Krwawy kat katarów Innocenty III

Był najpotężniejszym papieżem w historii Kościoła. Przez cały pontyfikat głęboko wierzył, że reprezentuje Boga na ziemi, a jego decyzje są natchnione przez Ducha Świętego

Aktualizacja: 12.06.2016 08:31 Publikacja: 09.06.2016 16:28

Foto: Wikipedia

Innocenty III, choć zapobiegł wielkiej schizmie we Francji, przez potomnych został zapamiętany jako oprawca francuskich chrześcijan i prześladowca wszystkich wolnomyślicieli epoki. Głęboko wierzył, że „każdy duchowny musi usłuchać papieża, nawet jeżeli nakazuje czyny grzeszne, dlatego że nikt nie ma prawa osądzać papieża". Te słowa były dewizą jego 18-letniego pontyfikatu, który do historii przeszedł jako burzliwy czas walk o jedność Kościoła katolickiego.

Krewny 13 papieży

Innocenty III, a właściwie Lotario de'Conti di Segni, pochodził z rodziny ściśle związanej z dziejami Państwa Kościelnego. Trazymund, ojciec Innocentego III, pochodził z rodu Scottich, hrabiów Segni, który dał światu aż dziewięciu papieży. Klarysa z rodu Orsinich hrabiów Segni mogła się pochwalić czterema papieżami w rodzinie. Obie te rodziny wydały na świat aż 13 papieży, którzy ukształtowali Kościół u schyłku średniowiecza. Panujący w latach 1187–1191 papież Klemens III był wujem Lotaria, który mianował siostrzeńca kardynałem diakonem kościoła świętych Sergiusza i Bakchusa w Rzymie.

Przypuszcza się, że poglądy teologiczne i styl sprawowania urzędu piotrowego przez wuja mogły wpłynąć na przekonania polityczne Lotaria. Przez cały swój pontyfikat Klemens III był ogarnięty pasją organizacji III krucjaty, którą zwołał jeszcze jego poprzednik Grzegorz VIII. Niektórzy historycy uważają, że 29-letni kardynał Lotario przesiąknął waleczną wizją chrześcijaństwa swojego wuja. Klemens III miał ukształtować w nim przekonanie, że o jedność Kościoła należy walczyć nie tylko słowem, ale przede wszystkim ogniem i mieczem.

Ta wizja chrześcijaństwa wojującego mieszała się w nim z poglądami ukształtowanymi na studiach w Paryżu, a później w Bolonii. W czasie nauki w Paryżu zawiązał przyjaźnie z takimi ludźmi jak Robert Courcon, który później został kardynałem i legatem papieskim, czy Piotrem z Corbeil, którego Innocenty III mianował arcybiskupem Sens. Kroniki uniwersyteckie wspominają Lotaria z rodu Contich jako człowieka ciekawego świata, o bardzo rozbudowanej duchowości. Wymownym gestem charakteryzującym jego osobowość była pielgrzymka do grobu świętego Tomasza Beketa, którą Lotario odbył w czasie przerwy wakacyjnej. Zapiski uniwersyteckie wskazują, że młody student był autorem pięknego hymnu „Veni Sancte Spiritus", stanowiącego fragment liturgii mszy świętej poprzedzający śpiew Alleluja. Niektórzy historycy przypisują mu także autorstwo wielkopostnej pieśni „Stabat Mater" (pol. „Stała Matka bolejąca"), śpiewanej do dziś w czasie ważnych obrzędów kościelnych. Przeważa jednak opinia, że prawdziwym twórcą tej pieśni był żyjący na przełomie XIII i XIV w. włoski poeta franciszkański Jacopone da Todi, znany jako twórca jednego z największych średniowiecznych laudariów.

Z Paryża Lotario udał się do Bolonii – miasta, które w owym czasie stanowiło centrum intelektualne Europy. Na tamtejszym uniwersytecie studiowało aż 10 tys. studentów przybywających z najdalszych zakątków kontynentu, a najbardziej obleganym fakultetem był wydział prawa rzymskiego i kościelnego. Prawdopodobnie w 1184 r. w wieku 24 lat Lotario zakończył swoją edukację na tym wydziale, uzyskując tytuł doktora praw. W tym samym roku wrócił do Rzymu, gdzie przyjął święcenia kapłańskie. Dzięki pochodzeniu i wykształceniu zaczął błyskawicznie wspinać się po drabinie kościelnej hierarchii. Nie minęło sześć lat, jak otrzymał kapelusz kardynalski z rąk swojego wuja.

Rzymski prawnik

Od chwili przybycia do Rzymu stał się gwiazdą swojej epoki, człowiekiem powszechnie podziwianym i wielkim autorytetem intelektualnym. Chociaż był najmłodszym członkiem kolegium kardynalskiego, nikt nie miał wątpliwości, że to on wstąpi na tron papieski po śmierci Klemensa III.

Na tiarę musiał jednak poczekać aż siedem lat. Po śmierci Klemensa III kardynałowie zdecydowali, że biskupem Rzymu nie może zostać człowiek tak młody. Wybór padł na 85-letniego Giacinto Boboni, który przyjął imię Celestyn III. Wszyscy spodziewali się, że będzie to krótki pontyfikat. Tymczasem papież Celestyn dożył niezwykle rzadkiego w owych czasach wieku 92 lat. Dla Lotaria pontyfikat papieża pochodzącego z konkurencyjnego wobec Contich rodu Orsinich oznaczał wewnętrzną banicję. Młody kardynał został odsunięty od wszystkich ośrodków decyzyjnych Kościoła i stał się bardzo popularnym wśród Rzymian doradcą prawnym.

Papież Celestyn III zmarł w roku 1198. Wybór nowego następcy świętego Piotra był w zasadzie formalnością. Nikt z grona purpuratów nie miał wątpliwości, że tron papieski należy się niezwykle błyskotliwemu i pełnemu charyzmy 48-letniemu Lotariowi di Conti.

Mieszkańcy Rzymu, podobnie jak kardynałowie, byli przekonani, że wraz z jego wyborem muszą nastąpić wielkie zmiany.

I rzeczywiście nowy papież Innocenty III z miejsca przystąpił do reformy skostniałych struktur Kościoła odziedziczonych po stetryczałym Celestynie III. Nowością jak na owe czasy był list, który biskup Rzymu wystosował do wiernych. Innocenty III zakreślił w nim cel swojej misji apostolskiej. „Obowiązkiem naszym jest szczepić religię w Kościele Bożym i bronić jej tam, gdzie jest ona już zaszczepioną – podkreślał nowy papież. – Nic nie zdoła nas sprowadzić z drogi sprawiedliwości, gdyż wiemy dobrze o tym, że obowiązkiem naszym jest czuwać nad prawami wszystkich". Ta rola protektora i stróża chrześcijaństwa miała przynieść wymierne rezultaty w czasie wojny z heretyckim ruchem katarskim. Słowa: „Jesteśmy postawieni ponad ludami i państwami nie dla naszych zasług, lecz jako sługa Boży" w sposób dobitny eksponowały pogląd nowego biskupa Rzymu na jego rolę w świecie chrześcijańskim.

Innocenty III nie był typem duszpasterza znanego nam z czasów po II Soborze Watykańskim, ale papieża imperatora, który nie miał wątpliwości, że jest osobistym reprezentantem Chrystusa na ziemi. Historycy spierają się, co było najważniejszym wydarzeniem jego pontyfikatu. Bez wątpienia jednak Innocenty III zawsze będzie kojarzony ze zdławieniem ruchu katarskiego, który prężnie rozwijał się od XI w. w południowej Francji i północnych Włoszech. Jaki element filozofii katarskiej mógł wywoływać przerażenie papieża i całej hierarchii Kościoła katolickiego? Głoszenie ubóstwa oraz poglądy negujące feudalny porządek społeczny były dla Rzymu i Paryża równie groźne jak manicheizm głoszący dualizm aktu stworzenia, natury Boga i człowieka.

Należy pamiętać, że w czasach Innocentego III wywodzący się od bogomiłów i paulicjan dualistyczny ruch katarski był zjawiskiem społecznym, które miało już 200 lat. Pełen tajemniczych obrzędów Kościół katarów (z greki „katharos", czyli „czysty") został określony w Rzymie jako ruch heretycki. Jednak w czasach Innocentego III słowo to nie musiało mieć tak negatywnego wydźwięku jak obecnie. Greckie słowo „haeresis" oznaczało bowiem ,,wybór". Katarowie byli odszczepieńcami, ale podążali za własnym wyborem, co w epoce głębokiego feudalizmu naruszało nie tylko porządek prawny, społeczny i religijny, ale przede wszystkim gospodarczy.

Licząca kilka tysięcy wyznawców społeczność katarska wyznawała poglądy pacyfistyczne. Jednocześnie świadoma zagrożenia od lat szykowała się na to, co było nieuniknione – na wielką wojnę z wszechpotężnym Rzymem. Dlatego od XI w. na południu Francji katarowie budowali sieć zamków, które miały powstrzymać zbliżającą się zagładę.

Wojny albigeńskie

Odrzucenie władzy feudalnej, przywództwa Kościoła i kapłanów, stworzenie własnej, niezwykle tajemniczej i złożonej liturgii oraz nazwanie papieża Antychrystem, a Rzymu ladacznicą Babilonu, dopełniło na dworze papieskim czary goryczy. Większość historyków zajmujących się zagładą katarów, takich jak Michel Roguebert czy Stephen O'Shea, uważa, że wojny można było uniknąć. Podkreślają oni, że winę za rzeź jednego z najbardziej pokojowych ruchów w dziejach świata ponosi człowiek, który postawił sobie za osobisty cel wyeliminowanie tej „abominacji" z powierzchni ziemi.

Przez blisko 200 lat Kościół starał się nawrócić katarów. Nawet w oficjalnych dokumentach papieskich nazywano ich albigensami (od miasta Albi), a nie heretykami, jak określano ich już za pontyfikatu Innocentego III. Próby przekonania albigensów do doktryny Kościoła podjął się w 1145 r. sam ,,doktor miodopłynny" Bernard z Clairvaux. Wielki kaznodzieja katolicki zapamiętał sobie, jak został wyśmiany przez katarów słuchających jego kazania wygłoszanego w Tuluzie. Byli też i inni, którzy próbowali „wyprostować" metodami pokojowymi poglądy katarów, w tym m.in. św. Dominik (Dominik Guzman) czy brat Piotr z Castelnau, zamordowany w niewyjaśnionych okolicznościach przez skrytobójcę na dworze Rajmunda VI, hrabiego Tuluzy. I to właśnie śmierć brata Piotra z Castelnau stała się pretekstem do wybuchu świętej wojny przeciw ruchowi katarskiemu. Wielu historyków uważa, że brat Piotr został zabity przez zabójcę nasłanego z Rzymu. Męczeńska śmierć papieskiego legata była wystarczającym pretekstem, aby oskarżyć hrabiego Tuluzy, protektora i przywódcę katarów, o posługiwanie się niecnymi metodami przeciw autorytetowi Kościoła i papieża. Innocenty III skorzystał z okazji, aby po 200 latach niepewności spalić „langwedockie gniazdo os".

W 1211 r. wyznaczył Szymona Starszego diuka de Montfort na wodza wyprawy krzyżowej skierowanej przeciw albigensom i waldensom. Człowiek ten wsławił się wcześniej poprowadzeniem nieudanej IV krucjaty, która jedynie złupiła chrześcijańskie miasta Bizancjum i dowiodła bankructwa koncepcji wypraw krzyżowych. Kiedy obejmował dowodzenie nad armią, wojna trwała już od trzech lat. Generalnie krucjatę katarską, zwaną też wojnami albigeńskimi, można podzielić na trzy etapy. Pierwszy – od roku 1209 do 1215 – został zakończony pełnym sukcesem krzyżowców w Langwedocji. Drugi etap w latach 1215–1225 to seria powstań, dzięki którym katarom udało się odzyskać znaczną cześć utraconego terytorium. Trzeci zaś to tragedia tego ruchu w 1226 r., kiedy do Langwedocji wkroczyły wojska króla Francji Ludwika VIII Lwa.

Na wieść o przybyciu wojsk królewskich miasta zbuntowanej prowincji poddawały się bez oporu. Jedyny opór stawiło miasto Awinion, które podlegając pod władzę i jurysdykcję cesarza niemieckiego Fryderyka II z dynastii Hohenstaufów, nie widziało powodu, by wpuszczać w swoje mury najeźdźców z Paryża. Ale i ta twierdza musiała się poddać po trzymiesięcznym oblężeniu we wrześniu 1226 r. Wraz z upadkiem Awinionu król Ludwik VIII Lew przejął pełną kontrolę nad ziemiami heretyków. Jednak niezbyt długo cieszył się swoim triumfem. Nabawiwszy się dyzenterii podczas trzymiesięcznego oblężenia Awinionu, zmarł w potwornej agonii we wsi Montpensier w Owerni 8 listopada 1226 r. Wkrótce rozniosła się plotka, że władca Francji zapłacił karę za zniszczenie kochających pokój i wolność katarów.

Niestety, historia wojen albigeńskich nie ma dobrego zakończenia. Do każdej katarskiej twierdzy, która poddała się królowi, wkraczali bezwzględni inkwizytorzy, głównie mnisi rosnącego w siłę zakonu domonikanów. Ostatecznie wspólnota katarów upadła w 1244 r. wraz z jej ostatnią redutą, jaką była twierdza Montsegur. Przez następne 10 lat sanctum officium zamieniło życie mieszkańców południowej Francji w istne piekło. Kto nie chciał wyrzec się swojej wiary, tracił majątek lub ginął na stosie. Smutny los tych ludzi był najbardziej wymowną spuścizną najpotężniejszego papieża w historii Kościoła.

Człowiek głębokiej wiary

Przez cały swój pontyfikat Innocenty III odrzucał wizję papiestwa jako instytucji mającej obowiązek realizować ewangeliczną misję miłosierdzia i pokory. Czuł się wywyższony ponad królów i samego cesarza, od którego oczekiwał posłuszeństwa. Do tego celu cynicznie wykorzystał spory polityczne gibelinów i gwelfów, dwóch niemieckich stronnictw politycznych pragnących osadzić na cesarskim tronie swojego kandydata. Dekret papieża z 1202 r., napisany do księcia Zähringen, miał służyć jako regulamin wzajemnych relacji papiestwa i cesarstwa. Innocenty III zastrzegał sobie w nim prawo do orzeczenia ważności wyboru cesarza, jego koronacji oraz oceny, czy wybrany książę zasługuje na koronę cesarza rzymskiego. Z kolei cesarz zobowiązywał się do wspomagania papieża, niewtrącania się w decyzje personalne dotyczące nominacji kościelnych, przestrzegania suwerennego sądownictwa papieskiego wobec osób duchownych, które miały nieograniczoną możliwość odwoływania się do papieża. Cesarz zrzekał się prawa do mieszania się w sprawy mianowania nowych biskupów czy kardynałów.

W listopadzie 1215 r., w siedemnastym roku swojego pontyfikatu, Innocenty III zwołał IV Sobór Laterański. Było to wydarzenie pełne bizantyjskiego przepychu: 412 biskupów i 800 opatów ze wszystkich zakątków Europy witało w bazylice świętego Jana na Lateranie swojego zwierzchnika, oddając mu niemal boską cześć. Na kolana przed tronem papieskim padali ambasadorowie największych władców Europy. Wszyscy mieli obowiązek ucałować papieskie stopy. Wbrew pozorom sobór nie był debatą duchowieństwa o reformie liturgii. Nikt nie dyskutował też o zmianach w sposobie kierowania Kościołem. Nawet obrady o metodach zwalczania ośrodków myśli heretyckiej, w tym przede wszystkim siedzib waldensów, panteistów, katarów i manichejczyków, nie miały takiego znaczenia jak sama oprawa tego wydarzenia. Papież nie tylko podkreślał swoją niezależność wobec jakiegokolwiek władcy panującego na świecie, ale także proklamował się jedynym sędzią i głosem Stwórcy na ziemi.

Sobór nakładał na władców chrześcijańskich obowiązek natychmiastowego wydalenia ze swoich majątków, miast i wsi wszystkich ludzi głoszących „szkodliwe nauki heretyckie". Surowy sędzia na papieskim tronie nie zapomniał też o swoim otoczeniu, nazywając sprzedajność kardynałów najszkodliwszą zarazą, jaka niszczy Kościół od wewnątrz. Wszystkim biskupom kazał wydać spisane na piśmie przepisy dotyczące przestrzegania czystości obyczajowej, wyświęcania na kapłanów jedynie ludzi godnych i chronienia czystości wiary.

Innocenty III podkreślał konieczność oddzielenia od społeczności chrześcijańskiej „niebezpiecznej" ideologicznie diaspory żydowskiej. Do tego celu miały posłużyć specjalne, zamknięte dzielnice miejskie. Wbrew temu, co możemy dzisiaj o tym myśleć, koncepcja pierwszych gett została przyjęta z zadowoleniem przez większość społeczności żydowskiej. Dawała ona bowiem możliwość przestrzegania talmudycznego nakazu unikania asymilacji kulturowej z chrześcijanami oraz czyniła miejsce zamieszkania Żydów bezpiecznym i odizolowanym od innych mieszczan.

Myli się jednak ten, kto myśli, że najpotężniejszy papież w historii Kościoła był jedynie egocentrycznym i niezwykle cynicznym politykiem. W rzeczywistości był człowiekiem głębokiej wiary, rozumianej tak, jak odczuwali ją ludzie jego epoki. Jako mistyk wierzył w prorocze sny i znaki dawane przez Boga. Widząc w śnie młodzieńca podtrzymującego mury walącej się bazyliki laterańskiej, uznał, że sen ten dotyczy Franciszka z Asyżu. Kiedy bowiem ujrzał zbliżającego się do jego tronu młodego człowieka ubranego w skromny habit, rzekł ze zdumieniem: „Zaiste to naprawdę jest ten, który dziełem i nauką Chrystusa podtrzyma Kościół". Nie tylko franciszkanie zawdzięczają temu papieżowi swoje istnienie. Zaakceptował także regułę, którą złożył mu św. Dominik. Historia pokazała jednak, że role obu zakonów były diametralnie odmienne w dalszych dziejach chrześcijaństwa.

Innocenty III miał jeszcze inne wielkie plany, które być może zmieniłyby historię Kościoła i świata. Opatrzność chciała jednak inaczej. Podczas podróży apostolskiej po Italii w lipcu 1216 r. papież zachorował na malarię, z której nie udało mu się wyzdrowieć. Chociaż większość życia spędził w Rzymie, został pochowany w Perugii. Dopiero w grudniu 1891 r. papież Leon XIII kazał przenieść jego doczesne szczątki do bazyliki laterańskiej, miejsca, w którym w pełnej glorii otwierał obrady soboru 676 lat wcześniej.

Innocenty III, choć zapobiegł wielkiej schizmie we Francji, przez potomnych został zapamiętany jako oprawca francuskich chrześcijan i prześladowca wszystkich wolnomyślicieli epoki. Głęboko wierzył, że „każdy duchowny musi usłuchać papieża, nawet jeżeli nakazuje czyny grzeszne, dlatego że nikt nie ma prawa osądzać papieża". Te słowa były dewizą jego 18-letniego pontyfikatu, który do historii przeszedł jako burzliwy czas walk o jedność Kościoła katolickiego.

Pozostało 97% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Oskarżony prokurator stanu wojennego
Historia
Klub Polaczków. Schalke 04 ma 120 lat
Historia
Kiedy Bułgaria wyjaśni, co się stało na pokładzie samolotu w 1978 r.
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Materiał Promocyjny
Technologia na etacie. Jak zbudować efektywny HR i skutecznie zarządzać kapitałem ludzkim?