„Kiedy moneta spada do puszki, czyli tam, gdzie trzeba, dusza ludzka wskakuje do nieba". Flagowa rymowanka średniowiecza doskonale oddawała dylemat ówczesnych mas. W pakiecie z rozwiązaniem. W wiekach średnich nikt nie wątpił, że większość śmiertelników na wiekuiste męki trafi do piekła. Uratowany od zagłady biblijny Noe z rodziną stanowił najlepszą ilustrację, jak nikły będzie procent zbawionych. Ale ofertę zbawienia Kościół przedkładał wszystkim grzesznikom. Uzyskiwane odpuszczenie grzechów przyjęło w końcu postać odpustów. W ilościach inflacyjnych, na zasadzie ubezpieczenia autocasco. Aż zatrwożony o skuteczność tej polisy Luter zakwestionował instytucję papieża. W tym czasie na tronie zasiadał Leon X.
Papież Medyceusz
„Pozwólcie nam rozkoszować się papiestwem, którym obdarzył nas Bóg" – westchnął po wygranym konklawe kardynał Giovanni de Medici ze słynnego rodu florenckich bankierów. Niski, korpulentny, ze zbyt dużą głową i krótkimi nogami, mimo młodego wieku dotknięty wrzodami, przybrał imię Leon X. Zły stan zdrowia akurat okazał się największym atutem podczas elekcji. Kardynałowie życzyli sobie krótkiego pontyfikatu.
Papież hedonista, oddany sztukom pięknym, ale i rozkoszom stołu, szastał pieniędzmi jak manną z nieba. Ledwo rozpoczął pontyfikat ku własnej rozkoszy zaczął finansować przedsięwzięcia z kościelnej szkatuły. Już koronacja, teatr jednego aktora, była najbardziej kosztownym wydarzeniem renesansu. Tysiące artystów w pośpiechu wznosiło bramy, łuki triumfalne, ołtarze, pnące się girlandy, by zdobiły papieską procesję na Lateran. Rachunek za imprezę słony: 100 tys. dukatów, jedna siódma skarbca odziedziczonego po poprzedniku. Wtedy roczny zarobek stolarza wynosił 50 dukatów, a średniej wielkości pałac kosztował 3 tys. dukatów. Na ślub brata Giuliana Medyceusza z francuską księżniczką Leon X wydał 150 tys. dukatów. Połowę tej sumy pochłonęły arrasy, szyte na zamówienie w Brukseli złotą i jedwabną nicią. Wszystkie zawisły w pałacu watykańskim. Ale największe koszty zżerała budowa nowej bazyliki św. Piotra, śmiały projekt Rafaela za ponad milion dukatów. Pieniądze nie rodziły się na kamieniu. Ich bezwzględne ściąganie, podobnie jak inne oburzające uchybienia głowy Kościoła, spowodowało, że pontyfikat Leona X okazał się ostatnim dla zjednoczonego chrześcijaństwa na Zachodzie.
By sprostać wydatkom, kancelaria papieska sprzedawała kościelne urzędy, głównie biskupie i opackie stolce, na przykład arcybiskupstwo Moguncji za 24 tys. dukatów. Lukratywny dochód inkasowano ponadto z nowego odznaczenia Rycerz św. Piotra: po 1000 dukatów plus roczne oprocentowanie od łebka. Historycy obliczyli, że całościowy zysk ze sprzedaży urzędów za pontyfikatu Leona X sięgnął 3 mln dukatów, co w morzu potrzeb i wydatków i tak okazało się zbyt mało. Gdy papież Medyceusz po siedmiu latach wyzionął ducha, jego minister finansów, kardynał Armellini, obliczył, że roztrwonił 5 mln dukatów. A następcy zostawił 800 tys. dukatów długu. Gdyby mógł, sprzedałby i Chrystusa, szeptano po kątach w dniu pogrzebu. Niemal kuriozalne, że przy egzekwiach tak rozrzutnej głowy Kościoła wokół trumny płonęły do połowy wypalone świece, użyte już podczas pogrzebu niedawno zmarłego kardynała. Między zgonem a pogrzebem Leona X Rzym padł bowiem ofiarą tradycyjnych po zejściu papieża z ziemskiego padołu gwałtów i rabunków.
Rozrzutność papieża Medyceusza nie miała równych sobie. W rodzinnej Florencji zatrudnił największego geniusza epoki Michała Anioła, by sławę rodu uwiecznił kaplicą nagrobną. Właściwie pomnikiem z bardzo trudno dostępnego marmuru. Jego wydobycie kosztowało majątek. Akurat wtedy skończyły się papieżowi pieniądze. Skłócony z artystą, pozbył się go i sięgnął po innego, Rafaela. Zasypywał go prezentami. Uczyniłby go nawet kardynałem, ale 37-letni geniusz dłuta i pędzla nagle zmarł, podobno w wyniku miłosnych ekscesów. Na rzymski uniwersytet papież za ciężkie pieniądze ściągnął setkę uczonych. Jako bibliofil seryjnie kupował książki i rękopisy.