Podstawą ponownego zbadania tej sprawy okazały się publikacje „Rzeczpospolitej".
20-letni szer. Nadratowski służył w kompanii specjalnej 12. Dywizji Zmechanizowanej, którą władze skierowały do tłumienia protestu robotników. Ciało żołnierza z przestrzeloną dwukrotnie głową odnaleziono 19 grudnia 1970 r. na tyłach budynku przy ul. Kaszubskiej w Szczecinie. Wojskowa prokuratura szybko umorzyła postępowanie.
Nadratowski był synem szczecińskiego stoczniowca i nie krył, że odmówi wykonania rozkazu strzelania do manifestantów (18 grudnia w obecności innych żołnierzy oświadczył, że „jak dostanie rozkaz strzelania do cywilów, to nie będzie strzelał w ogóle"). Wcześniej, pełniąc służbę na ulicach miasta, stanął w obronie ciężarnej kobiety, którą brutalnie potraktowali funkcjonariusze ZOMO.
Członkowie rodziny uważali, że zginął z powodu odmowy strzelania do demonstrantów. Na ich wniosek sprawą zajął się IPN.
Najpierw, w 2009 r., prokurator Instytutu zdecydował, by nie wszczynać postępowania, bo wojskowa prokuratura przeprowadziła śledztwo prawidłowo. W 2010 r. jeden ze świadków jego śmierci (prosił o anonimowość) przekazał jednak „Rzeczpospolitej" informacje, o których nie mówił wcześniej śledczym.