W sobotę i niedzielę grupa naukowców z białostockiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej w obecności prokuratora Zbigniewa Kulikowskiego (prowadzi śledztwo w sprawie obławy) przeszukiwała miejsca, w którym mogą się znajdować szczątki ofiar.
To miejsca zlokalizowane w rejonie drogi Giby–Rygol. Zdaniem geologów i kartografów, którzy analizowali zdjęcia lotnicze, a także leśników, mogą się tam znajdować bezimienne groby. Naukowcy oznaczyli na mapie ok. 20 takich miejsc po polskiej stronie granicy i kolejnych 60 po białoruskiej. Są one sukcesywnie sprawdzane. W sobotę w jednym z tych miejsc odnaleziono szczątki mężczyzny. Jego pochówek był oznaczony wyciętym w korze drzewa znakiem krzyża.
– To żołnierz, który miał przy sobie komplet guzików, a także maskę gazową – mówi nam dr Marcin Zwolski, historyk IPN, uczestnik poszukiwań. Dodaje, że najpewniej nie był on ofiarą obławy. – W 1945 roku partyzanci nie nosili z sobą masek gazowych, być może to żołnierz poległy we wrześniu 1939 roku – wyjaśnia.
W pobliżu tego pochówku jesienią poprzedniego roku naukowcy znaleźli szczątki dwóch osób, które – jak wskazują poszlaki – mogą być ofiarami sowieckiej zbrodni z 1945 roku.
W płytkim, oznaczonym zniszczonym krzyżem grobie były zwłoki dwóch ok. 25-letnich mężczyzn. Kość jednego na wysokości kostki owinięta była drutem. Być może zabójcy użyli go, aby wciągnąć zwłoki do grobu. Nogi drugiego mężczyzny owinięte były kablem telefonicznym z grubej sztucznej skóry – takich używali sowieccy saperzy, którzy wspierali podczas obławy żołnierzy NKWD. Czaszka mężczyzny była rozbita. Ze szczątków pobrano próbki do badań DNA. Na razie nie ustalono tożsamości pochowanych.