Kolekcja Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku powiększyła się ostatnio o modele 3D narzędzi używanych przez rybaków do połowów podlodowych. Narzędzia te pełniły kluczową rolę w funkcjonowaniu społeczności rybackich Pomorza podczas srogich zim, gdy gruby lód skuwał Zatokę Pucką, Zalew Wiślany i jeziora kaszubskie. Jak srogie były to zimy?
Pomiary temperatury nie były możliwe przed wynalezieniem termometru. Dokonał tego gdańszczanin Fahrenheit. Najpierw skonstruował alkoholowy, potem rtęciowy, a w 1725 r. przyjął obiektywny sposób cechowania termometrów, z punktem zero stopni i drugim punktem wrzenia wody. Wcześniej możliwe były jedynie opisy skutków srogich zim. W Polsce zebrał je ksiądz Gabriel Rzączyński w „Historii naturalnej ciekawej Polski i Litwy".
I tak np. w 1709 r. pomarło wielu ludzi, pozdychało dużo bydła, ryby poginęły w stawach pozamarzanych do dna; ptactwo, chroniąc się przed mrozem, wpadało drzwiami do ludzkich siedzib.
W 1499 r. ogromne śniegi i mrozy tak zasypały kilkadziesiąt tysięcy Turków pustoszących okolice Halicza i Sambora, że zdychającym z głodu koniom rozpruwali wnętrzności, aby w nich ogrzewać ręce i nogi. W 1513 r. na Śląsku z powodu mrozu zamarzły i stanęły wszystkie koła młyńskie, co wywołało drożyznę i głód.
W 1655 r. w polskim obozie wojskowym nad Dniestrem jednej nocy zamarzły wina hiszpańskie, trzeba było rozbijać naczynia, żeby je wydobyć, i roztapiać je przy ogniu, żeby pić. Z kolei kroniki szwedzkie, duńskie i norweskie odnotowały, że w 1322 r. od św. Andrzeja aż do „półpościa" następnego roku panował taki mróz, że kupcy saniami i wozami wozili towary po zamarzniętym Bałtyku, na którym stały karczmy sprzedające jadło i piwo.