógł zostać z Margaritą, ale uznał, że powinien kontynuować walkę – mówi Rodolphe. 

Trzy lata później, gdy okazało się, że ślub, który wzięła z Rudim w Hiszpanii, nie jest ważny, bo jej mąż nie zakończył jeszcze wówczas formalnego związku ze swoją pierwszą żoną, samotna kobieta z dzieckiem zdecydowała się pojechać z Francji przez okupowaną Europę do teścia do Wiednia.

Po ślubie Margarita wróciła do Wiednia. Nigdy już więcej nie zobaczyła Rudiego

– Rudi to był dla mojej babci cały sens życia. Była w naszej rodzinie jedyną osobą, która potrafiła przytulić, się uśmiechnąć – wspomina jej wnuk. 

Po latach tą niezwykłą historię odtworzył austriacki pisarz Erich Hackl w książce „Ślub z Auschwitz”. Jego zdaniem pan młody brał ślub nie tyle z myślą o sobie, ile dla dobra swojej żony i ich dziecka.

– Mój dziadek chciał dalej walczyć. Nie potrafił inaczej. Ale wiedział, że to jest bardzo ryzykowne. Uważał, że nigdy z Auschwitz nie wyjdzie żywy – potwierdza Rodolphe. 

Po ślubie SS-mani pozwolili parze wspólnie spędzić jedną noc. Na drugi dzień Margarita z teściem i szwagrem wrócili do Wiednia. Nigdy już więcej nie zobaczyła swojego męża. Nie wiadomo, czy spotkanie z ukochaną, czy też wcześniej przygotowany plan skłoniły Rudiego do próby ucieczki. Nieudanej. Złapany przez strażników został powieszony 30 grudnia 1944 roku w tej samej koszuli, którą włożył do ślubnego zdjęcia. Zabrakło mu kilku tygodni do wyzwolenia obozu. 

Ale w oczekiwaniu na wykonanie wyroku za przyzwoleniem jednego z SS-manów wysyłał jeszcze kilka listów miłosnych do ukochanej. A także coś w rodzaju duchowego testamentu dla swojego syna, który ten miał przeczytać po skończeniu 18. roku życia.

Czytaj więcej

80. rocznica wyzwolenia Auschwitz: Netanjahu obawia się aresztowania

„Edwardzie, mój synu! Jesteś młody i jeszcze nie wiesz na czym polegają trudy życia. Może jesteś nawet szczęśliwy. Ale to nie trwa długo – napisał po hiszpańsku – Podążaj drogą twojego ojca całą siłą swojej woli. Bądź twardy, bezkompromisowy. Walcz tak, jak walczył twój ojciec za nasze idee, dla postępu ludzkości. To jest droga trudna ale cel jest wart tego, abyś był takim człowiekiem, jakim powinieneś być”. 

Rodolphe: „Ten list zrobił wielką krzywdę mojemu ojcu. Właściwie zdeterminował całe jego życie. Był działaczem Francuskiej Partii Komunistycznej, nigdy nie zdobył się na krytykę Związku Radzieckiego. A przecież był człowiekiem inteligentnym, wrażliwym. Ale uważał, że nie może zdradzić swojego ojca”.

Tyle że Rodolphe też uważa się za komunistę. Twierdzi jednak, że w jego przypadku większy na to wpływ miał drugi mąż Margarity – Paco, który również walczył po stronie Republikanów w wojnie domowej. I zapewnia, że sam nigdy nie poszedłby zabijać innych w imię wyznawanych idei.  

– Paco był człowiekiem zamkniętym. Dopiero gdy odeszła moja babcia i został sam, nieco się otworzył. Opowiadał mi o tym, jak walczył. Ale całe życie był tak zazdrosny o pierwszego męża mojej babci, że nie pozwalał jej opowiadać o ślubie w Auschwitz. Dowiedziałem się o tym bardzo późno – mówi Rodolphe. 

Czytaj więcej

Holokaust przestał być „sacrum”. Tak politycy i miliarderzy robią z niego narzędzie

Marsylia jest dziś jednym z bastionów Zjednoczenia Narodowego. To ugrupowanie utworzył (pod nazwą Frontu Narodowego) zmarły niedawno Jean-Marie Le Pen, który zwykł mówić, że „komory gazowe są szczegółem historii”. A prezydent Austrii właśnie powierzył misję utworzenia nowego rządu liderowi postfaszystowskiej Partii Wolności Herbertowi Kicklowi. Czy zatem walka Rudiego poszła na marne? – pytam jego wnuka.

„Od dawna jestem pełen obaw, jak to się skończy. Ale nie dlatego, że uważam, iż obecni faszyści są tacy sami jak ci sprzed 80 lat. Tak samo jak ja nie mam nic wspólnego ze Stalinem. Jednak nasza młodzież nie wyniosła ze szkół zdolności do krytycznego myślenia. Jest łatwa do manipulowania. Inaczej Trump nie doszedłby do władzy. Także tu, we Francji, zrodził się kraj pełen nienawiści, przemocy. W nim przyjdzie mi skończyć życie”.

18 marca 1944 roku wydawał się dniem jak każdy inny w największej fabryce śmierci Trzeciej Rzeszy. Nad obozem unosił się z krematoriów fetor spalonych ciał, ledwo trzymający się na nogach więźniowie skoro świt szli do wycieńczającej pracy. 

Ale w baraku 24 ten horror został jakby na chwilę zawieszony. Tu Rudolf Friemel, więzień 25173, zamiast obdartego pasiaka otrzymał z magazynów SS garnitur. Mógł się umyć i uczesać. Jego ojciec i brat przyjechali właśnie pociągiem z Wiednia. Towarzyszyła im Margarita Ferrer Rey, przyszła panna młoda. Hiszpanka zabrała ze sobą trzyletniego synka, którego miała ze swoim przyszłym mężem. Nadali mu imię Edward. Jego też uwiecznił fotograf obozowy Wilhelm Brasse, tylko na innym zdjęciu z tamtego dnia. Chłopiec siedzi między ojcem i matką. Jest zagubiony, wręcz przerażony. Inaczej niż dorośli, dzieci nie potrafią jeszcze ukrywać swoich uczuć. Ale tym razem także Margarita i Rudolf dają upust swoim uczuciom. Śmieją się. Widać, że to dziecko jest dla nich źródłem otuchy w świecie, który wydawał się beznadziejny.

Pozostało jeszcze 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Pamięć o zbrodniach w Auschwitz-Birkenau. Prokuratura zamknęła dwa istotne wątki
Materiał Promocyjny
Gospodarka natychmiastowości to wyzwanie i szansa
Historia
Zbrodnie Auschwitz obciążają niemieckie elity
Historia
80. rocznica marszu śmierci z KL Stutthof. 170 km w mrozie sięgającym poniżej 20 stopni
Historia
Krzysztof Kowalski: Zabytkowy łut szczęścia
Materiał Promocyjny
7 powodów, dla których warto przejść na Małą Księgowość
Historia
Samotny rejs przez Atlantyk
Materiał Promocyjny
Compliance Summit 2025