Planeta Syberia Jacka Pałkiewicza

Oto fragmenty VIII wydania wznowionej i uaktualnionej „Syberii” Jacka Pałkiewicza. Weteran Sahary, Borneo i Nowej Gwinei przez pół wieku kierował wieloma wyprawami w poszukiwaniu osobliwości ginących cywilizacji, niezwykłych zjawisk i ludzi osiadłych w odległych regionach. Podczas pięciu dekad reporterskich podróży był na zauralskich rubieżach nieskończoną ilość razy, dzięki czemu poznał najdalsze zakątki Syberii.

Publikacja: 14.12.2023 21:00

Syberia: nieuchwytny majestat i urok nieskalanej przyrody, a także srogi niegościnny klimat. Zapewni

Syberia: nieuchwytny majestat i urok nieskalanej przyrody, a także srogi niegościnny klimat. Zapewnia głębokie wzruszenia i niebywałą przygodę niczym z zakurzonych stronic książek Jacka Londona

Foto: Jacek Pałkiewicz

Dzisiaj trudno byłoby się obejść bez internetu, telefonu i tuzina innych wygód, do których się przyzwyczailiśmy. Dlatego z bezgranicznym szacunkiem odnoszę się do mieszkańców bezkresnych zauralskich przestrzeni, których pokonanie wymaga pięciu dni nieprzerwanej jazdy pociągiem. W wyjątkowo srogich warunkach klimatycznych, w kontrze do współczesnego świata, w symbiozie z nieskażoną naturą na peryferiach cywilizowanego świata żyje specyficzny gatunek ludzi – Sybiracy.

Korupcja na każdym poziomie życia

Rdzenni Sybiracy to mało wymagający od codziennego życia, potomkowie kolonizatorów gotowi do wyjątkowych poświęceń, potrafiący akceptować wszelkie trudności życia na przesiąkniętej ubóstwem głębokiej prowincji. Miałem możność dobrze poznać tych zahartowanych, wyróżniających się dobrym zdrowiem, prawdziwą siłą i odpornością̨ ludzi, przystosowanych do życia w surowych syberyjskich warunkach, a przy tym niezwykle prostodusznych, niesłychanie serdecznych, uczynnych i nad wyraz gościnnych. Syberia jest regionem zróżnicowanym pod względem etnicznym. Jawi się jako etniczno–kulturowa mozaika. Obok Rosjan, na powierzchni równej Europie, żyją Czukcze, Niency, Jakuci, Czuwancy, Ewenkowie, Dolganie, Altajczycy, Tuwincy, w sumie ponad 30, często koczowniczych narodów, których sposób życia nie zmienił się znacząco od stuleci. Jeszcze niedawno za worek ryżu oddawali beczkę kawioru z jesiotra, a za kilogram cukru skórę sobola. Jest ich niecałe 2 miliony, czyli 6 procent z 31-milionowej populacji Syberii. Trudnią się hodowlą reniferów, mieszkają w czumach i raz na kilka miesięcy zakupują przywiezione helikopterem produkty żywnościowe.

Czytaj więcej

Jacek Pałkiewicz: Mój były przyjaciel Siergiej Szojgu

Planeta Syberia, ważne ogniwo przemysłu, stanowi nieskończony rezerwuar bogactw naturalnych Rosji. To tu znajdują się największe na świecie zasoby surowców naturalnych, w tym drewna, cennych metali, a przede wszystkim ropy naftowej, gazu zimnego, nie mówiąc o rozwiniętym przemyśle ciężkim.

Wspominam to wszystko, co tworzy dzisiejszą rzeczywistość przesiąkniętej bylejakością „głubinki”, czyli głębokiej syberyjskiej prowincji, nieograniczone przestrzenie, wyglądającą bajkowo, o niepowtarzalnym uroku cerkiew w Krasnojarskim Kraju, od stuleci tradycyjny element tutejszego krajobrazu, utykającą kobietę niosącą ze studni wiadra z wodą, albo skromny hotel robotniczy bez podstawowych wygód, gdzie na pytanie, jak się wam żyje, zwykle odpowiadali: „normalno”. To trudny do zrozumienia dla Europejczyka termin, bo nieprzywykłe do narzekania rosyjskie społeczeństwo porównać można do mieszkańców starożytnej Sparty, którzy słynęli z niewielkich wymagań, prostoty obyczajów i surowej dyscypliny wewnętrznej. Ważnym czynnikiem w tym temacie jest także dość́ powszechne rosyjskie lekceważenie dla wygód życia codziennego.

Ojmiakon, światowy biegun zimna (rekordowa temp.: -72 st. C). Lodówka jest tutaj mało przydatna

Ojmiakon, światowy biegun zimna (rekordowa temp.: -72 st. C). Lodówka jest tutaj mało przydatna

Jacek Pałkiewicz

Kiedy z sentymentem oglądam zdjęcia z moich zauralskich wypraw i widzę w zdeformowanej przez permafrost drewnianej chatce kłaniającą się przed domową ikoną babuszkę, przygarbioną od pełnego znoju życia, czy szlachetnego Konstantina, inżyniera w watowanej fufajce za kierownicą rozklekotanej łady albo sprzedającą pierożki, skromną Aksanę, cieszącą się z najdrobniejszych przyjemności, trudno mi jest uwolnić się od niepokojącego uczucia i zachować obojętność na myśl o „nowych ruskich” milionerach.

Po rozpadzie imperium sowieckiego, w okresie anarchii politycznej i ogólnego zamętu w latach prezydentury Borysa Jelcyna, butnego bohatera kontrrewolucji, doszło na początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku do drapieżczej, rabunkowej prywatyzacji, która objęła wszystkie krajowe zasoby naturalne, surowce paliwowo-energetyczne, nieruchomości, koncerny wydobywcze, kompleksy wojskowo-przemysłowe i przemysłu rolniczego, imperia medialne, banki czy najistotniejsze segmenty sektora finansowego. Kto był w bliskich układach z otoczeniem prezydenta, a zwłaszcza z nim samym, w krótkim czasie dorobił się fortuny. Bywało też, że tam gdzie istniały zyskowne przedsiębiorstwa, kliku spryciarzy powiązanych z partyjnymi bossami, szefami tajnych służb i strukturami mafijnymi, rozkupywało je za bezcen, czyli za przysłowiowego rubla. Poprzez spółki akcyjne rozdzielono między wszystkimi obywatelami kraju majątek państwowy w formie czeków, za które mogli wykupywać akcje przedsiębiorstw. To wszystko okazało się monstrualnym przekrętem. Kadry administracyjne doprowadzały do rzekomego bankructwa i zdesperowani robotnicy na gwałt, za kopiejki sprzedawali swoje akcje nowo powstałej warstwie menedżerów. W ten sposób całe bogactwo narodowe znalazło się w rękach kasty milionerów, która spieniężała mienie państwowe, by następnie zalegalizować je na Zachodzie.

Korupcja i mafijność w postsowieckiej Rosji, gdzie brak jest kultury porządku prawnego, przeniknęła do najwyższych kręgów władzy oraz organów bezpieczeństwa i trawi wszystko na każdym poziomie życia. Państwo jest zdemoralizowane, a „czynowniki”, urzędnicy uwikłani w układy z nowo narodzonymi magnatami, za „owo uwikłanie” otrzymują prezenty. Każdy, kto zajmuje jakiś urząd, ma władzę, która zapewnia mu wzbogacenie się. Skorumpowani cywilni i mundurowi biurokraci, ludzie poza prawem, rozdzielający z budżetu krajowego środki finansowe, kredyty, dotacje i wszelkiego rodzaju licencje, zamieniają̨ się̨ w przestępców na służbowych etatach. Upokarzające obywateli łapówki stały się̨ głównym sposobem załatwiania wszelkich interesów. Ten szokująco wysoki dzisiaj poziom okrzepłej korupcji przekształconej w system, stwarza korzystny klimat dla zorganizowanej przestępczości.

W Rosji najszybciej na świecie przybywa milionerów i miliarderów. Według „Forbesa” 36 najbogatszych Rosjan tworzy dochód równy 24 procentom PKB. Tak wysoki wskaźnik koncentracji zamożności nie występuje w żadnym wysokorozwiniętym kraju Zachodu. Rosja, charakteryzująca się bezmiernym rozwarstwieniem społeczeństwa, gdzie 20 milionów ludzi żyje poniżej minimum egzystencji, czyli miesięcznie ma dochody na poziomie 700 zł, zajmuje czwarte miejsce na świecie, jeżeli chodzi o liczbę miliarderów. W 2020 roku było ich ponad stu, a zwykłych gigantów o zasobach nie mniejszych niż milion dolarów, było 170 tysięcy. Przepaść między dochodami najbogatszych i najbiedniejszych Rosjan nie ma sobie równej na świecie.

Czytaj więcej

Jacek Pałkiewicz: Bronię korridy

Łączna wielkość aktywów „nuworyszów”, którzy w niejasnych okolicznościach dorobili się bajecznych fortun, wynosi 455 miliardów dolarów, podczas gdy 315 miliardów z nich znajduje się za granicą. Większość krezusów posiada paszporty innych państw i mieszka praktycznie na stałe w Londynie, Szwajcarii, Nowym Jorku czy w Toskanii. Każdy wysoki prokremlowski polityk musi mieć willę na Lazurowym Wybrzeżu, nad jeziorem Como czy na Florydzie. Normą jest też posiadanie jachtu z lądowiskiem dla helikoptera i „garażem” na motorówki i skutery wodne, gadżetów kapiących od diamentów, bentleyów i hummerów z przyciemnianymi szybami oraz zegarków za kilkadziesiąt tysięcy dolarów. Dzieci tych bogaczy uczą się w najlepszych szkołach i studiują na najlepszych uniwersytetach. Urlop najchętniej spędzają na egzotycznych wyspach, a weekend w swoim śródziemnomorskim kompleksie rezydencjalnym, lecąc tam prywatnym boeingiem.

Owładnięci manią posiadania ludzie muszą też być mieszkańcami leżącej w dziewiczym lesie Rublówki, podmoskiewskiego rezerwatu milionerów, gdzie najskromniejszy, otoczony kordonem ochrony penthouse, ma wartość wielu milionów dolarów. To planeta glamour, symbol sukcesu prominentnych rosyjskich elit, prezydenta Rosji, zasobnych artystów, rekinów finansjery i uznanych aktorów czy parlamentarnych dygnitarzy. Absolutnym obowiązkiem każdego szanującego się dorobkiewicza jest posiadanie też wyselekcjonowanego, pełnego blichtru, niebotycznie drogiego apartamentu w nowoczesnej dzielnicy finansowej w Moskwie. Stolica Rosji stała się symbolem rozpasanego rosyjskiego konsumpcjonizmu, gdzie włoski i francuski luksus spotęgowała słowiańska fantazja. Takiego skupienia elitarnych sklepów nie ma w żadnej postkomunistycznej stolicy. I jeszcze jeden nierozłączny element rosyjskiej śmietanki wysokiego statusu to nałożnice, w najlepszym guście kochanki, obsypywane przez sponsorów, biżuterią, mieszkaniami i limuzynami.

Źródła dochodów rosyjskich krezusów, fundament kapitalizmu oligarchicznego i państwowo-klanowego, wyśledził i upublicznił Aleksiej Nawalny, symboliczny lider walki z przekupstwem. Wykazując się niezwykłą determinacją i odwagą osobistą, wniósł niepomierny wkład w demaskowanie wszechobecnej korupcji ludzi na szczytach władzy. Zebrał setki druzgocących dowodów na to, że wszyscy urzędnicy państwowi deklarowali w swoich dochodach sumy, które odpowiadają ich oficjalnym zarobkom, czyli rzędu 4 tysięcy dolarów. Nie oszczędził i Putina. Wyniki śledztw prowadzących przy pomocy sztabu prawników i researcherów Nawalny z dużą kreatywnością nagłaśniał w mediach społecznościowych, opowiadając się w ten sposób za koniecznością zdecydowanej walki z korupcją i nadużyciami. Za jakie pieniądze „żuliki” i „wory”, po prostu złodzieje, jak ich pogardliwie nazywa, kupili wszystkie swoje dobra? Oficjalnie te gigantyczne majątki należą do ich matek, żon, wnuków, braci itp. Ma się rozumieć, wszelkie te bogactwa zostały nabyte przez firmy zarejestrowane w rajach podatkowych. Odpływ kapitału prywatnego nie pozostawia żadnego śladu i nie jest uwzględniany w budżecie. Zjawisko ukrycia majątku przed fiskusem jest w Rosji regułą.

Korupcja nie pojawiła się wczoraj. Ta patologia sięga czasów carskiej Rosji. Pisał o niej Mikołaj Gogol w sztuce „Rewizor”. Wspomina o niej także Antoni Czechow: „W całym mieście nie znałem ani jednego uczciwego człowieka”. Istniały nawet cenniki określające wartość łapówek w zależności od usługi zapewnionej przez skorumpowanego urzędnika. W 1913 roku niejaki Wiktor Skibniewski pisał, że łapownictwo zaczyna się od najniższych szczebli hierarchii społecznej, a kończy na najwyższych. Jest tak bez miary rozpowszechnione, że każdy mieszkaniec Rosji w takiej lub innej formie musiał się z nim zetknąć. Weszło ono niejako w krew społeczeństwa, wszyscy je tolerują̨ i korzystają̨ zeń czynnie lub biernie

Jeden z ostatnich szamanów na Syberii (1. z lewej). Władza sowiecka wydała im bezpardonową walkę

Jeden z ostatnich szamanów na Syberii (1. z lewej). Władza sowiecka wydała im bezpardonową walkę

Jacek Pałkiewicz

Rewolucja 1917 roku nie wyeliminowała tego procederu, ale wręcz go wzmocniła. Dopiero pod rządami Stalina system donosów i represje doprowadziły do znacznego zmniejszenia się̨ liczby przestępstw urzędniczych, a łapówkarstwa w szczególności. Ale już w czasach Leonida Breżniewa powstały idealne warunki dla bezkarności zalegalizowanej korupcji nomenklatury partyjnej. Włączeni w nią byli nie tylko urzędnicy wszystkich szczebli administracji, ale również masy obywatelskie, które będąc jednocześnie ofiarami i współsprawcami korupcji, w mniejszym lub większym stopniu, zmuszone były do uczestnictwa w tym procederze.

Jakby nie patrzeć, ówczesny zakres korzyści majątkowych wyniesionych z naruszenia prawa nie może się równać z dzisiejszym. Wcześniej społeczeństwo nie było bogate, ale podstawowe potrzeby ludzi zaspokajał system. Nie było też tak gigantycznego poziomu korupcji, nie wręczano milionowych kopert, przysługi ograniczały się zwykle do rewanżu bezpłatnym mieszkaniem, talonem na samochód, daczą, możliwością zakupów deficytowych towarów czy paszportem na wyjazd za granicę. Po zakończeniu epoki sowieckiej duża część ludzi znalazła się na granicy ubóstwa i nic dziwnego, że dzisiejsze bogactwo oligarchów i elit rządowych musi razić.

Pamięć o Dybowskim na Kamczatce

Owocny okazał się pobyt na Kamczatce, której dzikość, bezdroża i niedostępność onieśmielają nawet wytrawnego podróżnika. Szokuje odkryta w 1941 roku kolorowa mozaika Doliny Gejzerów, gdzie tytaniczne siły wyzwalają z wnętrza planety fumarole i błotniste kipiele przywodzące na myśl scenerię dantejskiego piekła.

Podczas spotkania z gubernatorem Władimirem Pluchinem, w którym udział wzięli minister kultury i dyrektor do spraw turystyki, zaproponowałem projekt multimedialny – konkurs propagujący dorobek Dybowskiego, który tutaj znalazł swoją drugą ojczyznę. Pomysł został przyjęty i władze regionu obiecały objąć przedsięwzięcie swoim patronatem. Wykorzystując okrągłą, 180. rocznicę urodzin [Benedykta] Dybowskiego, lokalne mass media odpowiednio go nagłośnią, zapowiadając, że na zwycięzcę konkursu czeka wycieczka do kraju badacza. Ogłoszenie wyniku będzie połączone z wmurowaniem tablicy pamiątkowej na centralnej ulicy miasta.

Kilka godzin później do kampanii medialnej dołączył Aleksiej Aleksiejew, burmistrz Pietropawłowska, który oświadczył, że rozważy także możliwość nadania imienia Dybowskiego jednej z ulic w nowej dzielnicy. Dziennikarka Radia SW Wiera Stupnikowa skomentowała to w swoim programie:

– Dybowski zasłużył nie na tablicę, a na duży pomnik!

Dyrektor Kronockiego Parku Narodowego, Tichon Szpilenok, zdradził nieopatrznie, że zamierzał nazwać park imieniem Polaka, który był jego pomysłodawcą. Intencja została jednak storpedowana „z powodu Smoleńska”. Po chwili postarał się załagodzić polityczny incydent:

– Nie możemy zapominać o historii badania Kamczatki. Na pewno okażemy należyte wsparcie dla propozycji Pałkiewicza dotyczącej naszego regionu i badacza unikalnej przyrody półwyspu.

Czytaj więcej

Tropem legendarnej karawany Azalai

Zrewanżowałem mu się obietnicą propagowania kamczackiej Doliny Gejzerów w konkursie „Rosja 10”. Celem projektu jest wybór unikatowych geograficznych, architektonicznych i historycznych obiektów, które będą promować krajową i międzynarodową turystykę. Ważnym zadaniem jest ukazanie bogatego dziedzictwa kulturowego i przyrodniczego oraz tworzenie „geopatriotyzmu”. Zobowiązałem się do wsparcia projektu z przekonaniem, bo byłem w Dolinie Gejzerów kilkakrotnie i nawet zaprzyjaźniłem się z Witalijem Nikołajenką, badaczem i fotografem brunatnych niedźwiedzi, niekwestionowanych władców tej ziemi. To spotkanie z człowiekiem, który miał zażyłe kontakty z tymi drapieżnikami, nadawał niedźwiedziom imiona, „rozmawiał” z nimi, było dla mnie niezapomnianym przeżyciem. W 2003 roku okazało się, że spoufalanie się z dzikimi zwierzętami zakończyło się tragedią, Witalij został przez nie rozszarpany.

Ważną rolę w odradzaniu się polskości na Syberii ma działalność naszych księży, którzy umacniają świadomość religijną i narodową, nadrabiając w ten sposób straty w dziedzinie życia duchowego mniejszości polskiej spowodowane przez dziesiątki lat polityki ateistycznej. Ksiądz Jan Radoń, 207 centymetrów wzrostu, jest postacią dostrzegalną w Pietropawłowsku Kamczackim. Były koszykarz przemyskiej Polonii zarządza największą parafią świata, której terytorium jest ponad trzy razy większe od Polski. Nie przekłada się to na liczbę wiernych, bo policzyć ich można na palcach dwóch rąk. Jednak ojciec Jan nie zniechęca się, uzbroiwszy się w cierpliwość, czeka na nowe dusze.

Pole do popisu ma Grzegorz Lityński, którego zadaniem jest udokumentować fotograficznie naszą misję. To specjalista od reportaży, fotografii ulicznej oraz krótko- i długoterminowych projektów fotograficznych, który z aparatem w dłoni przemierzył siedemdziesiąt krajów na sześciu kontynentach. Grzegorz jest między innymi założycielem wrocławskiej Szkoły Fotografowania dla Podróżników, miłośnikiem historii oraz entuzjastą obcych kultur – świetne uzupełnienie naszej wyprawy. W Pietropawłowsku dopisała mu nie tylko pogoda, ale i prawdziwy wysyp fotograficznych tematów – w Cerkwi Trójcy Przenajświętszej dokumentuje 1025. rocznicę chrztu Rusi Kijowskiej, dzień później z najbliższej odległości fotografuje defiladę z okazji Dnia Floty, barwne imprezy towarzyszące, a wieczorami niezwykle malownicze zachody słońca.

Wyprawa autora z Jakucka do Ojmiakonu, gdzie cywilizacja jest odległym wspomnieniem

Wyprawa autora z Jakucka do Ojmiakonu, gdzie cywilizacja jest odległym wspomnieniem

Jacek Pałkiewicz

Misja „Szlakiem polskich badaczy Syberii” zakończyła się sukcesem. Osiągnąłem tutaj to, czego nie był w stanie załatwić kilkanaście lat temu mój guru, profesor Antoni Kuczyński, autor książek o związkach polsko-rosyjskich w XIX wieku. Po długich zmaganiach z administracyjną biurokracją, gubernator Władimir Pluchin udzielił zgody na wmurowanie tablicy memoriałowej na cześć Benedykta Dybowskiego.

Odsłonięcie tablicy poświęconej Dybowskiemu

6 lutego 2014 roku przy głównej ulicy Pietropawłowska Kamczackiego odsłonięto przy dźwiękach muzyki Chopina granitową tablicę memorialną poświęconą Benedyktowi Dybowskiemu. Nie ukrywam satysfakcji, że w 150. rocznicę powstania styczniowego mogłem przyczynić się do przypomnienia jednego z bohaterów, którzy tworzyli historię Polski i Rosji. Misja zrodzona jako przeciwwaga dla historycznej nieufności między naszymi krajami nawiązała do dewizy polskiego Związku Sybiraków: „Pamięć zmarłym – żyjącym pojednanie”.

Przy tej okazji gubernator oświadczył:

– Dybowski wniósł niebywały wkład w rozwój Kamczatki, to oczywiste. Popieram promowanie takich osób poprzez utrwalanie w różny sposób ich pamięci. Na Kamczatce było wiele zasłużonych osób, wśród nich – naukowcy i badacze nie tylko z Polski, ale także i z innych krajów oraz z Rosji. Wielu z nich zostało niestety zapomnianych.

Nie szczędził słów uznania konsul generalny RP w Irkucku Marek Zieliński:

– Wysoko oceniam tę inicjatywę. Można mieć nadzieję, że nie ograniczy się ona do natury pamięci historycznej, ale będzie również miała istotne znaczenie dla współczesnych stosunków rosyjsko-polskich. Z dostępnych doniesień prasowych – zarówno tutejszych, jak i w kraju – wyraźnie wynika, że ideę zbliżenia Polaków i Rosjan dziennikarze przyjęli nad wyraz życzliwie. Często widoczne jest przekonanie, że przynajmniej część opinii publicznej oczekuje podobnie śmiałego ruchu, chociaż nie zawsze on odzwierciedla codzienne nastroje. Nie ma wątpliwości, że medialnie przyjazna atmosfera wywołała pozytywny wpływ na nastroje w społeczeństwie, tworząc okazję do przywrócenia obopólnego zaufania.

Wyprawa rzeczywiście odbiła się głośnym echem w czołowych rosyjskich mediach oraz w lokalnych środkach masowego przekazu. Temat śledziła oficjalna agencja informacyjna Federacji Rosyjskiej Itar-Tass oraz Ria Novosti. Dwa razy w dzienniku rządowym „Rossijskaja Gazieta” pisała Ariadna Rokossowska, sporo miejsca poświęcił ceniony w środowisku biznesmenów i inteligencji centrowy dziennik „Niezawisimaja Gazieta”, a „Nowyje Izwiestia”, które wraz z „Rzeczpospolitą” objęły projekt patronatem medialnym, drukowały cykl relacji. Misję wysoko oceniła moskiewska Fundacja „Rosyjsko-Polskie Centrum Dialogu i Porozumienia”, której celem jest podejmowanie i wspieranie działań na rzecz polepszenia stosunków między naszymi państwami. Na swojej stronie internetowej zamieściła serię informacji, podkreślając wkład prywatnej inicjatywy w ocieplenie relacji międzyludzkich, który daje szansę na ułożenie lepszych stosunków między Warszawą a Moskwą. Sławomir Popowski, były wieloletni korespondent „Rzeczpospolitej” w Moskwie, zauważył: „Nie mamy wyjścia, po prostu jesteśmy skazani na współpracę. Czas najwyższy na uaktywnienie naszej polityki wschodniej”.

Jestem świadom, że w obu krajach istnieją siły, którym nie zależy na ocieplaniu tych relacji, ale na szczęście to nie one będą decydować o naszych losach. Dla nas, ludzi dobrej woli, niewybaczalnym błędem byłoby zrezygnowanie z dialogu i pojednania. Niestety, moje wysiłki przymierza i zgodnego pożycia, jak się okaże, poniosły porażkę.

Książkę „Syberia” (600 stron, 400 ilustracji), można nabyć w internecie na stronie: www.swiatksiazki.pl, gdzie jest także możliwość zamówienia jej z osobistą dedykacją autora

Syberia Wydanie VIII, poprawione, Świat Książki, Warszawa 2023

Syberia Wydanie VIII, poprawione, Świat Książki, Warszawa 2023

Dzisiaj trudno byłoby się obejść bez internetu, telefonu i tuzina innych wygód, do których się przyzwyczailiśmy. Dlatego z bezgranicznym szacunkiem odnoszę się do mieszkańców bezkresnych zauralskich przestrzeni, których pokonanie wymaga pięciu dni nieprzerwanej jazdy pociągiem. W wyjątkowo srogich warunkach klimatycznych, w kontrze do współczesnego świata, w symbiozie z nieskażoną naturą na peryferiach cywilizowanego świata żyje specyficzny gatunek ludzi – Sybiracy.

Pozostało 98% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Klub Polaczków. Schalke 04 ma 120 lat
Historia
Kiedy Bułgaria wyjaśni, co się stało na pokładzie samolotu w 1978 r.
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar